Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mroczna Przygoda - oryginalny tytuł, nie ma co
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 41, 42, 43 ... 50, 51, 52  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aniaaaaaaaaa
Dark Angel



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z twierdzy chaosu :D

PostWysłany: Pią 8:42, 29 Wrz 2006    Temat postu:

Nitrie czuła straszny ból. Ciekawe jak mam biegnąć skoro łapa nie nadaje się chwilowo do pokonywania dystansów w krótkim czasie pomyśla, lecz jednak ruszyła za skrzydlatym wilkiem. Próbowała jak mogła, lecz bieg jej nie szedł. Postanowiła jak najszybciej kuśtykać. Nagle zauważyła spadającą na ziemie OP. Było to zaledwi 100m przed nią, lecz czuła się jakby miała przejść 200km. W końcu dokuśtykała do wilczycy.
- Nic ci nie jest?? - zapytała i włożywszy pysk pod żebra rannej uniosła lekko OP na nogi.
- Co to było??? - spytała wciąż nie mogąc otrzepać się z tego co się stało


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abacusca




Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:54, 29 Wrz 2006    Temat postu:

-Nic... Tylko nie mogę latać. Falcon mnie pokonał...-powiedziała OP.
-Kto to Falcon?-spytała Nitrie.
-Mój wróg. Potężny.-powiedziała OP. Przyleciał Pazur z jagodami w liściu.
-Ma ktos ochotę... OP co sie stało?-powiedział Pazur. Nitrie go nie zrozumiała.
-Nic. Falcon.-odpowiedziała OP. Z krzaków wyszedł kruk.
-Kraaa! Kra! Kraaaaa! Kra-kra!-powiedział kruk i odleciał. OP sie zaniepokoiła.
"Niedobrze... Falcon odzyskuje moc."-pomyslała. Zaczeła iść w strone bagna.
-Chcesz iść ze mną?-spytała. Miała nadzieje ze Nitrie pójdzie z nią. Wreszcie spotkała kogoś podobnego do niej.


Już w porządeczkuXD(Wasz ulubiony Mod)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaido
White Tiger Youkai



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Imperium Agatejskie

PostWysłany: Sob 20:50, 30 Wrz 2006    Temat postu:

Wiatr od morza... Co nam przyniesie?
Kaido siedziała na sporym głazie i wpatrywała się w horyzont. Księżyc odbity od powierzchni wody falował delikatnie, ostatnie ciepłe podmuchy muskały jej policzki. W oddali słychać było cichą melodię wesołej piosenki, pochodzącą najprawdopodobniej z jakiejś karczmy w portowym miasteczku.
- Uhuuu! - krzyknęła Veri bawiąca się nieopodal. Podskoczyła jak przestraszona i zaczęła uciekać przed nadchodzącą falą, która próbowała obmyć jej pięty.
Demonica objęła kolana rękami i przeniosła wzrok na potężny klif, u stóp którego się znajdowały. Był to chyba jedyny spokojny, i czysty kawałek plaży w promieniu trzech kilometrów. Ale czego nie robi się dla małej...
"Mała" nabrała właśnie rozpędu i rozgoniła stadko mew z głośnym piskiem.
Patrząc na Veri demonicy stanął przed oczami Kruk. Dziewczyna oparła brodę na kolanach i zapatrzyła się w morze.
Piosenka ucichła, Veri zaczęła wybgrzebywać z piasku muszelki i kamyki. Ciszę przerywały już tylko krzyki mew i szum fal.
Do czasu.
Jak tu pięknie. - odezwał się przepełniony ironią, znajomy głos. Dobrze się bawisz?
Tak, ale potem przyszłaś ty.
Nieprawda. Aj aj, mała kłamczucha. Wcale ci nie do śmiechu. Zresztą nie dziwię ci się...
Wiesz, że nie spytam dlaczego tak sądzisz. Więc czemu mi tego po prostu nie powiesz?
Ale wiedząc, że wiesz że ja wiem jest to bardzo zabawne, nieprawdaż?
Nie.
Do rzeczy. Wiesz czemu jesteś sama?
A Veri?
Pomińmy ją. Obiecane Dziecko się nie liczy.
Dlaczego?
Ty chyba chcesz odwlec odpowiedź na to pytanie...
Znam odpowiedź. Brzmi: Chcę być sama.
Błąd! I tu jesteś w błędzie. Ty nigdy nie chciałaś być sama. Potrzebujesz innych. Rzecz w tym, że...
Przestań.
... że oni nie potrzebują ciebie.
Kłamiesz.
Czyżby? Czy możesz mi więc powiedzieć, gdzie są twoi przyjaciele? Gdzie jest VolvE? Skha? Gdzie jest wilkołaczka, którą przyniosłaś na własnych rękach?
Oni... oni są...
Nie wiesz. Nikt ci nie powiedział gdzie się udaje... Widziiisz?
Przesadzasz. Istnieje coś takiego jak prywatność. Ale ty nie możesz wiedzieć co to -.-
Tłumacz to sobie jak chcesz. Faktem jest że cię wystawili.

Kaido zacisnęła pięści ze złości.
Głupia jesteś! Jesteśmy na tyle dorośli, żeby...
Co ty wiesz o dorosłości. Dziewczyna, która doprowadza do masakry w swojej wiosce, bezmyślnie przyłącza się do zgrai najprzeróżniejszych dziwadeł, a potem stopniowo niszczy ich świat.

Kaido zamarła.
... C-co?
Kogo szukał... Veigot? Tak go nazywacie?
Demonica nie odpowiedziała.
Kogo szukał Kruk, za którym przyszedł Samael, który zabił VolvE?
Demonica nie odpowiedziała.
Kto nie był w stanie poradzić sobie z małym stadkiem ptaków i nie pomógł Krukowi?
Demonica nie odpowiedziała.
Czy nadal uważasz sie za dorosłą? Czy nadal myślisz, że wspólna podróż była dobrym pomysłem?
Kaido ukryła głowę w ramionach.
Pogorzelisko po twoim domu powinno cię czegoś nauczyć. Powinnaś zostać w ukryciu. Ale nieee... "Rozwalmy życie komuś jeszcze, ha-ha!"

Nieopodal Veri powoli wstała z mokrego piasku. Już od kilku dobrych chwil woła Kaido by zobaczyła, jak ta fajnie wskakuje do wody. Dziewczynka wpatrywała się w skuloną, drżącą demonicę, która nie odpowiadała na wołanie.

Pchasz się na siłę do "ratowania świata", a nie umiesz w pełni wykorzystać mocy, jaką ci daję. Kruk i Avirail są potężni, a Samael... chyba nie muszę wyjaśniać.
... N-nie... nie musisz...
Przyznaj w końcu: Nie trzymasz się na uboczu dlatego, że taka jest twoja natura, ale dlatego, że nie masz wyboru. Gdybyś nagle zatrzymała się podczas wędrówki reszta nawet by tego nie zauważyła.
Przestań!
Moje naiwne biedactwo... lubisz ich, niektórych nawet kochasz... i nie przyjmujesz do wiadomości tego, że im zawadzasz.

Kaido była bliska płaczu.
Weźmy na ten przykład... widzisz? Nie mogę się zdecydować, tyle tego jest... O! Proponuję eksperyment. Niedługo wypływamy. Przekonaj się, ile osób w czasie podróży do ciebie zagadnie, hę? Ale się naliczysz, ohoho. Prawie tak samo jak ja w grze "porozmawiaj ze Skha", przedstawić ci wyniki?

- Kaaaido! - krzyknęła Veri, stojąc po kostki w wodzie. Dlaczego ona nie odpowiada? Dziewczynka zaczęła powoli iść w stronę demonicy.

Noo, czemu nie odpowiadasz? Zostaw ich. Ja ci pomogę, razem...
Kaido powoli podniosła głowę.
Odejdź.
Co? Rozśmieszasz mnie...
Zostaw mnie.
Demonica wstała, trzęsąc się ze złości. Spojrzała w swoje odbicie w wodzie. Tak wściekła nie była jeszcze nigdy.
Jak śmiesz mówić tak o moich przyjaciołach.
Hahaa! Przyjaciołach... ale... dlaczego próbujesz blokować przede mną swój umysł? Nawet się nie wysilaj, to na mnie nie...
Nienawidzę cię.
Niewdzięczna! po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam...
- głos Kaina wydawał się lekko zirytowany.
- NIENAWIDZĘ CIĘ!
Te słowa Kaido wykrzyczała na głos. Stadko mew odleciało spłoszone.
Taaak... nienawiść... koncentruj ją w sobie, napawaj się nią...

Veri stanęła jak wryta - dlaczego Kaido krzyczy? Czy coś się stało?
- Kaido?- Dziewczynka podeszła do głazu, na którym stała demonica i zadarła główkę do góry.
Kaido spojrzała na nią z wściekłością.
Zostaw mnie - wysyczała zimnym, nieprzyjemnym głosem.
Veri popatrzyła na Kaido swoimi wielkimi, błękitnymi oczami z dziecięcym zdziwieniem.
- Przecież ja pytam się Kaido...
Coo? Ty mały potworze, jakim cudem...
Veri przybrała groźną minę. Wyglądała pociesznie.
- Odejdź stąd! Zostaw Kaido! - wrzasnęła, grożąc demonicy palcem. - Potwór! Ty jesteś potwór!
Kaido poczuła, jak gniew ustępuje. Czyżby potężny Kain przestraszył się słów małej dziewczynki?
Jestem ci potrzebna. Nie przemienisz się spowrotem. Tylko ja mogę ci pomóc odnaleźć Kruka.
Po tych słowach wszelkie głosy ucichły. Kaido odzyskała kontrolę nad swoim ciałem. Była pewna, że może nawet powrócić do swojej normalnej postaci, lecz nie zrobiła tego.
- Kaido?
Demonica spojrzała na Veri.
- Jesteś wielka - zaśmiała się, po czym zeskoczyła z głazu i wzięła dziewczynke na ręce.
- Wielka? Jak tata? Czy jak smok? - Veri nie zdawała sobie sprawy, co przed chwilą zrobiła.
- Jeszcze większa... Wracamy do reszty?
Na twarz Kaido powrócił usmiech. Jedyne co ją teraz trapiło to dziwne określenie Veri.
"Obiecane Dziecko"?....


-----
Kain jest wredny. I często kłamie.
... A może to nie były kłamstwa?
Kto wie, tse tse tse...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kruk
Kadawer



Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 387
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: siedziba szatanaXD

PostWysłany: Sob 20:58, 30 Wrz 2006    Temat postu:

Scarro po kilku dniach pobytu dziwił się, że w ogóle chciał uciekać z Areny.
Wtedy jeszcze nie wiedział, że ci z gladiatorów, którzy przeżyją kilka pierwszych walk, są przenoszeni z lochów do budynków o dużo wyższym standardzie, bo dostarczają gawiedzi lepszej rozrywki, niż reszta motłochu, która ginie w pierwszych sekundach starcia z gigantyczną dżdżownicą, albo równie "groźnym" potworem.
Dodatkowo, Czempioni mieli do dyspozycji luksusowe apartamenty, z których niemal nie chciało się wychodzić, z prywatną salą treningową, niewielką łaźnią.
Scarro, po bestialskim wyrżnięciu wszystkich żyjących Czempionów, nie miał godnych przeciwników, więc mógł oddać się treningom, podczas których intensywnie myślał o swojej przeszłości, o tym kim był.
Kadawer.
To jedno słowo znaczyło dla niego bardzo wiele, najchętniej udałby się do ich słynnej Akademii, bo tam na pewno dowiedziałby się prawdy o swojej przeszłości.
Ale, mimo dość dużej swobody, a nawet możliwości przechadzek po miasteczku gladiatorskim, nie wolno mu był opuścić miasta.
To był mały problem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kruk dnia Nie 12:57, 01 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 8:34, 01 Paź 2006    Temat postu:

-Ciekawe skąd był ten smok- powiedziała po raz nie wiadomo który Sasani.
-Jeśli powiesz to jeszcze raz, to już nigdy nie zobaczysz tego smoka. Ani żadnego innego.- mruknął Móri. Jak demonica się czymś zaciekawi potrafi być denerwująca. Sasani przystanęła.
-Czy ty mi grooozisz?- zapytała z szerokim uśmiechem.- Jeeeeej, nie sądziłam że doczekam tego dnia!! Hurra!!
Kot wpatrywał się zdumiony w Sasani, która zaczęła tarzać się ze śmiechu po trawie.
-Coś . Ty. Wypiła.
Zero reakcji.
Nagle zdumiona demonica uniosła się kilka centymetrów do góry. Oczy Móriego błyszczały.
-Coś ty wypiła, pytam jeszcze raz.
Demonica otrząsnęła się.
-Nie wiem... To tak ładnie pachniało... nie mogłam się powstrzymać...- demonica znowu roześmiała się.
-hm... chyba tam był gaz rośmieszający... -nagle Móriemu przemknęła po głowie pewna myśl- Albo coś gorszego....- dokończył ciszej. -Spal się- powiedział głośno.
-Coo? -Zapytała Sasani między śmiechem.
-Mówię ci, widziałem już kiedyś coś takiego. Godzina mija, jesteś w czyjejś władzy.
Demonica pokiwała lekko głową. Dookoła niej zaczęły pojawiać się płomienie. Nagle w miejscu w którym stała był już tylko popiół. Móri machnął ogonem.
-Raz.... -mruknął.
-Dwa...
-Trzy...
Pojawiły się płomienie. I znów w tamtym miejscu stała Sasani.
-Uff, nareszcie- powiedziała.- Następnym razem jak będę chciała wypić coś dziwnego to mnie powstrzymaj.
-Następnym razem to nie oddalaj się beze mnie.
Sasani z uśmiechem kiwnęła głową.
-Ile ty tak właściwie masz lat? - zapytała.
-O, patrz, Kaido i Veri...- powiedział Móri.
-NIE ZMIENIAJ TEMATU, KOCIE!!
-Ciekawe co one tu robią...
Sasani spojrzała na Móriego.
-A myślałam że sprawa wieku to delikatna sprawa dla kobiet...
-Odczep się! Po prostu nie wiem! Myślisz że liczyłem czas będąc kotem?
-A zanim byłeś?
cisza...
-A ty ile masz lat?- zapytał tym razem Móri.
-Nie twoja sprawa- roześmiała się demonica. -No dobra, sprawę wieku możemy zostawić sobie. I tak wiem że masz ponad setkę.
-A ty ponad tysiąc.
Przez chwilę oboje stali w milczeniu, potem oboje się roześmiali.
-No dobra, może chodźmy do nich- zaproponowała Sasani.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Śro 14:43, 04 Paź 2006    Temat postu:

Cenere podrapała sie po głowie. Karty... pomyślała przypominajac sobie treść listu, który nazwała Pergaminem Inferno. Gdzie grają... wyciągnęła z kieszeni kawałek mapy. Przyjrzała się i zobaczyła mały pub zaznaczony atramentem na mapie. Zaczęła podążać zgodnie z fragmentem mapki.
- Kra.
- Wiem...
- Kra. Kraaaaaa.
- Uchum.
- Kra.
- Ta?- Cenere złapała Darkstorma za szpony i po chwili leciała wraz z nim. Prosto do baru, gdzie jeden z kamieni Amuletu ciągle jeszcze mógł być.
Gdy dotarła tu, gdzie chciała, jej oczom ukazała się dobrze prosperująca knajpa. Weszła ostrożnie do środka.
- Uwaga! Znał ktoś niejakiego... Edwarda Tobina?
Jeden z mężczyzn siedzących przy stoliku w kącie odezwał się.
- Ja. Może omówimy to przy szklaneczce wina?
- Piję tylko krew.- prychnęła Gryndei.
- Em... a więc krwi?
- Chętnie- ukłoniła sie lekko. Nigdy nie lubiła dygać.- Twojej.
Jeden skok i już stała obok podrywacza. Jeden zamach i leżał na ziemi z rozerwanym brzuchem. Jeden błysk kłów i już był pozbawiony krwi do ostatniej kropelki.
- Ktoś jeszcze?- warknęła lisica.- Wszyscy podzielą jego los, jeżeli nie znajdzie się ktoś znający Tobina!!!
- ja... trochę...- mamrotał jakiś facet.
Cen wyciągnęła go przed pub. Po chwili wiedziała już wszystko. A on wiedział tylko to, że zaraz spotka sie z diabłami na Dole.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Domka :)
Gość






PostWysłany: Śro 16:41, 04 Paź 2006    Temat postu:

Cenedess nie mogła już znieść milczących spojrzeń Lil, które przyprawiały ją o dreszcze. Wyszła więc na zewnątrz.
Od razu uderzył w nią lodowaty wiatr, rozwiane włosy na chwilę zasłoniły jej oczy. Jakaś mokra papierowa torba, porwana przez podmuch z chodnika, uderzyła ją w twarz i, co gorsza, odmówiła odklejenia się. Elfka postąpiła na ślepo parę kroków przed siebie i machając dziko rękami, potknęła się.
Wyrzuciła wreszcie torbę. "Świetnie" pomyślała, wciąż leżąc w poprzek chodnika. "Nie dość, że potargana, to jeszcze brudna. Może niech jeszcze zacznie padać."
Jak na zawołanie, w sekundę później lunął rzęsisty deszcz.
Podniosła się wreszcie na nogi i zaczęła już myśleć, że chyba lepiej będzie wrócić do domu i przespać sie na niewygodnym stole, czując na plecach wiercące spojrzenia małej Lil, gdy coś dotknęło jej nogi. Odwróciła głowę i ujrzała jakiegoś pokracznego stwora.
- Fuuu...takiego szkaradztwa jeszcze nie widziałam. Co, mały brzydalku, jesteś głodny?
Stwór nie dał po sobie poznać, że zrozumiał obelgę, tylko trącił ją ponownie nosem.
Elfka, mimo że Cuś nie podobało jej się za bardzo, a w dodatku śmierdziało jak mokry pies, pochyliła się, by wziąć go na ręce i dać jedzenie.
Ale Cuś okazało się lubić pokarm, którego niestety wolała mu nie dawać, mianowicie ugryzł ją w palec.
- AUU!! Co ty wyrabiasz?!
Ale to był dopiero początek. Cuś obiegło zaskoczoną Cenedess z szybkościa niemalże równą wypuszczonej z łuku strzale i skoczyła jej na plecy, ciągnąc za włosy.
Cenedess zdecydowała, że koniec z dokarmianiem bezpańskich Cusiów. Jedną ręką próbowała ściągnąć z siebie śmierdzącego stwora, drugą wyjęła zza paska sztylet.
Cuś zeskoczyło z niej i stanęło naprzeciw. Elfka mogłaby przysiąc, że uśmiechało się drwiąco, choć nie wiadomo było, gdzie ma usta. Postanowiła skończyć to jednym szybkim ruchem i rzuciła w Cuś sztyletem.
Ale tu spotkało ją zaskoczenie. Stwór uchylił się i w tej samej sekundzie ugryzł ją w kostkę. Czując ciepło spływającej po zmarzniętej nodze krwi, elfka z furią podniosła sztylet z ulicy i odwróciła się za obiegającym ją wokół Cusiem.
- ACH, CHOROBA JASNA!!! - elfka była zwinna i szybka, ale to co robiła ta pokraka przekraczało nawet jej możliwości.
W końcu jednak dopięła swego.
Wyjęła sztylet z głowy Cusia i odwróciła się.
Ale Cuś najwidoczniej mógł się odradzać, bo znowu poczuła ból w (tej samej, na nieszczęście dla pokraki) kostce.
Cenedess pociemniało w oczach.
Kopnęła Cusia z taka siłą, że wylądował po drugiej stronie ulicy, walnął w stojące tam beczki i zniknął pod kupą skrzynek, które się na niego zwaliły.
Chyba jednak lepiej było zostać w domu.
Powrót do góry
trenerka
Rachel Dark



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wydaje mi się, że Łódź

PostWysłany: Śro 16:58, 04 Paź 2006    Temat postu:

Felix się niepokoił. Wiedział, że Rachel jest zaradna i umie sobie radzić, a mimo to martwił się.
-Chyba bracia już tak mają. - mruknął do siebie. – Martwią się o swoje siostry. Często niepotrzebnie.
Nikt mu nie odpowiedział. Zresztą nic dziwnego. Poza nim w jaskini było tylko kilka jaszczurek kryjących się między skałami. Felix trochę się nudził. Był przyzwyczajony do obecności Rachel. Jej nieobecność była prostu nienaturalna dla niego. Felix położył się na ziemi. Obserwował jaszczurkę, która powoli wspinała się po głazie. Wyżej i wyżej. W jaskini panowała zupełna cisza.
<plask>
Felix gwałtownie się zerwał. Kilka metrów za nim znajdowało się dziwne stworzenie. Wyglądało jak smok po ciężkiej chorobie czy nawet w trakcie jej.
-Fatalnie wyglądasz, wiesz? – spytał Felix siadając. Stworzenie nie budziło jego zaufania dlatego udał, że traci czujność. – Umiesz mówić?
Stwór bezceremonialnie skoczył w stronę Felixa, który bez najmniejszego problemu unikną ataku.
-Nieładnie atakować bez przedstawienia się.
Stwór zasyczał i ponowił atak. Felix wciąż unikał ataków.
-Na twoim miejscu bym stąd poszedł, bo w końcu cię zabiję. Nic do ciebie nie mam, więc lepiej odejdź póki możesz.
Stworzenie zignorowało go i ponowiło atak.
-Jak chcesz.
Felix otworzył lekko pysk spod którego wytrysnęło ciemne światło. Demon milczał tylko dlatego, że w czasie tego ataku nie mógł mówić. Stworzenie spojrzało zdziwione i po raz kolejny rzuciło się na Felixa. Tym razem demon się nie ruszył. Gdy stwór był już blisko otworzył pysk, w którym znajdowała się spora ciemna kula. Nim stwór w ogóle zarejestrował ten fakt z kuli wystrzelił promień mocy w tym samym kolorze co kula. Stwór krzyknął. Dopiero wtedy Felix odskoczył. Z bezpiecznej odległości patrzył na dziwną istotę, w której obecnie znajdowała się dziura. Dokładnie w tym miejscu gdzie uderzył promień. Jej ciało po prostu stamtąd zniknęło. Stwór rycząc zaczął się wycofywać zostawiał za sobą smugę topiącą kamienie. Kwas? Felix popatrzył na to co zostało ze smok i aktualnie próbowało opuścić jaskinię. Demon nie gonił go. Nie chciało mu się dobijać stworzenia, które następnym razem zastanowi się parę razy zanim go zaatakuję. Poza tym atakowanie rannego stworzenia to głupota, gdyż szansa, że cię zrani jest dwa razy większa. Felix nie chciał głupio ryzykować. Gdyby zrobił sobie krzywdę Rachel chyba by go zabiła.
------
Rachel miała jednak w tej chwili poważniejszy problem. Był to oczywiście kac.
-Mój łeb – jęknęła, gdy tylko się obudziła. Nie zwróciła nawet uwagi, ze znalazła się w hotelu.
Nie cierpiała tego uczucia. Szybko wzięła do ręki swój plecak i zaczęła wyrzucać różne rzeczy na podłogę. Były tam fiolki, jakieś talizmany, para butów, jakiś stary sztylet, kilka kartek i mała, różowa, gumowa piłeczka. W końcu
Rachel dokopała się do tego czego szukała. Wyjęła na wpół opróżnioną butelkę czegoś co wyglądało jak sok malinowy. Wyjęła korek i wzięła spory łyk napoju. Była to specjalna mieszanka ziół usypiająco, leczniczych. W zamyśle miano ją stosować na ciężko rannych osobach, ale Rachel uważała, że w ten sposób może ją lepiej wykorzystać.
Obraz zaczął się zamazywać. Rachel zachowała dość przytomności, by zakorkować butelkę, po czym zapadła w sen. Na podłodze wciąż leżały jej rzeczy, a butelka tkwiła w ręce dziewczyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Czw 12:28, 05 Paź 2006    Temat postu:

- TO THE BATTLEMENTS!- ryknęła radośnie Cenere lecąc wraz z Darkstormem.
Gdy dotarła na miejsce, jej oczom ukazał się duży zamek. Wpadła na jego ogromne blanki i zaczęła dokonywać mordu. Biegła siekajac kolejnych strażników. Pokonywała drabiny, pułapki i zastępy wrogów. W końcu ujrzała drewniane drzwi. Wywarzyła je jednym kopniakiem. A wewnątrz czekał już zaalarmowany La-Rouxe.
- Witaj, madame. Poinformowano mnie o tym, że przybędziesz.
- Dzień dobry. A teraz... En garde!- ryknęła wyciągając Szablę i atakując admirała. Zrobił szybki unik i wywinął szpadą. "Szermierz", pomyślała Cenere. Wbrew pozorom te z wyglądu niezbyt groźne osobniki były ohydnymi, wrednymi potworami. Powtórzyła atak i odskoczyłą. Zadziałało, ale słabo. Obrywajac kolejne ciosy zaczęła gorączkowo myśleć. I nagle coś wpadło jej do głowy.
Przeskoczyła przeciwnika. Odwrócił sie na pięcie.
- Wybacz.- zagadnęła.
- Za co?
- ZA TO!!!!- zawyła i kopnęła mężczyzne z kolana w brzuch. Znów skoczyła, odbiła mu sie od głowy i zaatakowała z tyłu. Manewr poskutkował. Zaczęła z nieludzką szybkością uderzać do szablą. Był bardzo wytrzymały, i widać pd niepozornym płaszczykiem skrywało się opancerzenie. Jednak od silnych ciosów powoli zaczął przesuwać sie w stronę ściany pomieszczenie. Atakowała coraz szybciej.
Pewnie zadacie sobie pytanie, dlaczego Gryndei nie zmieniła się w Behemotha. To proste. Owy stwór potrzebuje dużego pola manewru by skutecznie atakować. W przypadku małej salki, takiej jak ta, jej ataki byłyby równie efektowne jak galop konia w toalecie.
- Oddawaj kamień.
- Jaki kamień?- La-Rouxe udawał że o niczym nie wie skomląć z bólu.
- Do diabła! Wiesz który! Dawaj!
- A co z tego będę miał?
- Kamień mniej. No i oszczędzę ci życie.
- Dobrze...- jęknął, upadł na kolana i zaczął przeszukiwać kieszenie. Po chwili podał lisicy szkarłatny, lściący kryształ w kształcie rąbu.
- Wiesz co?
- Co?- zaskomlał admirał.
- NIGDY NIE UFAJ SKRYTOBÓJCY!- zaśmiała sie szyderczo Cenere, złapała mężczyznę za kołnierz i zamieniając sie w behemotha (-A co mi tam, najwyżej sie zaklinuję) cisnęła nim o scianę. Osunął się powoli, zosawiając na ścianie pasmo krwi.
Gryndei kopnęła trupa z obrzydzeniem i z rzadkim, acz przyjemnym uczuciem satysfakcji opusciła zamek.

Dobra rada. Nie używaj słów, których nie umiesz napisać. Ostatnie zdanie twojego posta, to absolutne mistrzostwo bełkotu. Najwyższy poziom światowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniaaaaaaaaa
Dark Angel



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z twierdzy chaosu :D

PostWysłany: Czw 17:09, 05 Paź 2006    Temat postu:

-Chcesz iść ze mną?
- Ja...ja nie wiem... - Nitrie nie wiedziała co ma powiedzieć. Czuła że powinna zostać w pobliżu wampira z tortem, lecz czuła również że powinna być blisko OP. Cóż mam teraz zrobić? -pomyślała i ponownie poczuła straszliwy ból w łapie.
- Ja chyba jednak zostane... - powiedziała pochylając łeb z nadzieją że nie zrani to uczuć wilka - Ja nie bardzo dam rady tak iść - ciągneła wskazując kudłatym łbem ranną noge - Czuje że musze tu zostać.... Coś mnie tu trzyma.. - dokończył delikatnie unosząc sie z ziemi.

****

Orion przelatywał nad lasem, wypatrując w nim drobnej postaci Nitrie. Zależało mu by prędko się znią spotkać. Był głodny. Postanowił wylądować i upolować co kolwiek co da się zjeść, a dopiero później wznowić poszukiwania. Stawiając łapy na ziemi spostrzegł w oddali zająca. Wiekimi susami podążał w jego strone, gdy nagle coś usłyszał. Zatrzymał się. Wolał nie ryzykować biegnąc za zającem.
Ktos krzyczał? Pomyślał i podszedł bilżej miejca skąd dochodził dźwięk. Nic nie zauważając podleciał na najbliższą gałąźć i usadowił się na niej. Ku jego zdziwiniu około 200m. przed nim bawiła sie mała dziewczynka Czyżby była sama pomyślał, lecz zauważył kogoś jeszcze siedzącego niedaleko małej. Przyglądał się przez chwile dziecku, ale dwie nie przespane noce dały o sobie znać. Zasnął zapominając o głodzie..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 19:33, 05 Paź 2006    Temat postu:

Sasani podeszła do Kaido. Przynajmniej zaczęła. W połowie drogi nagle zniknęła. Kaido, Veri i Móri spojrzeli naraz w miejsce gdzie przed chwilą stała. Nic się nie zmieniło. Nie było tylko jednej osoby...
-Sasani?

---

Demonica rozejrzała się dokoła. Tylko ciemność. Nic. Nie widać ścian. Tylko czarna, nie kończąca się przestrzeń... Sasani postąpiła krok naprzód. nic. Spróbowała rozpalić ogień. Udało jej się. Mały, delikatny płomień. Zamknęła oczy. Powoli usiadła i dotknęła ręką tam, gdzie powinna być ziemia. Wyobraziła sobie trawę i... poczuła ją. Otworzyła oczy. Pod jej ręką wyrosła zielona, bujna trawa....

---

Trójka wpatrywała się uporczywie w to miejsce. Veri uśmiechnęła się.
-Ja tez chcę!- powiedziała patrząc się w Kaido.
-Lepiej nie- powiedział machając ogonem Móri-Poczekamy chwilę, pewnie wróci.
Zaraz gdy to powiedział, demonica pojawiła się.
-Wiecie co, chyba tam jest jeszcze nie odkryty wymiar- uśmiechnęła się- ale strasznie ciężko będzie go kształtować, bo trzeba wszystkiego dotknąć....
Wszyscy się uśmiechnęli. Taaak, jak się kilka osób za to weźmie to to może ciekawie wyglądać. Sasani popatrzyła na Kaido i Veri.
-No to co, pomożecie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abacusca




Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:20, 05 Paź 2006    Temat postu:

OP sie zaniepokoiła. Myślała ze to Falcon trzyma Nitrie w tym miejscu. OP spuściła łeb i bez słowa zaczela isc w kierunku bagna. Po chwili zaczeła biec. Było widac ze płakała. Rozłozyła skrzydla i zaczeła leciec. Pazur został. Miał pilnowac Nitrie. Po kilku minutach lotu OP wylądowała. Rozglądneła sie i nagle zaczeła ją bardzo bolec głowa. Usłyszala głos w swojej glowie. Nitrie tez go usłyszała.
Nie złapiesz mnie! Nitrie została wiec masz małe szanse na przezycie!
-To co? Wygram! A ty bedziesz tym razem lepiej pilnowany! Nie uciekniesz!-OP pomyślała.
Naprawdę? Nitrie by tego nie chciała!
-Zamknij sie! Nitrie nie wie ze jestem jej krewną!
Wie! Ona nas słyszy! Zdradziłas sie zanim ona sie przygotowala na to! Hahaha!
-Nie! Nie! Kłamiesz! KŁAMIESZ!
Tym razem nie kłamię! Ona zginie! Tak jak ty! Gdyby teraz z tobą poszła to bys mogła ocalec ale teraz...
OP poczuła silny ból. Usłyszala cos za sobą. Odwrócila sie. Zobaczyła smoka. Miał zamiast łusek pióra, kły i pazury wieksze od głowy. Miał 200 cm wzrostu. Rzucił sie na OP i ugryzł ją w lape. Ona odskoczyla i zaczeła uciekac. Ból uniemozliwial jej szybki bieg. Upadła a smok chwycił ją za ogon i zaciągnał w las. Była tam wieza. Wszedl do niej. Zostawił OP przed wejsciem. Ona nie mogła wstac. Widziała wszystko we mgle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniaaaaaaaaa
Dark Angel



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z twierdzy chaosu :D

PostWysłany: Pią 19:33, 06 Paź 2006    Temat postu:

Nagły hałas nadlatujących ptaków obudził Oriona. Wystraszony nie wiedząc kiedy zsunął się z gałęzi, nie zdążając rozprostować skrzydeł. Po chwili poczuł przeszywający ból skrzydła. Rozbudził się zdając sobie sprawe z tego że skrzydło może być złamane. Hałas powodowany upadkiem jego ciała z wysokości zwrócił uwage stworzeń siedzących w pobliżu. Orion zawył z bólu i upadł na trawe wpatrując sie w niebo.

*****

Wilczyca zauważyła oddalającą się OP. Jej serce zawyło z bólu wraz z jej pyskiem dającym znać że łapa nie przestaje boleć. W głębi sercu zrobiło się jej źle, bardzo źle. Nie chciała urazić wilczycy. Spojrzała w strone Orła siedzącego na gałęzi i poczuła starszliwy ból w głowie. Słyszała głosy. Ktoś rozmawiał. Nitrie potrząsła głową, jakby miało złagodzić to jej ból i wyciszyć rozmowe. Zraz, to głos.... OP! pomyślała. Usłyszała każde słowo tworzące dialog i coraz bardziej nie rozumiała co się wokół niej dzieje. Kiedy usłyszała o swoim pokrewienstwie z Orlim Piórem, serce jej zamarło. Przestał czuć bół. Myślała tylko o tym. Nigdy nie spotkała nikogo "pokrewnego". Zrozumiała, że musi dogonić wilczyce. Chciała jej pomóc. Rzuciła ostatnie spojrzenie w miejsce gdzie znajdowal się wampir i zawyła. Miała nadzieje że OP jej odpowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abacusca




Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:43, 07 Paź 2006    Temat postu:

Gdy OP usłyszała wycie, także prubowała zawyć ale jedyny dźwięk jaki wydobył się z jej gardła to cichy jęk. Prubowała wstać ale nie mogła. Znowu zaczeła ją boleć głowa.
Znowu jesteś sama... Prawie mi ciebie żal-OP usłyszała głos w swojej głowie. Nitrie także.
-Nie uda ci się. Ktoś mnie na pewno uratuje.-powiedziała OP.
Naprawdę? Kto? Nitrie powinna z tobą pujść. Ale nie chciała aż tak z tobą iść. Bała się czegoś. Mnie!
-Zamknij... się!
Tu cię boli! Nie chcesz być sama? Boisz się?
-20... lat... przeżyłam... sama!
Daj sobie spokój! Mój smok wydusi z ciebie gdzie sie znajduje...
-Nie! NIE! Nie uda ci się! Jak nie ja to Nitrie cie zabije!
Ja nie żyję. Ja jestem tak jakby... zjawą. A teraz wybacz ale muszę nadal poszukiwać tego Amuletu.
Smok przyszedł i chwycił OP za ogon. Zaciągnął ją do wieży. Puścił ją, przykłuł do ściany łańcuchami i pokazał kły.
-Co? Chcesz... mnie... nastraszyć?-mówiła OP. Coś czuła. Jakby ta wieża odbierała jej życie.
-Gadaj!-powiedział smok.
-Nie!
-Zaraz się przekonamy!-smok chwycił łuk OP i złamał go. Ten łuk to była pamiatka z pierwszej wyprawy OP. Bardzo go lubiła. Gdy zobaczyła jak smok łamie jej łuk wściekła sie. Smok uderzył ja w pysk.
-Powiesz?-spytał.
-Nie.-odpowiedziała OP. Smok uderzył ja drugi raz. Łańcuchy zacisneły się bardziej. Smok założył jej obrożę z kolcami. Mocno ja zacisnął, tak ze OP miała trudności z oddychaniem. Zawyła. Usłyszała to Nitrie. Wycie znaczyło: "Pomóż mi! Jestem w wiezy Falcona! Proszę!".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RavenWings
Lord Chaosu



Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z Acherus: Ebon Hold

PostWysłany: Nie 11:49, 08 Paź 2006    Temat postu:

Cenere znów dumnym krokiem zmierzała przez miasto. Tym razem chowała się jednak pod płaszczem, w którego fładach ukryta była sakiewka z szkarłatnym kamieniem.
- Kra.
- Okay. Gratuluję- odparła sarkastycznie lisica.- A teraz przydaj się i poszukaj wiesz kogo.
Kruk posępnie skinął głową. Cenere poszła dalej.
Po kilku godzinach ptak wrócił.
- Kra.
- Okay. Gratluję.- powtórzyła dziewczyna.- A teraz zaniesiesz mnie tam, a ja się po drodze zdrzemnę.
Nine tailska leciała na Darkstormie, a jej ogony powiewały na wietrze. Spała. Spała pierwszy raz od kilkuset lat*, nie licząc oczywiście tego w Domu Chaosu, choć to był raczej stan transu.
Gdy obudziła się, doznała szoku. Zamiast Corwela, ujrzała osobę, którą dość dawno przebiła kolcami*. Stała nad nią Rodezja...
---------------------
*Cenere miała zaszczyt dostąpić reinkarnacji.
*Lordowie Chaosu maja prawo raz w życiu zamienić którąś ze swych części ciała w dowolny metal, substancję itp.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 41, 42, 43 ... 50, 51, 52  Następny
Strona 42 z 52

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin