|
NEOPETS Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
RavenWings Lord Chaosu
Dołączył: 23 Lip 2006 Posty: 558 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: z Acherus: Ebon Hold
|
Wysłany: Sob 14:25, 14 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Cenere sunęła ciężko jakąś boczną ulicą nucąc Holly Dolly.
- Darkstorm?
- Krhia.
- Lecimy.
- KRhIa?- zapytał dawny kruk, teraz harpia. Cenere nucąc dalej wyjęła z rozpadliny w swoim ciele fragment mapy.
- Do... La Puerto del Lobos. Przez Mroczne Lasy.
Harpia złapała szponami behemotha za barki i z trudem uniosła. Wkrótce znaleźli się na leśnej scieżce. A wzdłuż niej doszli do Mrocznych Lasów. Nawet nie wiedzieli, kto tam na nich czeka...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
mrumrando Wampir
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 689 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: fioletowa krypta in Goleniów
|
Wysłany: Nie 11:39, 15 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Powiem jej, powiem jej wszystko!
"Chciałabyś..."
-Saphira!!!!!!! Muszę...muszę...
-Co?
-Wszystko w porządku tylko czemu zawsze widujesz mnie w takim stanie?- Mrum uśmiechnęlą sie i odwróciła w stronę...-yyy.. wiesz. Chyba jednak nie. Widzę podwójnie.
Stanowczo widziała dwie Saph przed sobą.
-A ty.. zaufanie do wampirów..- Obróciła się w stronę tej dziewcyzny z łukiem. Jednak już jej nie było.-Um?
Obróciła się w stronę Saph która kłóciła się sama ze sobą.
-Jakiś przymulony ten twój wampir.
-Mój?
-CO tu się dzieje?
-To moja siostra Mrum. Rhea.
-Co?
-Siostra, bliźniaczka.
-Co?
-A do tego głupi...
-Co? Gdzie Kris?
Odpowiedziała jej cisza.
-Nie ważne. Musimy porozmawiać. Coś tu się dzieję....
"No właśnie. Mam plan..."
-Zamknij się.
-Kto?
-Nie wy.
Rhea i Saph patrzyły się na nią dziwnie. Chwyciła obydwie za ręce i pociagnęła w stronę domku Lil. Jednak one puściły.
-?
-Masz brudne ręce.
"Ty brudzie... nikt cię nie uczył,że..."
Rzeczywiście, czarna maź wciąż pokrywała jej dłonie.
-Za mną.- ku jej zaskoczeniu ruszyły z a nią.-Musisz mi wszystko opowiedzieć-szepnęła do Saphiry.
***********************************
Domek był pusty. Wszystkich gdzieś wywiało.
"Coś tu śmierdzi. Gdzie oni są?Przecież jutro wypływacie?"*
***********************************
Lilka siedziała na dachu i wpatrywała się w ciemne miasto. Cieszyła się, że w końcu ktoś z nią jest. Chociż wydawąło się jej, że za bardzo za nią nie przepadają. Pewnie się jej zdaje. Zaczęła machać nóżkami. Wydawąlo sie jej, że ktoś od jakiś pięciu minut za nią stoi. W końcu nie wytrzymała i się obróciła. Bez wyrazu spojrzała na ciemną postać za sobą, która się do niej uśmiechała.
-Co...- jednak nie zdążyła powiedzieć, gdy postać rzuciła się jej do szyi.
Dziesięć minut później, bezwładne ciało dziewczynki spadło z dachu przed domek. Postać wychyliła się.
-Wkurzała mnie, ten wzrok był nie do wytrzymania..- i zeszła z dachu.*
-----------------------------------------------------------------------
*Saph nie wiem jakie miałaś plany itd.(itd. brak pomysłu) Więc pisz a ja jedynie editne posta pod ciebie.
*Likwidacja postaci za uznaniem Lilki.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Dracia Cień
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 351 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Gildii
|
Wysłany: Pon 15:00, 16 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
-Pan kapitan mówi, że jeśli jutro wreszcie nie zbierzecie się, i nie wejdziecie na statek, to wam nogi powyrywa stamtąd, gdzie możecie pana kapitana w tyłek pocałować, bo wtedy zabiera zaliczkę!- Mały bosonogi chłopczyk uśmiechał się szeroko.- Więc, mam wasze słowo,że ruszycie się jutro?
Więc jutro mieli wreszcie wynieść się z tego miasta. Myrrye zaczynał się nudzić.
***
Z tego wwszystkiego najgorsze było pakowanie. Członkowie drużyny biegali, wynosili przedmioty, otrzepywali je z kurzu, krzyczeli, poganiali się namwzajem. Panował Chaos.
Dracia pakowała swoje manatki do torby.
-Wszystko w porządku, siostro? Cała się trzęsiesz-.
-P-p-przeziębniłam się tr-rochę, to tyle...-Dracia skończyła zdanie, i zaczeła bardzo głośno i chrapliwie kaszleć.
-Masz gorączkę! jak mogła doprowadzić się do takiego stanu?
-Nic-c-c mi n-n-ie jest, nie będe p-p-przeszkadzać. I tak prze-e-e-ecież nic tam nie b-b-b-będziemy robić!-Próbowała wstrać, ale po chwili zachwiała sie i upadła.
***
Jak to mogło się zdarzyć? Widocznie przebywanie w bliskiej odległości istot mogacych obniżać temperaturę nie służyło Dracii. Poza tym smoczycy było prawie wszystko jedno,co się z nią dzieje. No i trzymała się z daleka od wszystkich, więc nikt nie zauważył choroby.
Myrrye westchnął i zmienił jej okład. Gorączka była wysoka, chora majaczyła...
***
Dookoła rozciągała olbrzymia,pustynna, wypalona przestrzeń.Gdzieniegdzie rosły pojedyńcze, bezlistne drzewa.
A nad wszystkim górował gmach świątyni... Zbudowana z ciemnoszarego kamienia, smukła... Ale także zniszczona- niektóre z łuków rozpadły się w gruz,zawaliła się też część stropu.
Ale rzeźbiony portal zachował się w całości. Pokrywały go płaskorzeźby mitycznych stworów, aniołów i demonów.
Dracia wahała się tylko przez chwilę, i przestąpiła próg.
Lśniąca posadzka była zawalona drobnymi okruchami kamieni, spomiędzy których wyrastały olbrzymie kolumny,rozgałęziające się i tworzące ostre łuki. Przez witrarze po prawej stronie Dracii wpadało światło, tworząc kolorowe plamy na podłodze.A w oddali, tam gdzie zawalił się strop...
Tam rosły kwiaty.
Dziesiątki, może setki białych,smukłych kwiatów, tworzących kobierzac tam, gdzie spływał deszcz i padało trochę słonecznego światła.
***
Ktoś wszedł do świątyni. Echa wolnych kroków odbijały się od jej ścian.A potem jeszcze kolejny dźwięk, bardzo trudny do pomylenia z innymi- odgłos, jaki wydaje para mieczy wyciąganych w tym samym czasie.
Dracia błyskawicznie wstała, wysyłając chmarę płatków w powietrze.
W jej stronę, powolnym, spokojnym krokiem szedł Kruk...Ale coś było w nim nie tak-
Poruszał się tak jak zwykle, miał na sobie takie same ubranie, jak Dracia pamiętała, tylko że...
Na ramieniu miał zawiązaną w korakdkę wąziutką, białą jak śnieg wstążkę.I oczy. Było w nich coś dziwnego, ale Dracia nie mogła uchwycić, co takiego.
-Kruk,ty żyjesz!!!
Kadawer nie odpowiedział, ale przyspieszył.
Wielka, pulsująca bestia trzymająca w pysku drobne ciało w białej sukience...
A potem jeszcze więcej martwych...W tym..Ja?
I demony o twarzach tych, co polegli.
Przegraliśmy, już nic nie da się zrobić.Nic.
Moje wspomnienia? Tak...
Na pewno moje? Nie chcę pamiętać...NIE CHCĘ!
Tylko parę kroków dzieliło ją od Kruka...
***
-Dracia!!!
-Kaido, ona jest nieprzytomna...
-... ... ... Ciekawe, czemu woła nas wszyskich?
-Majaki, Kaido. I chyba niezbyt przyjemne.
***
Dracia powoli osuneła się na ziemi, zostawiając na kolumnie krwawą smugę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
RavenWings Lord Chaosu
Dołączył: 23 Lip 2006 Posty: 558 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: z Acherus: Ebon Hold
|
Wysłany: Śro 17:53, 18 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Była noc. Łagodny mrok pieścił ciało Cenere. Ale ona nie była już sobą. Była skazana na przebywanie w ciele behemotha. Na długo. A przebywanie w ciele tej bestii przez długi czas powodowało zatracanie siebie dla mentalności potwora.
Pożerała w pośpiechu jakieś scierwo powarkując groźne na wszystkie strony. Teraz Darkstorm trzymał się daleko od Gryndei, która mrucząc coś próbowała go upolować. CHwilami tylko odzyskiwała swiadomość.
- Walcz, walcz z samą sobą... walcz!- powtarzała.- Walcz... Jestem Cenere Gyrndei, mam coś między 19 a 22 lat, zajmuję się skrytobójstwem... krew... mord...
Spróbowała znowu.
- Jestem Cenere Gryndei, mam coś między 19 a 22 lat, zaj... głazy pod łapami... śmierć... dzicz... Jestem Cenere Gryndei, mam coś... wiatr w grzywie... pysk mokry od krwi... Samotne noce... Jestem.........
- Krhia!!!!
- Jestem... potrzebuję pomocy...- wysapała i ryknęła wściekle. Pognała przez las. Teraz nie mogła stawić czoła właścicielowi klejnotu, potrzebowała kogoś na tyle silnego, by mógł nad nią zapanować i pomóc jej. Nie Corwel... Nie było szansy żeby ten elegancki osobnik szlajał się bo bagnach za wściekłym bydlakiem.
Może smok....
Co było dalej, nie pamiętała. Nic a nic. W każdym razie gdy znów odzyskała świadomość, była w dziwnym miejscu. Wokół panowało zamieszanie, był także okręt. Szła dalej. Znów panował nad nią behemoth. Nie wiedziała jak to sie stało, że znalazła się w jakimś budynku. Zobaczyła leżącą na podłodzę postać, i jakiegoś mężczyznę, i juz miała się rzucić do ataku, gdy na szczęście stała sie sobą. Na chwilę. Pobiegła.
- POMOCY!!! Błagam, pomóżcie mi! Zrobię wszystko!- krzyczała chrapliwym głosem bestia.- Zostałam zabita i teraz musze być behemothem! I tracę siebie... i... bałagam... musicie mnie opan...annn... ować... proszęęęę zanim będzie... za pó...wrrrrrrrrr....no...bł....rargh....a...agam...
Im dalej mówiła, tym jej głos był bardziej warkliwy, wręcz syczący. Walczyła ze sobą, by przez chwilę jeszcze móc mówić. Gdy skończyła, zemdlała ze wysiłku. Ogromne cielsko upadło z hukiem na ziemię. Grzywa zbita w straki zasłoniła część pyska.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Sasani
Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 14:38, 19 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Pakowanie się nie zajęło demonicy dużo. Dużo bowiem nie miała. Szła sobie po porcie z Mórim, gdy nagle usłyszeli ciche miauknięcie. Obejrzeli się w tamtą stronę i zobaczyli kotkę, podobną do pantery albo geparda. Sasani przykucnęła i spojrzała na kotkę.
-Cześć mała- uśmiechnęła się.
-Witam- odpowiedziała kocica.
--
Okazało się, że zwykła z pozoru kotka umie mówić ludzkim głosem. Okazało się, że się do Sasani trochę przywiązała. Tak więc szli teraz w trójkę: Sasani, Móri i Neko- nowo poznana kotka. Nagle Móri się zatrzymał.
-Co jest?- zapytała zdziwiona demonica.
-Tam! Behemot!
Demonica i koty podbiegli do Behemota. Jeszcze słyszeli jak mówi.
Zostałam zabita i teraz musze być behemothem! I tracę siebie... i... bałagam... musicie mnie opan...annn... ować... proszęęęę zanim będzie... za pó...wrrrrrrrrr....no...bł....rargh....a...agam...
Potwór się zwalił na ziemię. Demonica wytworzyła lekki płomień ognia i przesunęła ręką nad Behemotem. Płomień nie zmienił się.
-Hm.... Umiera część niej... -popatrzyła na Móriego- możesz jej pomóc?
Móri podszedł do przodu.
-Jakby co, to papiętaj o odkrytym świecie- powiedział cicho do demonicy i zamknął oczy i coś wyszeptał. Behemot odzyskiwał powoli przytomność, i próbował uciec, ale nie mógł się ruszyć.
-Pooomocy- usłyszeli bardzo cichy jęk. Po chwili na miejscu Behemota stała Cenere.
-TO ONA!!- krzyknęła zdziwiona i zaskoczona Sasani.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
RavenWings Lord Chaosu
Dołączył: 23 Lip 2006 Posty: 558 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: z Acherus: Ebon Hold
|
Wysłany: Czw 16:51, 19 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Cenere zamgliła się lekko. Po chwili duch znów zmieniłs ię w behemotha. Wiedziała, z e musi skorzystac z chwili.
- Och... nie... nie zabijaj mnie znów... proszęęęę... ja...wrrrr...- zaczynała znów tracic siebie.- ja... cierpię.... rar.... umieram... tracę sie....grgagjf...bie... zostaw mnie... albo pomóż....
Zachwiała się i odbiła od ziemi. Z dzikim rykiem skoczyła na pobliską kolumnę, wbiła w nią pazury i spadła z kawałkami tynku na pysku. Otrząsnęła się, skoczyła na ścianę i z impetem uderzyła w nią głową. Upadła na ziemię omdlona, z pyskiem oiekającym krwią.
Trochę później duża harpia, która o dziwo była samcem (harpie są z reguły damskie) wleciała do świątyni usiadła na omdlonej Cenere. Wbiła w nią lekko szpony po czym wypuściła z nich... ciało Nine taila. Miał na szyi jakiś talizman. Mozna było poznać, że to martwa Cenere. Właściwie, jej forma fizyczna główna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kruk Kadawer
Dołączył: 16 Lut 2006 Posty: 387 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: siedziba szatanaXD
|
Wysłany: Sob 0:48, 28 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Rozmowa Corwella z Samaelem nie zdążyła się na nowo rozpocząć, gdy obaj usłyszeli odgłosy ciężkich buciorów tupiących w korytarzu.
Drzwi już nie było, wykopał je Samael, ale sześciu wysokich, zakapturzonych osobników zapewne chętnie by je wyważyło.
Corwell bezbłędnie rozpoznał w nich kadawerów, mieli ten sam sposób poruszania się, jaki zaobserwował u Kruka i Samaela, te same maniery.
-I ten same paskudne gęby-szepnął mu do ucha Samael, dając dowód, że grzebał mu w myślach.
-O co chodzi?
-Wiemy, gdzie jest Ravael. Anioł go zlokalizował.
-Gdzie?
-Na tej wyspie, na którą ma płynąć wasza drużyna. Dziwne, nie?
-No.
-Ale on ponoć nic nie pamięta, nie wie, kim naprawdę jest.
-Hmm, to jest problem. Ale mały.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
RavenWings Lord Chaosu
Dołączył: 23 Lip 2006 Posty: 558 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: z Acherus: Ebon Hold
|
Wysłany: Sob 10:58, 28 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Behemoth znów wstał. Okrążył kilka razy salę, walcząc ze sobą. Co chwilę wyrywał się do skoku, by przygnieść wielkim cielskiem kogoś z obecnych i podgryźć mu gardło, po czym w połowie skoku zatrzymywałs ię i upadał.
- Krhia.- Darkstorm mruknął lecąc na bestią. Zerknęła warcząc.
- Umpfffff....- Cenere potrząsnęła głową- Umpf... Uf.... znów sobą... to...wraru... pomo...wrrr...żecie? Zmierzam do ziem, w których, o ile ze mną pójdziecie, zostaniecie nagrodzeni... wrrrrr... ja mam zadanie. Tylko jego wypełnienie mnie uratuje....
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Sasani
Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 13:41, 28 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Sasani patrzyła lekko przekrzywiając głowę.
-Daj spokój- powiedziała- Móri!
Kot wyskoczył do przodu i Behemot uniósł się w powietrze. Po chwili 'wypłynęła' z niego postać lisicy. Postać Behemota zaczęła się zmniejszać, aż w końcu zamieniła się w mały naszyjnik. Wyczerpana Cenere leżała na ulicy. Sasani przykucnęła przy niej i włożyła jej do ręki naszyjnik.
-Teraz chyba będziesz umiała to kontrolować, nie? Dzisiaj odpływamy. Nie wiem jak cię przyjmą z powodu ostatnich bójek, ale jeśli chcesz z nami iść, postaraj się zrobić dobre wrazenie.
To powiedziawszy demonica wstała i oddaliła wraz z 2 kotami.
Ręka Cenere zacisnęła się na naszyjniku.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
RavenWings Lord Chaosu
Dołączył: 23 Lip 2006 Posty: 558 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: z Acherus: Ebon Hold
|
Wysłany: Nie 10:24, 29 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Cenere potrząsnęła gniewnie ogonami (co wywołało dość silny wiatr w świątyni) i jeszcze mocniej ścisnęła naszyjnik. Lisica była pół przezroczysta.
Nie rozumiesz?! odezwała się w głowie dziewczyny.
- Co?
Ja NIE ŻYJĘ. Umarłam! Moc Przymierza Mroku pozwala mi istnieć jako duch przez nastepnych 500 lat! Moje lisie ciało jak na razie jest zimne, sztywne i martwe, a ciało zamienne, behemotha, pozwala mi istnieć jako żywa istota, nie duch.
- Zyjesz. Mówisz.
Nie! Jestem swoim duchem! Czy ludzie zawsze muszzą wszystko psuć?! głos lisicy był gniewny. Nie potrafię władać nad tamtym ciałem przez dłuższy okres czasu, ale ŻYJĘ. Wiesz co, dziękuję. Teraz jest jeszcze gorzej. Normalnie straszne dzięki że cofnęłaś mnie do punktu wyjścia.
Dźgnęła palcem wisiorek po czym znów z całej siły ścisnęła go w dłoni. Z jej palców trysnęła ektoplazma*.
--------------------------
*Ponieważ duchy nie maja ciała, nie mają także krwi. Czasami zamiast niej wystepuje u nich ektoplazma.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Sasani
Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 19:23, 29 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Sasani prychnęła pogardliwie
-Wolisz być DUCHEM czy nie ieć nad sobą kontroli? Ja bym wolała to pierwsze.
To powiedziawszy, odwróciła się i odeszła.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
pandunia Półkocica
Dołączył: 29 Maj 2006 Posty: 710 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie sen staje się jawą...
|
Wysłany: Pon 14:23, 30 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Szła przez ciche miasto, starając się nie budzic zbędnych podejrzeń swoim wyglądem. Jej zwężone, kocie oczy, uważnie spoglądały na ulicę, wychwytując wszelkie niedoskonałości w ciemnościach.
Wiedziała, że Behemoth jest gdzieś w pobliżu. Nagle Pand straciła równowagę, coś pociągnęło ją w bok, przykładając ostrze do szyi.
-Nie chcesz chyba stracic jednego z dziewięciu życ, prawda....? - cichy głos Seuriella wywował u Pand niekontrolowany atak śmiechu.
-W obliczu nieśmiertelności czymże jest jedno życie... - wymamrotała filozoficznie, łapiąc brata za rękę i odsuwając miecz od swojego gardła.
Seuriell spojrzał na nią, chowając miecz.
Półkocica otrzepała ubranie i spytała:
-Dlaczego od razu mnie nie zabiłeś? - spytała, obserwując jego reakcję.
-Mam do ciebie pewną sprawę. - mruknął Seuriell, spoglądając na niebo i na ciemny kształt lecący w ich stronę. Po chwili w ciemnym zaułku wylądował Lerneth, ukazując swe zęby i prychając na Seuriella. Ten mówił dalej, niezrazony.
-Chciałabyś jeszcze kiedyś zobaczyc Leurię...?
Pand syknęła - każda wzmianka o młodszej siostrze wywoływała u niej niemiłe wspomnienia, w których głównymi bohaterami był ojciec Pandi - strasznie nadpobudliwy i uwielbiający Seuriella, no i brat półkocicy.
-Oddaj sztylet, wrócę do domu ,a Leuria będzie bezpieczna.
-Bezpieczna...? - Pand nie rozumiała, o co chodzi jej bratu. Dlaczego Leuria miałaby byc zagrożona...?
-Ojciec uważa, że sztylet należy do niej, nie do ciebie.
-Przysięga dotycząca przyjęcia przeze mnie sztyletu została oznaczona krwią, smoczyca podarowała mi później Lernetha... Sztylet nie jest własnością Leurii ani tym bardziej ojca. -powiedziala Pand, po czym obróciła się na pięcie i wyszła z zaułka, pozostawiając tam oszołomionego Seuriella.
Półkot spoglądał za siostrą, po czym wymamrotał:
-Przysięga Krwi...?
Najbardziej zobowiązująca aranthańska przysięga zastosowana w przypadku Pand...?
Interesujące...
Pólkocica szła szybkim krokiem, za nią leciał Lerneth, unoszony przez prądy powietrzne.
Nagle, niedaleko, zauważyła ciemna postac. Wytężyła wzrok. Lerneth zleciał w dół i przysiadł na ziemi.
-Czyżby to była Sasani...?- mruknęła Pand, odwracając się do swojego jaszczura. Lerneth spojrzał na nią.
-W nocy wsssszyssstko jest możliwe. - wysyczał.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Rod Mieszaniec
Dołączył: 06 Sie 2006 Posty: 704 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:55, 30 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
-Ruszać się, ruszać!!! Za chwilę odpływamy, a wy jeszcze tu siedzicie!!! - darła się Rod - Czy wy je... NIE ASH, ZOSTAW MÓJ MIECZ!!! - podskoczyła i wyrwała swój ukochany miecz z łap wilczka. Ashina spojrzała na Rodezję "tymi swoimi oczami". Poklepała ją po pyszczku i przysiadła na ziemi, czekając, aż wszyscy wpakują się na statek.
Wielka Hydra... I Biała. Walczą... Biała spada z urwiska... Krzyk Rod "Gdzie jesteś?! ODEZWIJ SIĘ!!!"...
Obudziła się, wydawało się jej że ktoś ją wołał... Statek odpływał. Bez niej! Wzięła robieg, skoczyła i... Wpadła do wody kilka cali od burty statku. Ktoś pomógł wgramolić jej się na pokład.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
RavenWings Lord Chaosu
Dołączył: 23 Lip 2006 Posty: 558 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5 Skąd: z Acherus: Ebon Hold
|
Wysłany: Wto 13:05, 31 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Cenere warknęła cichutko, ale nikt tego usłyszał. Nie potrafiła doprowadzić do zagłady tylko jednego- ludzkiej głupoty. Gdyby ta dziewczyna wiedziała co JA muszę znosić będąc duchem... Przepraszam ale jak mam wypełnić przeznaczenie będąc duchem? pomyślała. Zmarszczyła czoło i z całej siły rzuciła wisiorkiem o połogę. Setki ukruszonych kawałków rozsypało się po świątyni. A potem... potem w wielkim błysku czerwonego swiatła Cenere znow czuła, znow mówiła.
- OMG... juz myślałam... wrarau.... że po mnie.- mruknął Behemoth i ryknął przeciagle.- A więc?
Zapytała osób, które z tego co wiedziała nosiły imiona Kruk i Kaido. Ale oni wyraźnie mieli ją gdzieś.
-Poczekam na zewnątrz.- Gryndei wyszła przed budynek.
Był duży. I ładny. I nagle....
ŁUP!!!!
Ogromne kamienno-ogniste ciało Behemotha z impetem uderzyła o ziemię. Cenere uniosła głowę i zerknęła na prześladowcę. Był mężczyzną. Chociaż nie... nie był. Był potworem. Byl....
- PÓŁ BEHEMOTH?!- ryknęła Cen. Był dośc wysoki, miał siną skorę i skrzydła- szpony.
- CO TU ROBISZ?!
- JA?! Oprócz tego że pod tobą leżę?! ZŁAŹ, od tyłu to moze "trochę" dziwnie wyglądać.- warknęła. Mężczyzna odskoczył jak oparzony.
- Tak. Racja. CO TU ROBISZ?!
- Ej ej ej. Nie wychodzi ci.
- Co?
- Wcale nie jestes straszny.- Cenere pokazała napastnikowi język.
- Zamknij sie, sługo Nagi!!!
- Przepraszam, nie zrozumiałam?- dziewczyna sarkastycznie podrapała sie pazurem po głowie.
- A więc... tego zdrajcy i mordercy Cerberusa?!
- Czy ty mnie aby przypadkiem nie obrazasz? Dobra. But z tym. Jak cię zwą?
- Mnie? Freedom.
- Dobre imię jak dla kogoś kto... nie ważne. Cenere. RARUGHGHGHGHG...
- Nie zrozumiałem ostatniego zdania.
- Nie.... ghghghgah... zresztą ważne. Zostałam zabita i muszę przebywać w ciele behemotha. Na dłuższą metę nie panuję nad nim.
- Och jak miło, lady, ale co to ma do mnie?
- Pomożesz mi.- rozkazała Cenere.
- Ta?- Freedom podrapał sie po plecach.
- Tak. Bo inaczej...- dziewczyna wstała i uniosła lapę z gigantycznymi pazurami.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Dracia Cień
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 351 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Gildii
|
Wysłany: Wto 15:45, 31 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Moje wspomnienie. Moje. Choć..Nie. Raczej..Wizja. Bo tu to się jeszcze nie stało.
I pomyśleć, że to wystarczy, by cię złamać.
Świątynia, Kruk...Wszystko znikło, pękło na tysiące drobniutkich fragmentów, które przez chwil wisiały w powietrzu, a potem rozpłyneły się.
Dookoła była tylko ciemność...I Hrafn.
Moja....Marionetka...
***
-Widzisz Kaido, co może zrobić odrobina magii? Gorączk spadła, Dracia musi teraz odpoczywać...
***
Płyneli już parę dni. Parę monotonnych, przeraźliwie nudnych dni. Nie spotkali rzadnych morskich potworów ani piratów, nie złapały ich straszliwe sztormy.
Myrrye chodził po pokładzie, i zabawiał się wywoływanie iluzjii,za którymi ganiał Veri,śmiejąc się głośno, Kaido wylegiwała się na słońcu, Skha zdobył gdzieś wędkę i łowił ryby... Wiatr nie wiał zbyt mocno, więc statek poruszał się dość wolno.
Nagle na niebie pojawiła się niewielka, czarna plamka.Ptak. Było to dość dziwne, ponieważ odpłyneli już całkiem daleko od lądu.Mewy już dawno przestały się pokazywać.
Plamka zaczeła rosnąć. Po chwili na burcie wylądował kruk.
Kaido poderwała się na równe nogi.
Kruk?Tutaj? Ale przecież on jest na wyspie-. Nie to na pewno nie on. Ale może to jakiś znak...
Na niebie zaroiło się od czarnych punkcików. Kolejne czarne ptaki lądowały na statku.
A potem spod pokładu dało się słyszeć dzwięk, dokładnie taki, jaki wydają drzwi wywalane z zawiasów.
Po chwili odskoczyła klapa, prowadząca do kajut, i wyskoczył stamtąd jakiś stwór. Po chwili istota siedziała na bocianim gnieździe, a marynarz wypatrujący niebezpieczeńst leżał na destkach ze słamanym karkiem.
Dracia rozłożyła skrzydła, i zaśmiała się głośno, chrapliwie i demonicznie.
-Myśleliście, że tak łatwo się mnie pozbędziecie?Że on mnie zabije? Jestem demonem, dużo starszym od Kaina! Zabić...Mnie?-Znowu zaczeła się śmiać.
-Wiecie co? Nie ma nic piękniejszgo od zemsty! O tak! Zbiję was wszystkich, po kolei... A potem będzie pamiętał. Znowu. I będzie szukał tego, czego nie ma, grobów, których nikt nie postawił. I wiecie co? Będzie jeszcze lepiej, jeśli spróbujecie, mnie zabić. Ba znajde inne ciało, i wybijecię się nawzajem. O taaaak!
Skoczyła w dół, i po chwili wzleciał do góry, trzymając Veri za kark.
-Zacznijmy od tej, którą najbardziej ceni...A wy,moje ptaszki..Zajmijcie się Drużyną...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|