Forum NEOPETS Strona Główna NEOPETS
Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mroczna Przygoda - oryginalny tytuł, nie ma co
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 40, 41, 42 ... 50, 51, 52  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
abacusca




Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:09, 25 Wrz 2006    Temat postu:

Noc na chodniku obok domu Lilki była przyjemna, mimo twardej podłogi. OP często sypiała w takich miejscach i udawała wilczura. Gdy się obudziła, zajrzała przez okno do domu Lilki. Nie było Pandi. OP wstała i ruszyła tropem Pandi, zostawiając Pazura, lecz węch nie był jej mocną stroną. Gdy weszła do lasu, zobaczyła małego, brzydkiego smoka. Przyglądala mu sie uważnie. Smok skoczył na nia i ugryzł ją w łapę. Ona odskoczyła i momentalnie wyciągneła łuk. Mimo okropnego bulu w łapie strzeliła z łuku normalna strzałą, która przygwoździła smoka do drzewa. Kwas powoli przeżerał metal. OP podeszła do smoka i zaczeła mu sie przyglądac. Smok piszczał i prubował sie wyrwać. OP odwróciła sie i zamknęła oczy. Powoli szła w kierunku miasta, ale żal jej było smoka. Kwas przeżarł metal i smok podszedł do OP. Zawarczał i ugryzł się w łapę, opryskując kwasem OP. Ona wyciągneła sztylet i wbiła go unieruchamiając smoka. On zawarczał. OP kopnęła smoka, który uderzył w drzewo. Trzęsła się.
-To nie mogłeś byc ty... Chyba...-powiedziała do siebie cicho i zaczeła szukać Pandi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Biały Kieł
Mieszaniec



Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:40, 25 Wrz 2006    Temat postu:

Biały Kieł szedł ulicą rozmyślając o swoim życiu. " Czy warto było spędzić tyle lat w ukryciu? Czy warto było się ujawnić?" Zadawała sobie pytanie. Teraz wkońcu odnalazła swoją siostrę, ale nie opowiedziała jej dokładnie o tym co robiła gdy poniosła porażkę. Narazie postanowiła nie ujawniać tego przed nią. Tak rozmyślając szła przed siebie. Mijając niewielki lasek usłyszała cichy pisk " co to może być?" pomyslała i skierowała się za głosem. Przedzierała się przez krzewy, pomiedzy dwiema sosnami zobaczyła malutkiego, wychodzonego wilka, który zoabczywszy ją wystraszył się i skulił jeszcze bardziej. Bez zastanowienia zmieniła się w wilczycę i podeszłam bliżej. Wilczek spojrzał na mnie smutnymi oczkami. Zrozumiała, że jest sam, że rodzice go zostawili.
- No już malutka, wszystko będzie dobrze - Biała zmieniła się w "człowieka" i wzieła szczenię na ręcę. Podczas gdy Biała szła do domku Lilki, zastanawiała się jakie imie dać wilczkowi.
- Wiem, nazwę cię Ashina. Będziesz moją towarzyszką - powiedziała a Ash chyba się ucieszyła gdy usłyszała tę wiadomośc bo wesoło zamachała ogonem.
*********
- Skąd go masz? - spytała Rod swojej siostry, gdy ta weszła do domu z małym wilczkiem.
- Znalazłam ją w lasku. Wyczytałam z jej spojrzenia że nie ma rodziców i ją wzięłam.
- Dałaś jej jakieś imię?
- Tak, Ashina
- Ładne - spojrzała na wychudzoną Ash. - Przydałoby się ją nakarmić... - przyniosła miskę mleka. Ash wypiła ją szybko i wesoło zaczęła biegać po całym domku


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abacusca




Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:04, 25 Wrz 2006    Temat postu:

OP szukała Pandi, szukała i szukala ale jej nie znalazła. Postanowiła wrócić do domu Lilki, a raczej na chodnik obok. Podczas swojej wędrówki do miasta, poczuła coś. Zapach wilka. Postanowiła isc tym tropem. Szła kilka minut i dotarła do miasta. Podeszła do domku Lilki i zaglądnela przez okno. Zawiodła się bo myślała ze jest tam Pandi. Zobaczyła za to malego, wychudzonego wilczka.
-Hej! Hej mała! Co tu robisz?-spytala wilczka cicho. Rozglądneła się. Prubowała sie schowac gdy BK na nia popatrzyła ale nie udało jej sie. Schowała sie pod onem i słuchala co robi wilczek. Nie wiedziała co robi wilk w domku ludzi. Pazur sie zbudzil i poleciał znaleźć cos do jedzenia bez slowa. OP spojrzała przez okno po raz kolejny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mrumrando
Wampir



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 689
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: fioletowa krypta in Goleniów

PostWysłany: Wto 13:36, 26 Wrz 2006    Temat postu:

Mrum siedziała w szafie nasłuchując odgłosów z pokoju.
"Nic nie słychać co?"
Sama nie wiedziała co o tym myśleć. Na pewno...nie cieszyć.. prawda? Spokojnie, oni nic nie zauważają. Nic. Straszne tak, zdać sobie nagle sprawę tej ślepoty.
"Nudno.."
Może gdyby tak zacząć to ignorować? Da się?
"Nie jestem tym. Zresztą, przypomnę ci o sobie"
Może się zamknie?
"Nie potrafię. Nie chce. Nie widzę sensu."
Może przestanie czytać mi w myślach!?
"Bez nerwów. Nie przestanę. Lubię towarzystwo."
Może..
Drzwi od szafy się zacięły.
"Wychodzimy!"
Mrum jednym mocnym kopniakiem, spowodowała lot koszący drzwi od szafy. Nie patrząc na osoby znajdujące się w środku, wyszła z domku.
Było już ciemno.
"tak! tak! Jeszcze trochę złości! "
Uspokój się.. on lubi jak jesteś zła... Mrum jednak nie mogła się uspokoić. Dziś był ten dzień. Szła przed siebie do miasta. Wiedziała co potrzebuje...
*************************
-A więc? Który? Ten?- Sklepikarz wyraźnie nie był dziś zadowolony.
-Tak.
-Jest pani pewna? Osobiście bym nie polecał.
-Tak. Na pewno TEN.
-No, dobrze...- Sklepikarz spod brudnej lady wyjął, drewnianą skrzyneczkę. I włożył do niej zakup.
************************
W prawej ręce niosąc skrzyneczkę, w lewej ściskając kosę, przemierzała las. Co jakiś czas przebiegały zwierzęta, przelatywały ptaki.
"Co kupiłaś?"
-Jak to? Nie wiesz?
"Nie.. nie skupiłem się"
Tak. Kolejny dzień. Zeszła z ścieżki i weszła między drzewa. Szła szukając odpowiedniego miejsca. Dużo drzew wokół. Taki spokojny zakątek.
"O tam!"
Mrum nie panując nad głową, spojrzała się w lewo. Tak. Oto chodziło. Pośrodku gęsto rosnących, średnich drzewek stał głaz. W miarę płaski. Podeszła do niego i postawiła skrzynkę. Usiadła obok kamienia. Kolejny... otworzyła skrzyneczkę i wyjęła z niej....
"Tort śmietankowy? W fioletowej polewie? Ty chyba sobie kpisz? CO to ma być!?"
-Jak to co. Święto.- Mrum uśmiechnęła się do siebie. Wyjęła z kieszeni łyżkę i zaczęła pałaszować tort.
"Jakie?"
-Odrodziny...kolejny rok.
"Odro.. a! Rozumiem. Kolejny rok odkąd jesteś... martwa."
-Tak. Wszystkiego najlepszego Mrumrando. Zapomniałabym.- Mrum wyjęła z kieszeni świeczkę i zapałkę.
"Nie rób... wstydu! Ale... czego sobie życzysz?"
-Niczego.. zostawię zapaloną. Czego mogłabym sobie życzyć? I tak się nie spełni.
"Masz rację. Nie zniknę. Który to rok? 4? 10?"
-Nie lubię tego tematu- Nigdy nie lubiła.- 410.
"CO!? żartujesz! Niemożliwe! Jakbyś tyle miała.. byłabyś potężnym wampirem już! A ty.. NIC nie potrafisz!"
-Zauważyłam! Ale tak! Tyle mam! i tak! NIC nie potrafię!
Wściekłość przelewała się już... nie każdy może być uzdolniony. Nagle przed nią pojawiło się.. to coś. Wyglądało na przetrawionego i wyplutego smoczka. Pewnie przyciągnał go płomyk...
" Koniec Mrumrando. Starczy złości teraz ja!"
-Nie... tak
Mrumrando wstała i podsunęła kawałek tortu smoczkowi. On najpierw nie pewnie na nią spojrzał.. po czym rzuciła się jej na rękę. Zostawiając głęboką ranę. Upuściła tort i i uderzyła końcem kosy smoczka. Jednak mały wstał i był gotów do kolejnego ataku.
-hahahahahahaha-Spojrzała na niego.-daj spokój maleńki.
Czerwone oczy Mrumrando świdrowały smoczka. Z jej dłoni zaczęła spływać czarna, smolista maź. Rzuciła nią koło smoczka... który zaczął to zlizywać.
-Tak, ty też lubisz trochę złego zszamać- uśmiechnęła się.. nie bł to już zwykły uśmiech. Taki uśmiech po prostu przeraża.
Smoczek popatrzył się zdziwiony na nią i odszedł.
-Zrozum Mrumrando...zrozum.
Upadła. Całe dłonie i ranę miała w czarnej, smolistej substancji. Leżała na plecach.
-Dziękuję za prezent...boli
"Ma boleć"
Wpatrywała się w księżyc. Kosa odbijała jego światło. To chyba będzie ostatni zjedzony tort... jeśli wstanę. Obróciła głowę i spojrzała w bok. Tort wciąż leżał, ona tu była. Wszystko niestety istniało. Przez chwilę wydawało się jej, że ktoś tu idzie.. ale teraz mogło się jej nawet wydawać iż obok spada wodospad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abacusca




Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:19, 26 Wrz 2006    Temat postu:

OP wstała i zaczeła isć do lasu. Po kilku krokach wyciągnela łuk. Była tak głodna ze postanowiła złamac zasadę: "Nigdy nie atakuj zwierząt!" Po pietnastu minutach wędrówki, OP stanęła i zaczeła węszyć. Poczula zapach tortu. Oblizała się i zaczeła iśc w strone zapachu. Zobaczyła tort... i Mrumrando. OP cofneła się i wycelowala łuk w Mrumrando, trzęsąc się. Bała się trochę. Zrobila krok do tyłu. Z drzewa zleciał Pazur. Wylądował na torcie i trochę zjadł. OP wzleciała w powietrze ale dalej nie spuszczala wzroku z wampira. Byla gotowa do ataku. Pazur podlecial na ramie OP.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freya
Lewiatan



Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 714
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stare Czaple

PostWysłany: Śro 17:07, 27 Wrz 2006    Temat postu:

Corwel bez większego zainteresowania omiótł wzrokiem zniszczone drzwi zatrzymał się na chwilę na młodym mężczyźnie.
- Pytania, pytania…… Pełno pytań a brak odpowiedzi.
Jego głos zawisł na chwilę w ciemnym pokoju.
- Aby zrozumieć czego chcę trzeba zrozumieć kim jestem.
Corwel wstał i nie zważając na gościa powili przeszedł się po apartamencie.
- Kim jestem? To też ciekawe pytanie. Mógłbym powiedzieć że jestem człowiekiem, ale nie chcę byś myślał że mam cię za głupca. Mógłby także powiedzieć że jestem bogiem – ale to by cię raczej rozbawiło. Nie jestem ani człowiekiem, ani bogiem, ani demonem.
Corwel zatrzymał się przy regałach i zwrócił w stronę gościa.
- Są na świecie istoty stworzone w inny sposób. Nie przez bogów lecz przez ludzi. A właściwie przez ich wiarę, często nieświadomą pogłębioną uczuciami i niewiedzą. Na przykład strachem.
Strach to bardzo silne uczucie, dominuje nad wieloma innymi, i sam się napędza.
Jesteś młody. Potrafisz sobie wyobrazić młodą piękną kobietę. Tak? Wyobraź sobie teraz tą piękną kobietę idącą samą przez ciemną pustą uliczkę. Jest ciemno i cicho, i nagle słyszy jakiś odgłos. Coś jakby stukanie. Kroki.
Ludzki umysł reaguje na różne bodźce. Odgłos obijającej się gałęzi pod wpływam strachu może przypominać kroki. Dziewczyna zaczyna iść szybciej, serce jej dudni, pot spływa z czoła, wydaje jej się że kroki się zbliżają, że ktoś ją goni. Gnana niewiedzą, strachem przed nieznanym, bujną wyobraźnią i strasznymi opowieściami wpada w przerażenie.
- Co ta opowieść ma do ciebie?
- Bardzo wiele. Wyobraź sobie, że kobieta ta może być przerażona do takiego stopnia, że to czego się boji, staje się. Tak wielki przerażenie może sprawić, że mężczyzna, którego się podświadomie bała, pojawi się.
W ten sposób powstałem ja. Oczywiści do stworzenia mnie przyczyniły się irracjonalne lęki wielu pokoleń ludzi. Jestem esencją przerażenia. Wiara ludzi, że coś złego może się kryć w ciemności jest na tyle silna, że stworzyła mnie. Można powiedzieć że jestem Strachem. Jestem skoncentrowaną ludzką wiarą w to co kryje się w ciemności.
Jestem szkieletem siedzącym w szafie, bestią kryjącą się w jaskini, mężczyzną w ciemnej alejce, zakapturzoną postacią na bezdrożu, szelestem w wysokiej trawie i szelestem liści w ciemnym lesie. Jestem tym co kryje się za rogiem.
- Ciekawa historia……
- Owszem. Ale istoty takie jak ja, mają też swoje ograniczenia. Jestem taki w jakiego wierzą ludzie. Obecnie jest pokój, a zło przybrało bardzo elegancki kształt. Intrygi, skrytobójstwa….. Kiedyś byłem inny. Za czasów wojen nie rozstawałem się z ogromnym mieczem, który teraz ledwo mógłbym podnieść. Jeszcze wcześniej bardziej przypominałem bestię z sennych koszmarów, niż człowieka. Można by rzec, że ewoluuję wraz z ludzkim umysłem.
Ludzie boją się tego co jest potężne, więc mam sporo mocy. Mogę zaglądać w ich umysły w poszukiwaniu strachu i przywoływać – dzięki ich własnym uczuciom – zło z ich koszmarów. A ludzkie koszmary potrafią być bardzo pomysłowe.
Jednak istoty takie jak ja musza trzymać się pewnych zasad. Nie mogą „wychodzić poza ramy”. Nie mogę zrobić czegoś czego ludzie się nie boją. Nie zobaczysz mnie na weselach, radośnie śpiewającego wraz z biesiadnikami. Ludzi to nie przeraża, więc ja, jako Strach nie jestem w stanie czynić czegoś co ludzi nie przeraża. Zaprzeczyło by to memu istnieniu. Wszystko co robię ma na celu wywołanie przerażenia.
Nienawidzę światła. Słońce jest moim wrogiem. Słońce jest pozytywne. Ludzie zawsze mówią że z nowym dniem troski znikną. I wierzą w to. I dlatego słońce jest w stanie mnie zniszczyć.
Corwel zawiesił głos na chwilę dając swemu gościu czas na przeanalizowanie tego co powiedział.
- Jak można zniszczyć ideeę?
- Wiedziałem że nie jesteś głupi. Otóż, nie można. Można zabić moje ciało. Powłokę. Symbol. Ale nie można zabić strachu. Mogę zginąć od wielu czynników. Ale się odrodzę. W takiej, czy innej postaci. Po godzinie czy po stu latach. Ale się odrodzę. Bo nie można zniszczyć Strachu.
Do póki ludzie istnieją, do póty będą odczuwać strach.
- Ciekawy wykład Corwelu, ale ciągle nie powiedziałeś, czego chcesz?
- Tak. Teraz możemy przejść do twojego pytania. Napijesz się może wina?


**************************************

Urgh, Kruczor, mam nadzieję ze ci się podoba. Corwel jest „prawie bogiem” a jak wiadomo „prawie” stanowi wielką różnicę. Ale on nie może czynić zbyt wiele dobra i patrzy na świat w inny sposób, więc nie bardzo był interaktywny.
CO do przyczyny dlaczego się zjawił to napiszę w kolejnym poście.

Uf, coś czuję że to może wywołac dyskusję…..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saphira71210




Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:54, 27 Wrz 2006    Temat postu:

Spacer po lesie upływał Rhei i Saph na miłych pogawędkach.

-...wiesz, wydaje mi się, że widziałam już to drzewo
-Nie, nie mogłaś go widzieć, idziemy przecież w tym kierunku, w którym ty nigdy nie poszłaś.
-Bo zaczęłaś mnie szantażować...
-Wiele to podobnych drzew rośnie w lesie?
-Nie. Ale tak powykręcane sosny są raczej rzadkością.
-Jak długo mam ci tłumaczyć, że idziemy źle?
-Na razie delikatnie zasugerowałaś to dopiero raz.
-Myślałam, że się wcześniej zorientujesz...
-No dobra, panno Mądralo, teraz ty prowadzisz
Tu nastąpiła chwila ciszy, podczas której dziewczyny zamieniały się miejscami.
-Saph...idziemy dokładnie w przeciwnym kierunku...
-No właśnie
-...do tego, który ja wybrałam
-No właśnie
-To wiesz...może pójdziemy sobie nawzajem na rękę? Nie pójdziemy aniu tu, ani tam, tylko...tam-wskazuje palcem w dość przypadkowy sposób
-OK, jeśli ty mówisz, że tam, to pójdziemy...tam-gestykuluje w zupełnie innym kierunku niż Rheia
-No to może...tam!
-No dobra, ale ja prowadzę.
-Dobra
***
Cztery zmiany kierunku później wynurzyły się na niewielkiej polance. Saph zdębiała, widząc, co sie na niej dzieje. Ujrzała leżący na ziemi, nadjedzony i nieco rozpaćkany tort, Mrumi, wyglądającą jednak dość przytomnie i niepewnie celującą w nią z łuku znajomą postać. Tego, że za nimi skrada się mała, pokraczna istota przypominajaca nieco wychudzonego smoka, już nie mogła dostrzec.
Stwierdziła, że jakoś musi zapanowac nad sytuacją. Odkaszlnęła głośno i wyraźnie, wymuszając posłuch.
-Dobra, ludzie...-zawachała się-...no, ten, tego...eee...to tak. OP, byłoby miłe, gdybyś nie celowała z łuku w jednego z moich przyjaciół. Co? Tak, tak, kopę lat, też miło mi cię widzieć po raz kolejny, tez się cieszę, że żyjesz, że nic cię nie zjadło itd., tylko bez buziaczków, proszę-podnosi ręce w obronnym geście, lecz w w tym momencie przerwał jej pisk Rhei.
-To coś...to coś mnie ugryzło...-pokazała parę głębokich ranek na przedramieniu, pozostałe po śladach zębów małego, chuderlawego stworzenia, które z całą pewnością nie było smokiem-ten drań łyknął chyba przy okazji sporo krwi-dodała, krzywiąc się.
Uwaga wszystkich nagle skupiła sie na jaszczurze, który dziwacznie zwijał się i skręcał. Powierzchnię jego skóry pokryły czerwone plamy, które natychmiast zaczął sobie rozdrapywac szponami do gołego mięsa i kości. Co prawda bardzo szybko się goiły, ale widok był paskudny. To, co wyciekało z jego ran, wsiąkało w ziemię głośno sycząc.
-*GASP* Kwas? Genialnie, po prostu genialnie...-mruknęła Saph
-I co mu właściwie jest? Uczulony, czy co?-dodała Rhea, nieświadomie zasłaniając dłonią ślad ugryzienia.
Nagle dziwne stworzenie wydało z siebie świdrujący pisk, po czym...no cóż, wyglądało to, jakby zapadło się pod ziemię, ale w rzeczywistości po prostu odleciało. Wszystkie cztery wpatrywały się z osłupieniem w mały skrawek wypalonej trawy. Pierwsza odzwała się Rhea
-No dobra...to czy ktoś mi wreszcie wytłumaczy, kto tu jest kto i co się właściwie dzieje?
______
Rzecz jasna, wszystko dzieje się nieco wcześniej niż rozmowa, którą Corwel prowadzi z Samaelem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abacusca




Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:19, 27 Wrz 2006    Temat postu:

-Przyjaciół? Kolegujesz się z wampirami? Za takie znajomości to ja dziękuję! A na marginesie to jestem wilkiem!-powiedziała OP i wylądowała. Łukiem celowała dalej w wampira. Zawarczała jak wilczur. Podeszla do Rhea.
-Mom zdaniem wampiry to kłopoty! A ten stwór zrobil mi... to!-OP pokazała kawałek wypalonej siersci na łapie.
-Moge wiedzieć... kim jesteście?-powiedział Pazur. OP chwyciła Pazura i posadziła na drzewo.
-Zamknij kłapaczkę!-krzyknela OP. Odwrócila sie do Saph.
-Co tu robisz?-OP spytała Saph.-Myślałam ze jestes... w mule!-OP zaczeła sie cicho śmiać. Pazur spadl z drzewa i tarzał sie ze śmiechu. OP zrobila młynka oczami i staneła na czterech łapach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniaaaaaaaaa
Dark Angel



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z twierdzy chaosu :D

PostWysłany: Śro 18:57, 27 Wrz 2006    Temat postu:

Nitrie zmierzała ku źródłu wody, niedaleko za polaną. Zastanawiała się gdzie jest smoczek i czy nadal gryzie innych. Wtem coś koło niej upadło. Mała jaszczurka. Wcale nie zdziwiło to półwilczycy, gdyż smok był tak wychudzony, że nawet skrzydła wyglądały jak para komarzych skrzydeł. Przelaciał spory kawałek. Podniosła go, lecz odrazu poczuła, małe wbijające się w jej łape kły i kwas wyżerający jej sierść na łapie.
- Auuuu!! - upuściła smoka, lecz ten miał znów ochote doskoczyć do niej. Chwyciła smoczka łapą za skrzydła i niosąc go jak najdalej od siebie szła naprzód. Smok, raz po raz próbował wywinąć się i ugryźć. Nie raz wbił swoje kły w jej łape bardz boleśnie. Nitrie nie wytrzymywała. Wyjeła wolną łapą mały szalik z plecaka i starannie obwiązała pyszczek malucha.
- Teraz mam 50 % pewnoście, że mnie nie dziabniesz - rzekła i szła dalej trzymając na łapach małego przybłęde. Smok próbował zdjąć szalik łapkami, lecz nie dał rady. Niespodziewanie wilczyca usłyszała głosy. Ujrzała z daleka cztery osoby. Wilcze oczy pozwoliły ustalić jej że, jedna to wampirzyca, a druga to wilk. Zdawało jej się że te dwie widziała, lecz pozostałą dwujke widziała pierwszy raz. Może to którejś z nich smok??pomyślała i szybkim ruchem przedostała się przez zarośla w pole widzenia całej czwórki. Wszyscy popatrzyli na nią dziwnie, a szczególnie na to co trzymała na rękach.
- Przepraszam, czy....Auuuuuu - zorientowała się że smok zzsunął z pyszka szalik, a zaraz potem poczuła straszliwy ból w łape. Zkapywał z niej kwas. - czy to wasz smok??? - dokończyła czują straszliwy ból.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kruk
Kadawer



Dołączył: 16 Lut 2006
Posty: 387
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: siedziba szatanaXD

PostWysłany: Śro 19:07, 27 Wrz 2006    Temat postu:

Samael uważnie, choć z widocznym rozbawieniem, słuchał Corwella.
Za drugim razem, gdy ten zaproponował wina, kadawer nie odmówił. Bujał kieliszkiem najprzedniejszego trunku, nagle przestał, wypił wino jednym haustem i powiedział:
-Zanim zaczniesz kolejny monolog, w prowadzeniu którego ja będę ci usilnie przeszkadzać, posłuchaj mnie.
Lata temu, kiedy ty miałeś jeszcze formę bestii, straszącej ludzi wyglądem, kiedy po ziemi chodziło więcej zwierząt niż ludzi, żyjących dla bezpieczeństwa w koczowniczych plemionach, dominowały trzy rodzaje uczuć. Wiesz jakie? Na pewno, jesteś uosobieniem drugiego, silniejszego niż pierwsze, które było, tak jak inne, w zasadzie reliktem pierwotnego instynktu.
-Pierwsze to wola przeżycia, drugie to strach...
-No właśnie. A trzecie?
-Hmm, dwa pierwsze są podobne, bo mają na celu zachowanie istnienia. Czyli trzecie to...
-Nienawiść.- Głos Samaela błyskawicznie zmienił się z miłego, wręcz aksamitnego, w zimny, metaliczny i zły. Corwell patrzył zafascynowany Tak. Najbardziej destruktywna siła, jaką może posiadać człowiek, demon, elf lub przedstawiciel innej, w miarę rozumnej rasy.
Ty jesteś personifikacją siły drugiej, pierwsza nie ma uosobienia.
Zaś wyrazem potęgi trzeciej było to, że pozwalała zdolnym ludziom zaprząść się do pracy.
Na przykład Kain, był niezwykle zdolnym magiem. Potrafił okiełznać nienawiść, aby przekierować ją na coś w określonym celu, na przykład by kogoś zranić lub zabić. Kain, używał swej mocy w różnych celach, był sławnym uzdrowicielem, bo nauczył się tego, że wystarczy wzbudzić swą nienawiść do jednej osoby, istoty, czy nawet zjawiska, takiego jak choroba, by wyleczyć inną osobę, ochronić przed czymś lub nawet wskrzesić. Był też rozumnym człowiekiem i wiedząc, że wielu ludzion nie w smak jego magia nienawiści, założył szkołe, w której uczył wykorzystywania jej kilku swoich uczniów, w tym jednego, nadzwyczaj zdolnego. Miał on na imię Axerion. Potrafił najleiej ze wszystkich wykorzystywać moc, którą już wtedy nazywano Mocą Kaina, ale używał jej głównie do zabijania swoich wrogów, oraz każdego, kto wszedł mu w drogę. W końcu, uznał, że ta Moc należy się tylko jemu i zaczął zabijać swoich przyjaciół, by posiąść ich umiejętności, ale Kain już o tym wiedział. Stworzył Znamię, by jego moc nie przepadła wraz z nim, a potem ruszył walczyć ze swoim byłym uczniem. Niestety, przegrał. Axerion, który już wtedy kazał nazywać się Panem, zabił swego nauczyciela, ale ten przed śmiercią zdążył jeszcze przekląć ucznia, zabierając mu ciało i uszkadzając duszę.
Od tej pory Axerion, wraz ze swym sługą Veigotem, który przybrał miano Niszczyciela.
Elleni, olbrzymi ludzie o niebieskiej skórze, którzy mieli pilnować świątyń, byli tak naprawdę sługami Axeriona, którzy zabijali dzieci ze Znamieniem Kaina, bo Pan wiedział, że gdy zginie ostatni kainita poza nim, to on w końcu zyska całkowitą władzę nad nienawiścią ludzi. Ten buc po prostu chce rządzić wszystkim, czym się da. To normalne u ludzi ze zwichrowaną psychiką, choć on już nie jest człowiekiem.
Wiele wieków po walce Kaina i Axeriona, pojawił się mężczyzna, który zbierał dzieci ze Znamieniem, niekiedy zanim było ono u nich widoczne. Nazywał się on Anioł, a gdy miał już kilkanaście dzieci, zebranych po miastach, wsiach i karczmach, gdzie mu je podrzucano, zabrał je do wielkiej budowli, nazwanej Akademią.
Stworzył zakon Śmierci.
-Zakon kadawerów?
-Bezbłędna dedukcja. Kadawerzy walczyli z potworami, mordercami, starając się znaleźć Axeriona. Ale ten zawsze był kilka kroków przed nimi. Dalej zabijał dzieci, nie pozwalał się rozwinąć tym ze Znamieniem, bo mogły mu zagrażać. W końcu zakon kadawerów stał się schronieniem dla wszystkich dzieci, których chciano się pozbyć, które miały być zabite. Anioł i jego kadawerzy chodzili po świecie, ratując je i ucząc walki. Kruk i Samael są jednymi z pierwszych od dawna kadawerów, którzy mają Znamię.
-Kim w takim razie ty jesteś?
-Bystry jesteś. Teraz rozmawiasz z Kainem Samaela.
-No tak, rozumiem.
-To dobrze, bo muszę się streszczać, Samael słyszy naszą rozmowę i trochę się wyrywa, bo chce znowu z tobą rozmawiać, ale przynajmniej wracamy do jego pytania, a ty jesteś bogatszy o wiedzę o swym rozmówcy. Żegnam.
Corwell zasalutował Kainowi, a sekundę później usłyszał już zwykły głos kadawera.
-Kontynuujmy więc. Mam nadzieję, że mój Kain cię nie zanudził? On jest strasznie męczący, więc teraz ty mów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saphira71210




Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:57, 27 Wrz 2006    Temat postu:

Saph wymusiła na sobie uśmiech, nic dziwnego więc, że wypadł on dość blado. Próba chichotu, jakby OP właśnie opowiedziała jej świetny dowcip, też spełzła na niczym.
-No, cóż, widzę, że nie zmieniłaś się ani trochę od naszego ostatniego spotkania, kiedy władowałaś się dosyć nieszczególnie. Mam nadzieję, że jeszcze je pamiętasz.
OP skrzywiła się lekko. Oczywiście, że pamiętała, jak ta wyciągnęła ją z wyjątkowo paskudnego bagna.
-Ciągle jesteś tak samo uczulona na punkcie ras i trzymasz się stereotypów-smoczyca kontynuowała swój wywód, podchodząc do Mrum i stawiając ją na nogi-innymi słowy, przykładowo nie ma dla ciebie stosunkowo nieszkodliwych wampirów, ani złych driad.
Wyglądało na to, że Pióro zamierza coś z oburzeniem wtrącić, ale pojawienie się istoty, którą Saph najprawdopodobniej trafnie zidentyfikowała jako półwilczycę, przerwało im dyskusję.
-Przepraszam...Auuuu...czy to wasz smok?
Jaszczur wił się w daremnej próbie uwolnienia się.
-Lepiej go puść-ostrzegła Rhea, podbródkiem wskazując na wypalony kwasem skrawek ziemi, małe ranki na łapach półwilczycy i własne pokaleczenia-mnie już pogryzł...a tobie chyba zaraz wypali ci sierść. Lepiej niech idzie w cholerę-dokończyła nieco ciszej
Saphira, pomagając przyjaciółce wstać, na chwilę zagapiła się w jej oczy. Przez chwilę miała dziwne wrażenie, że wyglądają nieco inaczej niż zwykle, lecz zanim zdażyła dokładnie określić, na czym owa różnica polega, wszystko wróciło do normy, albo też zwyczajnie spojrzała na nie pod właściwym kątem. Od tej chwili nie opuszczało jej jednak uczucie lekkiego niepokoju
-Ej, Mrumi...na pewno nic ci nie jest?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sasani




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 13:41, 28 Wrz 2006    Temat postu:

Sasani leniwie się przeciągnęła. Wyłączyła się. Często się jej to zdarzało, wyłączała się aby zgromadzić energię. Nikt jej wtedy nie widział, i ona nie widziała nikogo. Ale teraz już było po wszystkim. Demonica ziewnęła i spojrzała na Móriego.
-Kiedy masz zamiar się przemienić?- zapytała.
-Nie tylko ty się musisz przyzwyczaić- spojrzał na nią z wyrzutem. - A tak wogóle to lepiej aby nikt nie wiedział kim jestem... narazie. Zostawimy sobie niespodziankę na walkę z jakimś wrogiem albo co. Nie wiem kto jest nim teraz... Ten Corwel czy jakoś tak chyba.
Sasani kiwnęła głową. Rozciągnęła skrzydła. Oj, teraz miała baaardzo dużo energii. Nagle zobaczyła małego, dziwnego smoka.
-Ooo, jaki śliczny ^^
Smoczek zbliżył się, i nagle skoczył prosto w twarz demonicy. Albo raczej taki miał zamiar, bo uderzył w niewidzialną ścianę w powietrzu.
-Następnym razem uważaj na takie śliczne zwierzątka- mruknął spokojnie kot i zlikwidował osłonę. - Teraz twoja kolej. Jak mówiłem, tajemnicę zostawiam sobie.
Sasani kiwnęła głową i wstała. Smoczek też już się otrząsnął. Przygotował się do skoku. Demonica uspokoiła się, skoncentrowała. Smok skoczył. Sasani szybkim, pewnym ruchem złapała go jedną ręką za pysk, drugą za łapy.
-No, teraz mi się nie wywiniesz- szepnęła do sza,oczącego się, ale zablokowanego smoka. Demonica wytworzyła ogniste kule wokół rąk. Smok zaczął się palić. Sasani- nadal trzymając smoka i tworząc ogień- zaczęła lecieć w górę. Nagle zawróciła i szybko zanurkowała w dół, puszczając smoka tuż przy powierzchni ziemi. Sasani stanęła obok i spojrzała na stworzenie. Lekko machnęło jedną łapką, chwiejnie wstało i uciekło.
-No, to było dobre- pochwalił Móri- ale nie wiadomo czy jeszcze nie zaatakuje. I czy nie jest ich więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abacusca




Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:47, 28 Wrz 2006    Temat postu:

OP odruchowo staneła na dwóch łapach i zaczełą celowac łukiem w półwilczyce ale po chwili łuk opusciła i podeszła do półwilczycy.
-Cześc jestem Orle Pióro!-powiedziała. Pazur poleciał bez słowa w las.-To ten sam smok co mi wypalil siersc! Wyrzuc go!-OP chwyciła smoka w łape i rzuciła nim w górę. Smok odleciał.
-Jestem Nitrie.-powiedziała półwilczyca. OP wyciągnela bandaz i owineła nim miejsce w które ugryzł Nitrie smok.
-Lepiej?-spytała i usmiechneła sie. Zamknęła oczy i zaczeła nasłuchiwac. Staneła na czterech łapach i zaczeła szczekac jak pies.
-Tu idą chyba ludzie!-powiedziala cicho i dalej udawala wilczura. Z lasu cos wychodziło. Człowiek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aniaaaaaaaaa
Dark Angel



Dołączył: 25 Lip 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z twierdzy chaosu :D

PostWysłany: Czw 20:54, 28 Wrz 2006    Temat postu:

-Lepiej?-spytała i usmiechneła sie. Zamknęła oczy i zaczeła nasłuchiwac. Staneła na czterech łapach i zaczeła szczekac jak pies.
-Tu idą chyba ludzie!-powiedziala cicho i dalej udawala wilczura. Z lasu cos wychodziło. Człowiek.
-Lepiej, znacznie lepiej! - szepneła Nitrie i szybko zwróciła wzrok na osobe idącą w ich kierunku.
- Jestem Nitrie -zdążyła odpowiedzieć i pokłoniła lekko głowe. Ktoś zmierzał w ich strone.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
abacusca




Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:08, 28 Wrz 2006    Temat postu:

-Udawaj psa!-OP szepneła i podeszła do człowieka(chyba człowieka^^). Słychac było wycie i trzaski. Z krzaków wyszło cos czarnego przypominającego węża ze skrzydłami. Wąż ukąsił Nitrie i uciekł. OP siedziala w krzakach dalej. Po chwili wyskoczyła z krzaków i pobiegła za wężem.
-Nitrie chodz! Szybko!-krzykneła i biegła dalej. Miała nadzieje ze złapie węża.
"Falconie jeśli myslisz ze mnie zabijesz to jestes w błędzie!"-pomyslała. Zaczeła lecieć za wężem.
"Nitrie musisz ze mną biec! Musisz!"-pomyślała, a Nitrie to usłyszała. Wąż podskoczyl i ukąsił OP w skrzydło. Spadła na ziemie trzymając sie za ramie.
-Znowu to samo! Musze ubezpieczyc sie od wypadków!-powiedziala cicho do siebie. Miała nadzieje ze Nitrie przybiegnie. Sama nie mogła wstać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum NEOPETS Strona Główna -> RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 40, 41, 42 ... 50, 51, 52  Następny
Strona 41 z 52

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin