|
NEOPETS Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Garrox
Dołączył: 22 Sty 2006 Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ix (pobliże)
|
Wysłany: Wto 21:10, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Nagle rozległ się straszliwy ryk... I wtedy to odczuł.
Nastąpiło niewiarygodne zawirowanie magii. Gnork zaczął się wyrywać, choć wiedział, że nie wolno się ruszać z ukrycia. Garrox dostrzegł Leviathana, a wkrótce potem oszołomił go wybuch mocy. Zielone płatki zaczęły mu wirować przed oczyma... W chwili, kiedy sądził, że dłużej tego nie zniesie, i wyskoczy zza głazu, wszystko nagle ucichło. Ale to był wyraźny znak, że nie ma się co ociągać. Garrox uważnie zlustrował brzeg jeziora. Wcześniej kątem oka dostrzegł dziwny ruch... Miał doskonały wzrok. Najwyraźniej Leviathan stał się okoliczną sensacją... Uśmiechnął się. Wycelował. I wystrzelił. Bełt z kuszy poszybował wysoko nad jeziorem, i uderzył w jego taflę. To był sygnał.
Nie jest chyba ślepy...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Freya Lewiatan
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 714 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stare Czaple
|
Wysłany: Wto 21:34, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Coś świsnęło w powietrz.
Strzał.
Szybki unik.
Trafiła w taflę wody.
Skha spojrzał w kierunku strzelca.
Człowiek.
Czy jednka napewno.
Arg czemu wszystko jet takie przytłumione, co się dzieje, jak mogłem go nie wyczuć, moje zmysły są stępione. To żle, bardzo żle.
KTOŚ za tym stoi, ale dlaczego?
Zamknół oczy, reobił kolejny wdech.
Wyczół tego łucznika, emanowała od niego siła wojownik. nieopodal jakieś zwierze, tak to był ten dzik
*Brruuuuummmmmm*
GŁÓD
Nie teraz. Opanój się. Nie daj się poniść głodowi. Trzeba było zjeść więcej ryb, przed drzemką
w okolicy jeszcze coś było. coś nieuchwytnego, jak poranna rosa. był nawet moment że wyczół smoka, ale to raczej małoprawdopodobne, bo uczucie umkneło.
Tak, coś lub ktoś tu jeszcze jest i bynjmniej nie chodzi mi o wampiry (które swoją drogą należy mieć na oku) i ludzi (w brew pozorom, to przez nich nie ma na świecie większej częśći populacji magicznych istot). Coś szybkiego i zwinnego, jak....gazela
*grooooooooooooowww*
GŁÓD
Nie... mogę myśleć o ....jedzeniu. Skup się Skha, na jedzenie przyjdzie czas
Odwrócił się w kierunku wojownika, zmróżył ślepia i spojżał mu prost w oczy.
"To twoja obecność zbudziła mnie ze snu. To twoja obecność wprawia mnie w zdenerwowanie.
Tak naprawdę to Ty nas tu wszystkich sprowadziłeś. Czy umyślnie, czy zrządzeniem losu, nieważne.
Mów czego chcesz....."
Nad polaną zawisła głuch cisza.......
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
trenerka Rachel Dark
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1062 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wydaje mi się, że Łódź
|
Wysłany: Wto 21:40, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Gdy dotarłam do plaży. Było tam strasznie cicho Skha wpatrywał się w jakiegoś wojownika na dziku. Było też kilka innych róźnorodnych, by nie powiedzieć dziwnych stworów, w tym dwa znajome wampiry. Wszyscy byli tak zajęci wpatrywaniem się w Leviathana i wojownika, że chyba nie zwrócili na nią uwagi. Przynajmniej taką miała nadzieję.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
ewzl Uwaga! Gryzie!
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 117 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:42, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Potężny ryk dobiegł i do chaty zielarki. Oczekiwała jakiś sprawdzonych informacji, nie wiejskich plotek. Wie teraz przynajmniej z kim ma do czynienia. Leviathan. Hm. Ciekawe czym się żywi... Zielarka jednak przerwała rozmowę, nie odzywała się. Myślała nad czymś intensywnie.
Ona wie więcej, czy też mi się wydaje ? Zapewne jest tak samo zdziwiona jak ja. Wychodzę - rzuciła na poczekaniu. Od Seriki narazie niczego się nie dowie. Koniec z obserwowaniem wszystkiego z cienia. Zaryzykuje.
Elfy, zjawy, wampiry, leviathan... i ja. Przecież to zebranie się tutaj nie wyszło przypadkowo. Właściwie mam wrażenie, że czekałam na to od lat... Może z innymi też tak jest ? Ale... chyba nie mają zamiaru zabić leviathana ? Mimowolnie ścisnęła swój sztylet. Nie lubię krwawych jatek, a w tym przypadku by się bez tego nie obyło. Zresztą nie sądzę, by te magiczne istoty chciały marnować czas, na coś, co im i tak nie zrobiłoby krzywdy. Doszła do skraju jakiejś polany.Jezioro. Martwa cisza. Straciła orientację. Co ? Tutaj ? Jej oczom ukazał się olbrzymi leviathan, w towarzystwie jakiegoś rosłego mężczyzny, wojownika. Skoro tacy się tu zjawiają, to może nic tu po mnie, wkońcu jestem tylko łowcą nagród... a tym razem nikt mnie o pomoc nie prosił. Czemu więc tu mnie skierowały te przeklęte drogi? Cholera!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
ell_postritee Zdradliwa rusałka
Dołączył: 23 Sty 2006 Posty: 186 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baza PonySport
|
Wysłany: Wto 21:49, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Raiell potrzebowala teraz swojego pegaza. Pozwoliła sobie krzyknąć "EGEUSZ!" i rzeczywiście - jej rumak po chwili stanął przed właścicielką. Rusałka wsiadła na niego i kilkoma miłymi słowami uspokoiła go, jako że bardzo bał się Leviathana. Kiedy Leviathan wypowiedział słowa w czyimś kierunku, Egeusz stanął przed nim a Raiell wbiła w ziemię znalezioną dzidę. Oparła się na niej i zeskoczyła z konia, który wiedział, ze ma się nie ruszać. Oboje czuli, że wokół nich było mnóstwo istot. Nie byłą to jednak sytuacja niezręczna - Raiell miała plan; Z zamachem skierowała dzidę w stronę potwora i ruszyła przed siebie. Wiedziała, że w niego nie trafi, chciała zrobić coś innego, jendak poślizgnęła się i wpadła do wody. Idzie mi lepiej niż myślałam, nie dowiedzą się, że to zaplanowałam. Kiedy znalazła się pod brzuchem Leviathana, wspięła się po jego łuskach na grzbiet. Wiedziała, ze nie zrani go tępą bronią i z całych sił zachciała zamienić się w smoka. Wszystkich oślepił blask, podczas kiedy nad strumieniem wzniósł się olbrzymi, ognisty smok i swoim podmuchem zapalił pobliskie drzewa. Raiell nie chciała nikogo zranić, ale by porozmawiać z potworem, musiała zrobić na nim wrażenie. Wydała z siebie otępiały ryk i uderzyła pazurami w Leviathana. Nie zrobiło to na nim chyba zbyt wielkiego wrażenia. Wpadła z rozpędem do wody wywołując wielki plusk...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Garrox
Dołączył: 22 Sty 2006 Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ix (pobliże)
|
Wysłany: Wto 22:01, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Ach, a więc dało się z nim dogadać. Pocieszające.
"Nie wiem. Nie wiem, dlaczego przybyłem na ten brzeg. Ale wiem, że musiałem to zrobić... Natura jest zaniepokojona. Poziom magii wzrata, podobnie jak napięcie. Nam pozostaje jedynie czekać... Ale w tym jeziorze musi coś być... Ty musisz to czuć. Postaraj się..."
Garrox urwał, oślepiony blaskiem ognia. Ognisty smok zaatakował Leviathana. To było bardzo niekorzystne. Nie mogli się powybijać, nie teraz... Rzucił krótkie "postaraj się!", po czym odjechał kawałek, czekając na wynik starcia...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
ell_postritee Zdradliwa rusałka
Dołączył: 23 Sty 2006 Posty: 186 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baza PonySport
|
Wysłany: Wto 22:11, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Raiell zauważyła, że wojownik się oddala, więc zamieniła się w człowieka i odjechała na Egeuszu w miejsce, w którym nikt nie mogl jej zobaczyc, ale ona - wszystkich. Chciała dowiedzieć się wszystkiego.
*od Ell: Idem, wrócę jutro, ktos moze mna pokierować. Baj.*
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Freya Lewiatan
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 714 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stare Czaple
|
Wysłany: Wto 22:24, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Tewn wojownik, czy może druid?, mówi coś o jeziorze...hmmmm... w sumie jak sobie przypominam to...
Nagle kontem oka zobaczył jeżdzca, a po chwili jego ramie spowił ból zatapiających się w ciele pazórów.
Skha stał jak wryty.
Jeżdzieć nie był jeżdzcem.
Ognista smoczyca.
Smok,....to stworzenie z ciałem smoka
Zaatakowoało go.
Tego się nie spodziewał.
Zapomniał na chwilę o słowach wojownika-druida, wampirach, a nawet o powoli spływającej z rany krwi.
Znowu przypomniał sobie walki w młodości, z ognistymi smokami.
Te 2 gatunki nie cieszyły się sympatią
[link widoczny dla zalogowanych]
Rozpoczęła się walka
Z początku ognisty smok miał przewagę. Skrzydła.
Jednak coś było nie tak.
Skha już miał w gardle swój lodowy podmuch kiedy stało sie coś dziwnego.
Smok, bez powodu wpadł do jeziora.
no tego sie nie spodziewałem
Skha zwalony z nóg nagłym zachowaniem i wiedziony instynktem, zanurkował w głębiny goniąc opadająco na dno smoczycę.
no, zaczęło sie od walki, a teraz wyjdzie, że ją uratuję. Moja reputacja spadnie, a niech to!
Jednak po ognistym smoku nie było śladu.
co jest?
znikneła
Skha wynóżył się z wody spojżał w około
"więc co się włąściwie stało? i gdzie się podziała smoczyca?
I jak ty wojowniku i inni tu obcni macie zamiar wejść i ODDYCHAĆ w wodzie? czyba że macie jakiegoś zielarza.
Bo mniemam że to co nas tu przywiodło zmusi nas do zejścia na dno
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
trenerka Rachel Dark
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1062 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wydaje mi się, że Łódź
|
Wysłany: Wto 22:34, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Wyjmuje mój podręczny schowek i szybko zaczynam go przeszukiwać. Na moje szczęście odnajduje amulet, który pozwala mi oddychać pod wodą. Czego ja nie mam w moim schowku - plecaku (rzucono na niego zaklęcie, by mógł pomieścić kilkadziesiąt razy więcej niż normalnie). Chwytam amulet i z jego pomocą nurkuje pod wodą. Całkiem nieżle pływam żabką. Więc nurkuję i staram się odnaleźć to coś co zaatakowało Skha.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Remiga Wampir
Dołączył: 22 Sty 2006 Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Transylvania :P
|
Wysłany: Wto 22:48, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Vampirzyca postanowiła wyłonić się z kryjówki (pewnie i tak wszyscy wiedzieli ze tam jest). Wyszła pewnym krokiem i stanęła przed Leviathanem. "Smoczyca tak po prostu odleciała...eee... Powiedz czego szukasz w tym...eeee...Jesiorze, co cie tu przywiodło? A nas nie przywiodło to co jest w jeziorze, a właście tak...bo....eeeemmm...przywiodłeś nas (więszkszośc) ty....eeeemmm...a więc? Czego eeem...szukasz w tych stronach? Ja...eee.... chciała bym....eeee...coś...eeee...od....eee....ciebie....eeeeeeeee"- Viola nie mogła nic wykrztusić. Nie chciała niczym uraźić Skha, bo wiedziała ze dla niej skończy się to tragicznie. Zabrakło jej słów. Im dłużej przyglądała się Leviathanowi tym bardziej wydawał się jej niesmowity. Był taki dostojny...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Freya Lewiatan
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 714 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stare Czaple
|
Wysłany: Wto 22:57, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Skha patrzył jak spotkan wcześniej dziewczyna wskakuje do wody.
Nurkowała długo.
W tym czasie podeszła vampirzyca jąkając się delikatnie.
Już miał przemówić kiedy dziewczyna wynużyła się z wody zdyszana i zziębnięta
"NIe męcz się tak dziewczyno. Ta....istota, już z tąd odeszła. Musiała jakoś wyskoczyć z wody.
Nieważne. Wyglądasz na zziębniętą. Wiesz pływanie w ubraniu jest dość niewygodne."
Skha wyciągną się, wylizał ranę i usiadł pod drzewem. Spojżał na Vampirzycę. 'myślę jednak że się mylisz. Takie spotkania jak to nie są przypadkowe"
Słońce powoli chyliło sie ku zachodowi.
"wiesz, zwrócił się do przemoczonej dziewczyny, mogłabyś się ogrzać przy ogniu, tylko że ja ...um.. w sumie... to ogniem nie zieję .... tylko lodem.... więc musisz sama sobie rozpalić"
rany, teraz to napewno sie wygłupiłem
"O tego smoka /nie smoka nie trzeba się martwić. raczej nie miała złych zamiarów. jest w pobliżu. ale zostawmy ją . jak zechce to podejdzie.
Wy wampiry reż możecie podejść i się ogrzać, choś nie czujecie chłodu Ech. Dlaczego wszyscy mają mnie za krwiożerczą bestię. jestem tak samo zdezoriętowany jak wy. Coś potężnego nas tu przywiodło. NAS WSZYSTKICH (wzrok skierowan na vampirzycę). Więc musimy jakoś przezto przejść. Współnie
A teraz, czas już spać. Słońce już zaszło, noc nadchodzi. Jezioro nie ucieknie, jótro zobaczymy co jest grane, i się bliżej poznamy, bo wydaje mi sie że przez pewien czas będziemy musieli razem współpracować, sby rozwiązac zagadkę"
Leviathan zwinął się w najeżony kolcami kłębek.Długo ogon owinoł wokół pyska i zapadł w lekki ale czujny sen.
*brrrooooooowwww*
"um.... macie może coś do jedzenia?"
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
trenerka Rachel Dark
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1062 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wydaje mi się, że Łódź
|
Wysłany: Wto 23:00, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
W moim schowku jest równieź krzesiwo. Szybko rozpalam ognisko na paru suchych roślinach.
-Niestety mam tylko tyle jedzenia, by sama się wyżywić tzn. by samemu przeżyć kilka dni. Jak się z wami podzielę nie wystarczy mi do jutra.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Remiga Wampir
Dołączył: 22 Sty 2006 Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Transylvania :P
|
Wysłany: Wto 23:16, 24 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Vampirzyca zdezorientowała się trochę, ale cóż nie miała wyboru. Usiadła przy Leviathanie bez słowa i wpatrywała się w iskierki ognia wesoło tańczące w ognisku...Ten Leviathan nie ma racji. Przybyłam tu po coś konkretnego, ale...skad mogłam wiedzieć, ze on przebudzi się własnie tu? Nie mam mocy przepowiadania przyszłośc... A t istoty? one tez tu przybyły, ale czemu...? Dziś nie dowiem się nic... Ach szkoda, ze oni śpią w noc... Też czasami chciała bym by zmożył mnie sen, ale niestety..ach zapomniałam jak sie śpi... to było tak dawno...kiedy byłam człowiekiem... Wszystko było inne...Trudno przeczekam do jutra...Viola zamknęła oczy, ale nie spała- vampiry nigdy nie śpią...A tak bardzo tego pragnęła...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Serika Dziecię Chaosu
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 422 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 0:53, 25 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Nie da sie ukryć, że Serika miała wyrzuty sumienia. Po pierwsze, o mało nie wcelowała w nieszczęsną dziewczynę kapciem, kiedy ta perfidnie zerwała ją z łóżka o skrajnie barbarzyńskiej porze (wszystko, co lokuje się na osi czasu pomiędzy drugą w nocy a południem, jest jej zdaniem barbarzyńską porą i żadna siła nie byłaby w stanie skłonić jej do zmiany zdania na ten temat). Po drugie, zamiast grzecznie przeprosić za pomyłkę, opieprzyła bidulkę z góry na dół za wyżej wspomnianą zbrodnię przeciwko ludzkości. Po trzecie, gdy ta, okazując anielską cierpliwość wobec jej humorów, doniosła jej o pojawieniu się bestii, zamiast grzecznie ją spławić, spławiła ją po prostu skrajnie nieuprzejmie. Brak zainteresowania, nawet jeśli jest maską przyjmowaną, aby ukryć fascynację, był jej zdaniem najgorszą możliwą reakcją na czyjeś problemy... A jeśli odpływa się przy tym zupełnie, to tym gorzej. Następnym razem pwinna bardziej nad sobą panować. Chociaż może i dobrze, z roli wieśniaczki wywiązywała się chyba bez zarzutu...
Ale co najgorsze, przez to wszystko ostatecznie zapomniała dać jej właściwy medalion!
Inna sprawa, ze w świecie, w którym od dawna magia powoli zanikała, takie wydarzenie, jak pojawienie się potężnej magcznej bestii, mogło oznaczać pewien przełom. Mogło, ale nie musiało. Jeśli siły magiczne od setek lat stopniowo, ale konsekwentnie są wypierane przez amagiczną, techniczną ludzką inwencję, to niewielkie dodatnie fluktuacje mocy prawie na pewno mają charakter przejściowy. Trochę w górę, trochę w dół, ale jakby sporządzić wykres, tendencja byłaby wyraźnie spadkowa. Problem w tym, że to, co się działo w ciągu ostatnich kilku tygodni, to nie była drobna fluktuacja, to było miejscowe ekstremum wielkości góry lodowej! I to widzianej od dołu... Nie tylko ona zresztą musiała to wyczuć - istoty towarzyszce Ionie niewątpliwie nie były ludźmi... To nie mógł być przypadek, ze dwójka przedstawicieli rzadkiej, wyniszczonej już niemalże rasy znalazła sie nagle w tym samym miejscu i w tym samym momencie. A to, ze dostrzegła w kuli tylko ich wcale przecież nie oznaczało, że ciekawego towarzystwa nie zebrało się tu jeszcze więcej. Jeśli coś intersującego się w tym nie kryło, to nie kryje sie nigdzie w tym świecie i zdecydowanie czas na przeprowadzkę!
A póki co trzeba przeciez oddać amulet, co się ma dziewczyna męczyć...
Narzuciła na siebie płaszcz i po chwili namysłu zamiast w kierunku wyjścia, ruszyła w stronę niedużych, drewnianych drzwi, niemal w całości obwieszonych rozmaitym zielskiem. Otworzyły się z cichym skrzypieniem, choć nawet ich nie dotknęła. W środku było znacznie zimniej i ciemniej, niż można byłoby sie spodziewać po pomieszczeniu małego, wiejskiego domku w środku dnia... A już na pewno, niz można było się spodziewać po czymś, do czego prowadzą drzwi znajdujace się na ścianie, której druga strona zdecydowanie była już "na zewnątrz".
Dziewczyna nie widziała w tym jednak najwyraźniej nic niezwykłego i po prostu weszła w smoliście czarny, lodowaty korytarz. Chwilę zajęło, zanim jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności na tyle, żeby zacząć dostrzegać zarysy kształtów - zresztą chwilę później korytarz rozszerzył sie w dużą, okrągłą komnatę (czy może jaskinię?), oświetloną przez wyrysowane w podłodze skomplikowane linie.
- Cześć, słonko! - powiedziała radośnie w kierunku bliżej nieokreślonego kształtu czającego się wewnątrz wieloramiennej gwiazdy.
- Ile raz mam ci mówić, żebyś nie.. nazywała... mnie... SŁONKIEM!!! - wyharczała istota.
- Dobra, mogę zacząć używać imienia - wzruszyła raminami, uśmiechając się perfidnie. - A poza tym mówi się dzień dobry.
- Jeszcze gorzej - westchnął stwór. Jego ogon wił się wściekle i raz po raz uderzał o podłogę. - Jakbyś siedziała w jakiejś międzywymiarowej kieszeni prze ostatni miesiąc, też byś nie miała ochoty na żarty.
- Naładowałeś sie chociaż trochę?
- Ujdzie... Na jakiś czas. Nie mogłabyś zrobić czegoś, żeby na stałe przywrócić mnie życiu, panno mądralińska? - fuknął.
- A z jakiej racji? O ile sobie przypominam, w momencie, gdy się poznaliśmy, miałeś świetnie skonstruowany plan zmiecenia mnie z powierzchni ziemi.
- Bo mi kazano!
- A jakby ci nie kazano, tobyś zakochał sie we mnie od pierwszego wejrzenia, tak? Daj spokój, to, że zapieczętowałam Twoją strukturę w tamtym momencie, to był przypadek. I jeszcze jedno słowo protestu, a pozwolę Ci samemu poczekać, aż się zregenerujesz. Jak myślisz, ile to zajmie? Pięćset lat? Tysiąc?
- No przecież tu siedzę, czego jeszcze chcesz?! - zniecierpliwił się.
- Niczego. Poza tym, że właśnie wyjeżdżamy...
W gruncie rzeczy wcale sie nie dziwiła, że był wściekły i sfrystrowany. Demon, którego imię poznała potężna czarodziejka, był skazany na posłuszeństwo wobec niej. Demon, którego taka czarodziejka zmieniła imię, tracił tożsamość i stawał sie tylko bezwolnym narzędziem w jej ręku. Demon, któremu zmieniono imię, notabene na skrajnie idiotyczne, którego wysłano z misją pokonania wroga i który misji owej nie zdołał wypełnić, mógł oczekiwać tylko zemsty swej pani, a jeśli zemstą tą miało byc zamienienie w kupkę popiołu... To wyżej wspomniany wróg, który wydaje z siebie pisk w stylu "ojeeeeeej, biedactwo!" i w ostatniej chwili wiąże resztki jego niematerialnej struktury z pierwszym lepszym przedmiotem, jest niespodzianką z gatunku mocno dziwnych. Pewnie uważa ją za totalną wariatkę i ma rację, ale co ona na to poradzi, że takie wielkie, czarne, groźne i nafuczone stwory zawsze ją rozczulają? Kjuuut! W każdym razie diabli wiedzą, kiedy będzie miała okazję zajrzeć do kieszeni rzeczywistości, a wspracie moze sie przydać... Zwłaszcza, że po co robić coś samemu, jeśli można zwalić na kogoś?
Demon zdecydowanie nie był zachwycony perspektywą ponownego zamieszkania w nieszczególnie efektownym pierścionku, ale nie miał wiele do gadania. Mógł oczywiście próbować nawiać, ale nawet, gdyby nie próbowała go powstrzymać, dobrze by się to dla niego mogło nie skończyć... Nie, dopóki nie był w stanie się w pełni stabilnie zmaterializować. Z perspektywy mniej-więcej metra nad ziemią mógł tylko obserwować, jak Serika wrzuca kilka przydatnych drobiazgów do plecaka (jak one się tam zmieściły?!), zamyka za sobą drzwi i mamrocząc coś pod nosem o swoich fatalnych manierach i jeszcze gorszych porankach wyrusza w kierunku... Nie wiedział czego, ale ona najwyraźniej wiedziała, co robi. Chociaż jak zwykle nie było tego po niej widać...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaido White Tiger Youkai
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imperium Agatejskie
|
Wysłany: Śro 9:16, 25 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
Kaido siedziała pod drzewem nieopodal miejsca drzemki Leviathana. Rozmyślała. Nie mogła uwierzyć ile ważnych dla przyszłości rzeczy moze dziać sie w tak krótkim czasie.
Najpierw, rozmyslając o pierwszym spotkaniu Leviathana została świadkeim walki jakiejś elfki z niedźwiedziem. Była pewna, że elfka, przyjaciółka wszystkiego, co żyje nie da sobie w kasze dmuchać, ale po kilku chwilach szarpaniny zrozumiała, że niedźwiedź jest wyjatkowo rozwścieczony. A gdy elfka wylądowała na jej gałęzi, postanowiła wkroczyć do akcji. Niepotrzebnie błysnęła wtedy oczami, biedaczka mogła spaść z drzewa. O piekielnym wrzasku nie wspominając. No, ale w końcu elfy to nie ludzie.
Błysk ostrza.
Głośny swist.
Przeraźliwy ryk.
Fala ciepłej krwi spływająca po jej ramieniu. Spojrzała na martwe zwierzę. Nie lubiła zabijać, ale wolałaby, by z tego pojedynku wyszła cało elfka. Dziwne uczucie mówiło jej, że wszyscy są tu z Jego powodu. Spojrzała na przerażoną elfkę na drzewie. Jest całkiem ładna, pomyslała.
Nagle cisze przerwał potworny ryk. Nie było wątpliwości, kto mógł być źródłem tego dźwięku. On nas woła, a ja skorzystam z jego zaproszenia. Kaido zaczęła biec. Jest w tym dobra. Podejrzewała, że zdąży na czas.
Któż więc mógł się spodziewać, że czeka ją jeszcze kilka przygód w trakcie wędrówki? Gdy tak biegła, ujrzała jeźdźca na... ogromnym dziku. Wskoczyła szybko na drzewo. Co za aura... On rozmawiał z lasem! Czuła to. Przypomniała sobie, że wczesniej spotkała jeszcze rusałkę, ktora wyglądała na ...hmm... troszke pijaną? Wyczułaby ten obrzydliwy napój ludzi na kilometr. Nie mogła tez zapomnieć o awanturniczych wampirach, zagadkowej cziewczynie ludzkiej...Skoro takie potężne osoby spieszą na spotkanie z Nim, to co JA tu robię? - pomyślała. Ale lubiła ryzykować. Taka juz jej natura. Filozofia kota.
Gdy dotarła nad strumień, od razu ujrzała Leviathana. Amulet zaczął niespokojnie wibrować, ale po chwili ucichł. W licznych potężnych aurach i zapachach zastanawiała się, czy jest tu potrzebna. Smok rozmawiał z owym jeźdźcem na dziku. Zrozumiała z ich rozmowy, że cos sie kończy. I cos sie zaczyna.
Była też świadkiem walki Leviathana z istotą, która wygladała jak smok, ale na pewno nim nie była. Smoki sie tak nie zachowują, ale czuła tez od tego kogoś zapachy... znajome zapachy ptaka, rusałki i... alkoholu.
****
Wszyscy już spali. Spał też On - piękny, połyskujący w świetle księżyca, dostojny, krwawiący z... burczącym brzuchem. Kaido pomyślała o zabitym niedźwiedziu, którego zostawiła na pastwę losu. Teraz bardzo żałowała, że nie posłuży za strawę. Czuła wręcz obowiązek pomocy Leviathanowi. Ale dlaczego? Czy ta potężna istota potrzebuje pomocy kogoś takiego jak ty? Nie badź smieszna! - odezwał sie głosik w jej głowie...
Byli tutaj też ci, których wczesniej spotkała. Wampiry czekały az noc się skończy. Tak jak Kaido. Oczywiście w przeciwieństwie do wamprów mogła zasnąć, ale nie chciała. Bała się, że przeoczy coś ważnego.
Nagle wstała, bezszelestnie podbiegła do Leviathana i drzącą ręką powoli, tak, by go nie obudzić, dotknęła jego bajecznie pięknych łusek. Czuła moc, która się pod nimi skrywała... Ile czasu tak stała... minutę? Pięć? Godzinę? Gdy zaczęło switać, Wskoczyła na drzewo i powoli przymknęła oczy...
Kaido prawie nigdy nie spała w nocy. Noc to najlepsza pora na życie. I na działanie. Taka juz jej natura. Filozofia kota.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|