![Forum NEOPETS Strona Główna](http://serika_chan.w.interia.pl/logo.jpg) |
NEOPETS Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dracia Cień
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 351 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Gildii
|
Wysłany: Śro 11:01, 08 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Szelest skrzydeł...
"Żegnaj..."
Durel znów zmienił się w ptaka i odleciał.
***
Dracia znowu miała sen...Tym razem, był to sen zły.
Znowu wisiała w powietrzu przed Niszczycielem. Ale tym razem Niszczyciel wyglądał..inaczej. Był lśniącym smokiem, bardzo podobnym do lunga..
"Każdy świat musi kiedyś umrzeć. Od wybuchu słońca, albo od deszczu meteorów...A ten świat zniszczę ja. I wy nic na to nie poradzice...."
"Może i każdy świat kiedyś zginie...Ale ja żyję, i wolę, by istniał troskę dłużej!"
I w tedy się obudziła. Na dole słyszała jakieś krzyki..Wyjrzała przez okno. Drużyna walczyła z Luthien.
Dracia wzieła łuk, wybrała z kołczanu "jaśnie oświeconą" i wystrzeliła ją w kierunku Luthien. Rozbłysło światło i wampir został opryskany wodą świeconą.
To ją bardzo osłabi...Drużyna sobie poradzi.
Nie miała ochoty angażować się w tą walkę.
***
Wyszła na korytaż. Okno na jego końcu było otwarte. Dookoła niego widać było krew i czarne pióra.Wygladało na to, że coś wleciało przez okno, a potem udało się do jednego z pokoi. I było bardzo ranne.
Przyjżała się bliżej śladom. Przy oknie były wyraźnie ptasie, a potem zmieniały się w ślady człowieka.
"Durel!"
Dracia poszła za śladami. Niestety, dzwi do których prowadziły, były zamknięte. Jednak Dracia bez problemu wypaliła je.
***
Pokój wygladał naprawdę złe. Wszędzie widać było krew i pióra...A po środku siedział Durel.
Widać było,że jest zbyt wycieńczony, by całkowicie wrócić do ludzkiej formy.
Przypominał człowieka...Tylko był pokryty piórami. I miał na plecach skrzydła, a jego ręce zmieniły się w szpony. Na całym jego ciele widać głebokie rany. Wyglądało na to,że zaatakowało go coś z pazurami.
"Durel..."
"Mikstury..Skończyły się...Idź po jakiegoś uzdrowiciela."
Dracia szybko zbiegła na dół po pomoc.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dracia dnia Śro 15:05, 08 Mar 2006, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Kruk Kadawer
Dołączył: 16 Lut 2006 Posty: 387 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: siedziba szatanaXD
|
Wysłany: Śro 14:45, 08 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Kruk nigdy nie miał snów. Rzadko kiedy odczuwał jakieś emocje. Obie sprawy były ze sobą połączone. To Znamię zabierało mu sny i emocje, nie pozwalało czuć i marzyć. Może dlatego potrafił tak zabijać.
Nie musiał spać, odpoczywał podczas wolnego marszu lub podczas lotu jako kruk.
Tej nocy było inaczej. Zużył gigantyczne ilości energii żeby przetransportować chłopca do Akademii, więc zamiast maszerować, leżał rozłożony w koronie wielkiego drzewa. Spod półprzymkniętych oczy zobaczył nagle zbliżające się białe światło. Nawet się nie poruszył. Wiedział, że teraz, w stanie półsnu, Anioł może się z nim porozumieć bardzo małym kosztem.
-Witaj mistrzu.
-Witaj. Nie sądzisz, że swojego byłego nauczyciela powinieneś powitać w nieco bardziej odpowiedniej pozie??
-Czy mój były nauczyciel nie sądzi, że powinien się ze mną komunikować o nieco bardziej odpowiedniej porze?
Obaj mężczyźni się roześmiali.
-Jak się czuje ten mały,...
-Wyśmienicie. Troche przestraszony, głównie tym, w jaki sposób zabiłeś tamtych.
Kruk uśmiechnął się pod nosem.
-Znasz moją zasadę. Lepiej ja ich niż oni mnie.
-Tak, ale mógłbyś się kiedyś postarać, żeby jakiegoś dzieciaka nie ochlapać krwią Ellena? Ona strasznie ciężko schodzi podczas prania.
Kadawer zaniósł się chrapliwym, przypominającym krakanie śmiechem.
-No dobra. Do rzeczy. Nie sądzę, abyś raczył mnie swoim towarzystwem jedynie po to, żeby się pośmiać.
-Lubisz dochodzić zawsze do najgorszych możliwych wniosków??
-Taki mam zawód.
-Musisz znaleźć jeszcze jednego dzieciaka, ale tym razem możesz mieć nieco więcej problemów.-Anioł przestał się uśmiechać- Nazywa się Avirail, ma około dwunastu lat i potrafi doskonale używać Znamienia. W swojej wiosce był uznawany za uzdrowiciela niemalże od najmłodszych lat, bo potrafił nieświadomie rzucić Życzenie, a nawet Rozkaz...
-Co??!! Przecież to praktycznie niemożliwe!!-przerwał mu Kruk.
-A jednak. Z tego powodu jest praktycznie nietykalny dla Ellenów, bo kiedy próbowali go pojmać, używał któregoś z tych zaklęć i było po sprawie. Ale jest pewien kłopot...
-Tak, wiem. Pewnie jakiś Ellen rzucił Zaklęcie Wezwania, więc dzieciaka ściga teraz Veigot? A ja, ryzykując tym, że w końcu nie uda mi się opanować Kaina i wyrżnę w pień jakieś miasto, wieś lub zabiję Aviraila mam znowu odesłać Niszczyciela do jego świata, żeby za tydzień kapłani znowu go wezwali, tak?
-Czy odrobina optymizmu by cię zabiła?
-Ehh... Dobra, gdzie ten dzieciak??
****
Kruk puścił się biegiem po dachach za uciekającym przed Ellenami Avirailem. Oni biegli po ulicy, więc kadawer miał nadzieję ich wyprzedzić i zabić większość przed przybyciem Veigota. Gdyby zabił wszystkich, to Niszczyciel nie będzie się mógł pojawić. Jeśli się pojawi, Kruk wolał o tym nie myśleć. Są pode mną, pomyślał i rzucił się z dachu na pierwszego Ellena. Skoncentrował na nim całą siłę upadku i w ten sposób połamał mu kręgosłup. Natychmiast odbił się z całej siły i wylądował na następnym Ellenie, któremu wbił oba wyciągnięte w locie miecze w kark, wyszarpnął je i krzyżując je na szyi giganta obciął mu głowę. Pędząc już po ziemi dogonił następnego, ciosem lewego miecza uciął mu nogę i dobił go prawym. Nagle kątem oka zobaczył idącą ku nim czarną mgłę i serce w nim zamarło: ostatni żywy Ellen zdążył wezwać Veigota. Dopędził do Aviraila, wepchnął mu w ręce swója amulet i krzyknął:
-Załóż to i powiedz głośno: "Akademia". Tam ci wszystko wyjaśnią. Powiedz Aniołowi, co się stało, będzie wiedział, co robić.
Mały zniknął, a Kruk powoli się odwrócił, patrząc na mroczną mgłę, która już zaczęła go ogarniać...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kruk dnia Czw 0:00, 28 Wrz 2006, w całości zmieniany 4 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Kaido White Tiger Youkai
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imperium Agatejskie
|
Wysłany: Śro 20:49, 08 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Kaido wsłuchiwała się w opowieść Raiell. Nie podobało jej się, że tak po prostu zemdlała w jakimś dziwnym lesie...
Nagle poczuła swój własny zapach nieopodal.
Przemieszczał się.
"Nie czekajcie na mnie!" - rzuciła przez ramię. Poderwała się z ziemi i zanurkowała w zaroślach.
Jej źrenice zwężyły się, gdy po chwili pędziła za biało-czarno-fioletowym kłębowiskiem włosów i tkaniny. Nie było łatwo - odległość do jej kopii nie zmieniała się nawet o cal.
Klon zatrzymał się na polanie. Kaido uczyniła to samo.
Perfekcyjna robota... z małymi szczególikami, które wyłapało jej uważne spojrzenie. Na widok oczu istoty po plecach przebiegł jej dreszcz - były czerwone, jakby nabiegłe krwią. Nie miała także żadnej broni. No i Amuletu.
Nagle kopia zasyczała głośno i bardzo pewna siebie podeszła kilka kroków ku Kaido. Na jej twarzy widniał uśmiech satysfakcji.
"Jak śmiesz!!!" - ryknęła Kaido. Szykowała się już do skoku. Odrzuciła włócznię na bok i przybrała pozycję wprost idealną do sprężystego skoku.
Czerwone ślepia podążyły za torem lotu włóczni, która wbiła się ostrzem w trawę.
Kopia Kaido wybuchnęła nienaturalnie dziwnym śmiechem i znowu zasyczała.
-"Nie, zniżam się tylko do twojego poziomu. Nie masz pojęcia o czymś takim jak honorowa walka, prawda?"
Teraz Kaido była górą. Popatrzyła śmielej w puste, czerwone oczy, które przestały szaleńczo błyszczeć.
Kolejny syk, tym razem zakończony ostrzegawczym parsknięciem.
-"Nie ma dwóch takich samych rzeczy, istot także. Choćby były zrodzone z tej samej krwi. Nie masz racji - nie jesteś mną. Powinnaś o tym wiedzieć" - Kaido uśmiechnęła się szyderczo i pokazała jej jeszcze czerwoną bliznę po nacięciu wykonanym przez Luthien.
Klon rzucił się na swój pierwowzór. Ciszę przerwały wrzaski, ryki i przeraźliwe parsknięcia. W ruch poszły pazury. Demony nie mogły się nawzajem nawet zadrasnąć - jakby znały swoje kolejne posunięcia i ruchy. Wreszcie Kaido skoczyła i kopnęła kopię w brzuch. Mimo bosej stopy uderzenie było potężne - klon skulił się i wypluł trochę krwi.
-"Masz dość?" - wyrzęziła wyczerpana Kaido. Walka trwała juz dobre dwie godziny.
Istota zrodzona z jej krwi parsknęła bezczelnie.
Kaido ugięła nogi w kolanach i przybrała pozycję obronną. Gestem skłoniła kopię do ataku.
Walka rozpoczęła się na nowo.
Tym razem to klon wykonał udany ruch - zarył pazurami w miejsce, gdzie wilkołak wbił Kaido swoje kły. Demonica ryknęła z bólu, odsakując w bok. Poczuła, a po chwili zobaczyła strumień krwi ściekającej z palców na trawę.
Kopia wykorzystała chwilę słabości przeciwniczki i zablokowała ją od tyłu - oplotła swoje ramię wokół szyi Kaido i zacisnęła je z całej siły. Kaido charknęła, zmagając się z potężnym uciskiem. Czuła, jak opada z sił. Mimo wszystko złapała za pozbawiające ją życia ramię i przerzuciła klona przez swoje plecy. Zachwiała się na nogach.
Kopia błysnęła wściekle czerwonymi oczami i przypadła do włóczni. Wyrwała ją z ziemi i ponownie rzuciła się na Kaido. Przewróciła demonicę na plecy i zaczęła miażdżyć jej szyję rękojeścią broni.
Oddech Kaido stał się bardzo płytki. Na kolejne odparcie ataku nie miała już siły. Jedyne, co jej zostało, to wpatrywanie się w czerwone ślepia bez wyrazu, które świeciły pustką.
Nagle replika odskoczyła z dzikim wrzaskiem do tyłu. Złapała się za głowę... i znikła, spowijając się gęstym, czarnym dymem.
Kaido patrzyła osłupiała na pustą polanę.
Luthien, co się stało, że je odsyłasz?
Przyłapała się na tym, że przez ułamek sekundy martwiła się o nią. Zniknięcie klona gdy miał doskonałą okazję zabić Kaido było bardzo dziwne.
Demonica wstała, podniosła swoją włócznię i z trudem łapiąc oddech powoli szła spowrotem do bram miasta.
Gdy przeszła przez bramę, wybuchnęła śmiechem. Śmiała się z własnej głupoty -miasto było ogromne. Trafienie do właściwej gospody było loterią. O zapachach i aurach nie było mowy - było ich tutaj tyle, że Kaido kręciło się w głowie. Dlatego nie lubiła dużych miast.
-"P-pani Kaido?"
Wezwana odwróciła się. Podszedł do niej chłopiec, najwyżej dziesięciolatek. Miał podarte ubranie, ale zdawało sie mu to nie przeszkadzać.
Kaido powoli pokiwała głową.
-"Pani Dracia kazała mi zaprowadzić panią do gospody, w której się zatrzymała... I miałem dać pani to." - wyrzucił z siebie chłopak. Wpatrywał się uporczywie w Kaido, po czym wręczył jej długi, czarny płaszcz. "Jestem Isjah." - dodał po chwili.
Kaido odetchnęła z ulgą. Zauważyła w jego dłoni kilka złotych monet. Ale po jego minie wywnioskowała, że zrobiłby to nawet za darmo.
Chłopiec z zachwytem wpatrywał się w demonicę, która sprawdzała, czy spod peleryny nie wystaje jej ogon. Naciągnęła kaptur i ruszyła za chłopcem. Na wszelki wypadek zaczęła podpierac się włócznią jak laską.
To dziecko jest niesamowite... Idzie, nie patrząc na drogę. Gapi się na mnie. I do tego gada jak najęte... - pomyślała, gdy po kilku minutach znała już całą przeszłość swojego przewodnika.
-"Nieczęsto spotyka się tu demony... bo pani jest demonem, prawda?" - chłopiec zamilkł wreszcie, oczekując odpowiedzi. Kaido niechętnie pokiwała głową.
-"Pani Dracia miała wielkie skrzydła. Próbowała je schować pod płaszczem, ale wszystko widziałem. Czy pani Dracia też jest demonem?"
-"Nie, nie jest."
-"Więc kim..." - chłopiec urwał, bo gdy odwrócił głowę, Kaido nie było.
Demonica biegła właśnie ulicą, zręcznie wymijając przechodniów. Nalge odbiła się od brukowanej powierzchni i rzuciła się przed siebie, wpadając do ciemnej, bocznej uliczki. Mieszkańcy miasta zamarli, gdy w uliczce ktoś wrzasnął.
Wkrótce uliczkę wypełnił tłum gapiów. Na jej środku siedziała przerażona dziewczyna. Miała rozdartą koszulę, a z jej ust ciekła krew.
Przez tłum przepychał się dostojny jegomość. Miał bogato zdobione szaty i kapelusz z wielkim piórem. Przy jego pasie wisiał masywny miecz.
-"Rozejść się! I to już! No, dalej!" - poganiał ludzi. Skinął na mały oddział żołnierzy, który utworzył krąg wokół miejsca zbrodni.
-"Kto ci to zrobił?" - spytał dziewczynę, która drżała na całym ciele.
Niewiasta wskazała reką na dziwny kształt za sobą, po czym wybuchła płaczem.
Mężczyzna zrobił kilka kroków w stronę bezkształtnej masy. Dopiero po chwili rozpoznał w niej człowieka...
Martwy facet był wielki i potężny. Miał wytrzeszczone oczy i otwarte usta. Leżał na brzuchu, ukazując rozcięty i zmasakrowany kręgosłup. Kałuża jego krwi sukcesywnie zwiększała swoje rozmiary.
-"K-kto JEMU to zrobił?!" - wykrztusił jegomość.
Dziewczyna zaniosła sie jeszcze wiekszym płaczem i uniosła rękę w górę, celując palcem w niebo. Nikt jej jednak nie zrozumiał...
Kaido skakała z dachu na dach, skradając się w stronę chłopca. Okręciła się wokół rynny i wylądowała miękko obok zachwyconego dzieciaka.
-"Dlaczego biegła pani górą? Ktoś panią goni? Ma pani krew na włóczni! Zabiła pani kogoś?"
Kaido, zbombardowana pytaniami, oglądała się pośpiesznie za siebie.
-"Nie, dałam tylko komuś nauczkę. Chodźmy już" - wyszeptała, po czym złapała chłopca za łokieć i ponagliła do marszu.
-"Ja cię kręcę!" - krzyknął. Kaido syknęła.
"Przepraszam..." - wyszeptał. "Ale pani jest szybka... Ja patrzę, a pani już nie ma!..."
Przez resztę drogi Isjah "umilał" czas rozmową. A raczej monologiem. Po kilkunastu minutach zatrzymał się przed drzwiami sporej karczmy.
-"To tutaj. Tu zatrzymała się pani Dracia i inni. Ja sie juz pożegnam."
-"Dziękuję ci." - Kaido uśmiechnęła się do chłopca.
Dzieciak wyszczerzył zęby i miał zamiar odejść, gdy demonica złapała go za ramię.
-"Jeszcze jedno. Isjah, nie widziałeś mnie, jasne?"
Kto wie, lepiej nie rozpowiadać o naszym postoju...
-"Jak słońce! Już mnie nie ma!"
Chłopak przespacerował się niewinnie wzdłuz ulicy, po czym zniknął za rogiem.
Kaido wkroczyła do gospody i przebiegła wzrokiem po zebranych. Gdy zobaczyła znaną jej burzę rudych włosów, uśmiechnęła się i podeszła do stolika.
Uśmiech zamienił się jednak w zdziwienie, gdy Kaido ujrzała minę rusałki.
Raiell obwiązywała ramię opatrunkami i popijała miksturę uzdrawiającą. Dopiero po chwili zauważyła Kaido.
-"To Luthien... zaatakowała nas. Reszta jest na górze."
Kaido zrzuciła kaptur z głowy i przeskakując po kilka stopni naraz pokonywała schody, które zdawały się nie mieć końca...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
ell_postritee Zdradliwa rusałka
Dołączył: 23 Sty 2006 Posty: 186 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baza PonySport
|
Wysłany: Czw 13:53, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Prawda była taka, że kiedy Luthien uniknęła zranienia strzałą Raiell, na horyzoncie pojawił się Skha. Wampirzyca otworzyła usta pokazujac swoje kły, po czym rzuciła się z pazurami na rusałkę. Leviathan jednak wyprzedził ją, chwycił Raiell za ramię i pociągnął za sobą. "Nie ważne kto zaczął, nie pokonamy jej teraz!" - szepnął. Raiell przytaknęła. Luthien tymczasem Luthien zadrapała mocno rusałkę w twarz - Raiell syknęła z bólu i sprobowała oddać cios sztyletem. Skha jednak przewrócił ją na ziemię i za jego rozkazem pobiegli do karczmy, gdzie kazali zamknąć drzwi na klucz. Potem Skha zaprowadził rusałkę do "pokoju". "Zaatakowała Cię...? I czemu nie wyczułem aury, która zawsze ją otaczała?" - spytał. Raiell milczała... poszli po rzeczy i po resztę.
***
Raiell wyszła z karczmy i zobaczyła skaczącą z dachu na dach Kaido, usłyszała też jakiś wrzask i odgłosy wielkiego zamieszania. Była zła na siebie. Zła za tą myśl, kiedy wręcz pozwoliła Luthien by ją zabiła. Zawsze była taka twarda. Przyjaźń jej przeszkadzała. Kiedy nikt nie widział, zamieniła się w rudego tygrysa. Wiedziała, że wzbudzi w mieście zdziwienie, ale wiedziała również, że nikt jej nie zaatakuje. Była głodna, ruszyła więc w kierunku straganów z żywnością. Ostrożnie stoczyła na ziemię arbuza i sodkie, tropikalne owoce, po czym szybko je wszamała i wróciła do karczmy. Poraniona po starciu z wapirzycą obwiązywała ramię opatrunkami i popijała miksturę uzdrawiającą. Dopiero po chwili zauważyła Kaido, która weszła do pokoju.
-"To Luthien... zaatakowała nas. Reszta jest na górze." - powiedziała cicho. Kaido zrzuciła kaptur z głowy i przeskakując po kilka stopni naraz pokonywała schody, które zdawały się nie mieć końca...
Raiell poszła za nią.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Kruk Kadawer
Dołączył: 16 Lut 2006 Posty: 387 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: siedziba szatanaXD
|
Wysłany: Czw 14:23, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Niszczyciel posłał w stronę Kruka kolejną falę straszliwej energii, zdolnej rozwalić mały dom. Kadawer nie bez trudu uniknął ataku. Dysząc ciężko rzucił się w bok unikając morderczych płomieni białego ognia wystrzelonych przez Veigota. Wiedział, że amulet jest bardziej potrzebny Avirailowi, żeby ten przez przypadek nie użył Znamienia, ale czuł coraz więcej dzikiej, nieokiełznanej nienawiści, co zwykle oznaczało próbę przejęcia kontroli nad nim przez Kaina, a teraz, bez amuletu, kadawer nie mógł już tak łatwo panować nad swoim wewnętrznym demonem.
Nagle poczuł ból rozrywanego ramienia. To Niszczyciel trafił go w prawą rękę gigantycznymi szponami, które sobie właśnie wyczarował.
Czerwona mgła wściekłości przesłoniła Krukowi widok, stracił kontrolę nad sobą. Wykrzyknął Słowa Przemiany i po raz trzeci w życiu miał wrażenie, że wszystkie kości zmieniły mu się w płynny ogień, a wnętrzności wypełnione są. Jego skóra zdawała się płonąć, a w umyśle miał cudowną pustkę. Wyczuł strach w Niszczycielu. Tak, pomyślał, ostatnim razem, kiedy walczyliśmy się nie bałeś. Teraz wiesz co mogę ci zrobić. Przeskakując po na wpół zawalonych budynkach wykonał ogromny skok i wbił jeden z mieczy w Veigota. Ten wrzasnął z bólu,chwycił kainitę, cisnął nim o ziemię i z całej siły wbił nogę w ziemię, aby go przydeptać, jednak ten zdążył uciec, wbiec na ścianę i po odbiciu znów wylądować na Niszczycielu. Veigot jeszcze raz uderzył nim w ziemię, a kadawer tym razem nie zdążył uniknąć gigantycznej stopy, która wgniotła go w ziemię. Kruk poczuł ogarniające go odrętwienie i domyślał się, że to już koniec. Ciemność zakryła mu oczy. Ze zmysłów działał mu już tylko słuch, usłyszał krzyki, a ból zelżał....
Co dziwne, poczuł rozchodzące się po ciele ciepło, a zmysły wracały do normalności. Co się dzieje?? Pomyślał.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kruk dnia Czw 14:54, 20 Kwi 2006, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
domka191 Leśny Elf
Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:48, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Cenedess nie podobała się karczma, ale łóżka w pokojach były czyste i wygodne. W przeciwieństwie do łazienek, które zarastały pleśnią.
- Bleee - mruknęła elfka wchodząc pod natrysk. Kąpiel była jej BARDZO potrzebna.
Szybko uprała też swoje rzeczy i rozwiesiła je za okienkiem.
Bądź co bądź, atak Luthien nie mógł powstrzymać jej od zachowania higieny.
Jednakże z braku 'normalnych' ciuchów, które właśnie się suszyły, Cenedess musiała założyć sukienkę. Nie tę od matki, zwykłą, beżową.
Poszła do stajni, by zobaczyć jak traktują Anariona.
- Ee, stary, nie jest źle. Co prawda miejsca mało, ale czysto. Nie to co moja łazienka. Jestem ciekawa, czy każdy ma taki syf w wychodku. No co się patrzysz? Musiałam to coś założyć. Ech, faceci. Do zobaczenia później. Jak cię nie nakarmią w porę to pozwalam ci ich ugryźć. W ogóle to kto tu się końmi zajmuje?
- Tak się składa, że ja. A bo co? - rozległ się głos od wejścia. Jego właścicielem był wysoki, czarnowłosy, trochę zbyt szczupły elf o brązowych oczach. Nie był superprzystojny, sprawiał wrażenie, jakby wszystko go nudziło.
- Nie, nic takiego...Chciałam tylko wiedzieć.
- Co, może myślisz, że nie potrafię się zajmować końmi? - przesłał jej ironiczny uśmieszek. - Halo, jestem elfem. Każdy elf to potrafi.
"Znalazł się cwaniak...zobaczymy, nie będziesz już taki mądry jak cię Anarion ugryzie w..."
- No, w co mnie ugryzie? - Cenedess uświadomiła sobie, że ten jakże uprzejmy osobnik jest telepatą. - Nie spodziewałaś się, że to usłyszę, co?
- Mógłby pan nie grzebać mi w umyśle dopóki nie umyje pan rąk? Dopiero się myłam. I nie przypominam sobie, żebyśmy byli na 'ty'. Żegnam.
I wyszła ze stajni.
- Miło było cię poznać Cenedess! Jestem Maeglin!
Elfka prychnęła pod nosem. "Wiem, że to słyszysz i nie mam zamiaru powiedzieć już do ciebie ani słowa, bo szkoda mi języka. Będę go w końcu używać jeszcze parę setek lat."
Maeglin uśmiechnął się do siebie pod nosem.
- Jeszcze mnie polubi. - mruknął do białego konia, który zarżał przyjaźnie. On już polubił Maeglina.
***
Cenedess podeszła do baru i zamówiła pół litra.
"Podzielę się z kimś, kieliszek mi nie wystarczy."
Usiadła na wysokim stołku i rozejrzała się. Wtem do karczmy wpadła Kaido i zamieniły z Raiell parę słów, po czym obie wbiegły po schodach.
"Albo nie. Wypiję sama. Raz na trzysta lat można się upić."
Kilkna minut potem leżała twarzą na blacie i spała w najlepsze.
Dobrze, że nie dowiedziała się, kto zaniósł ją do pokoju.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
ell_postritee Zdradliwa rusałka
Dołączył: 23 Sty 2006 Posty: 186 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baza PonySport
|
Wysłany: Czw 18:15, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Po długiej rozmowie z resztą drużyny - a własciwie naradzie, jakiś elf wniósł do środka Cenedess, a Raiell i Kaido posżły do stajni. Pogłaskała Egeusza.
- Już niedługo dozyskasz swoje skrzydła. - uśmeichnęła się. wtem do stajni wszedł ten czarnowłosy elf. Raiell była w młodości dobra z oklumencji więc nei tylko wyczuła, że elf grzebie sobie w jej umyśle, ale również zręcznei go przed nim zamknęła i zabezpieczyła. Nie chciała, zeby ktos wiedział, że to pegazy, a nie zwykłe konie.
- Jestes opiekunem stajni? - spytała. Elf zapeszył się, wolał chyba czytać w jej myślach niz rozmawiać.
- Tak, bo co? - odpowiedział. Raiell przymrużyłą oczy - był najzwyklejszym leniem, widziała to po jego zachowaniu. A takich ludzi NIE LUBIŁA.
- Och, bardzo się mylisz. Teraz to ja przejmuję tę funkcję. - zaprostestowała szczerze. Nie chciałą, żeby tkoś taki zajmował się Egeuszem. Kaido milczała, do czasu, kiedy Ell wypchnęła elfa za drzwi i wzięła się za czyszczenie wierzchowców.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Freya Lewiatan
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 714 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stare Czaple
|
Wysłany: Czw 20:01, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Wymknąwszy się zwinnie Skha ponownie wyczarowaj portal do jaskini smoczycy.
Przyglądał się szachom ustawionym na szachownicy. Każdy pionek przedstawiał członka drużyny. Wykonane były kunsztownie z błekitnego kryształu i doskonale odwzorywały rzeczywistość.
Stara smoczyca pochyliła się nad Lewiatanem. Masz dwie drogi. Albo dołączysz do drużyny, nie wiedząc nic i nie zyskując nic, albo zostaniesz tu. Będziesz miał wiedzę o wydarzeniach, ale rzadnej kontroli. Nie będzesz mógł uczestniczych w zmaganich, ale będzesz wszystko widział.
Bedziesz obserwatorem.
Zastanów się się.
- Zostaję.
- Jesteś pewien?
-........TAK. Zostaję.
- Dobrze, w takim razie opowiem ci wszystko po kolei. Ale zanim zaczniemy wiedz, że nie zostawiasz swoich towarzyszy bez opieki.
Oto są talizmany. Tu smoczyca wyczarowała kilka pięknych talizmanów. Kunsztowna robota, wykonana z elektrum*. Były w kształcie koła, nie za duże, zewnętrzny szkielet koła tworzył długi wąż morski, który w miejszcu przyczepienia łańcuszka chwytała zębami swój własny ogon. wewnątrz 4 'średnice' tworzące gwiazdkę zdobione motywem morskich fal. W centrum gwiazdy była pojedyncz niewielka czarnosrebrna łuska Levaitana.
- Te talizmany trafią do towarzyszy podrózy, są magiczne, nie tylko zwiększają odporność na różne elementy żywiołów, ale także podporządkowują sobie żywioł wody.
A w razie naglącej potrzeby stworzą portal przez który będziesz mógł przejśc i pomóc swoim przyjacielom w potrzebie.
Fiska zanieś wszystkim medalion, i poinstruj ich o jego mocy. Tylko żeby go nie nadużywali.
A ja tymczasem opowiem ci Skha co się tu właściwie dzieje.
-------------------------------------------------------------------------------------
*punkt dla tego kto wie co to jest elektrum.
Ech, wycofuje się. przez te 2 tygodnie co mnie nie było zupełnie się zagubiłam w wątkach. ALE zostawiłam wam talizmany, które są nie tylko przydatne (zwiekszona odporność na żywioły HEHE aż się prosi żeby podac że np. 40% lub coś w tym stylu, ale sami już możecie sobie ustalić) i w razie potrzeby możecie wezwac na pomoc Lewiatana, który przybędzie pod postacią morskiego smoka (ten obrazek na początku co używałam, bez skrzydeł, ten czarno-srebrny) i wtedy możecie nim kierować, możecie go nawt zraniać, ale nie zabić. On jest OSTATNIĄ DESKĄ RATUNKU
Ja wciąż będę czytać rpg i może czasem przedstawię to jakby widziane od mojej strony,
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Kaido White Tiger Youkai
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imperium Agatejskie
|
Wysłany: Czw 20:20, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Kaido wypadła na korytarz i zaczęła biec wdłuż pokoi. Nagle zatrzymała się z piskiem* przed otwartymi drzwiami. W pokoju siedziała większosć drużyny. Nie wyglądali, jakby niedawno walczyli z opętanym wampirem.
-"Ale... ale... Raiell..." - wyjąkała patrząc na zebranych.
-"Tylko jej się oberwało. Woleliśmy nie walczyć teraz z Luthien" - poinformował ją Skha. Stał oparty o ścianę, z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
Raiell weszła do pokoju za Kaido i skłoniła ją, by usiadła. Opowiedziała jej o wydarzeniach, w których demonica nie uczestniczyła. Kaido z kolej wyjaśniła wszystkim przyczynę jej krwotoku z ramienia.
-"A właśnie, gdzie jest Dracia? Bez niej bym tu nie trafiła..." - Kaido zakończyła opowieść pytaniem.
Raiell popatrzyła na nią smutno.
"Nie wiemy, gdy byłam na dole wybiegła z karczmy jak oparzona..."
*****
Ci, którzy nie porozchodzili się do siebie, siedzieli w kręgu w pokoju Skha. Rozmawiali o wielu sprawach, które ich nękały. O starcu, klonach, Luthien... Teraz w pomieszczeniu panowała cisza. Przed chwilą Dracia przebiegła korytarzem, ciągnąc za sobą jakiegoś przerażonego staruszka śmierdzącego ziołami. Kaido i Skha wytknęli głowy na hol patrząc, jak wpada do pokoju w końcu korytarza, ciska w ich stonę wściekłym spojrzeniem i zatrzaskuje za sobą drzwi z hukiem.
-"Chyba mamy jej nie przeszkadzać..." - mruknęła Kaido.
Po chwili zerwała się na równe nogi, bo w korytarzu ujrzała również jakiegoś elfa niosącego... pijaną Cendess.
Demonica zagrodziła mu drogę i wpatrywała się w niego rozgniewanym wzrokiem. Zamachała wściekle ogonem. Półmrok panujący w korytarzu sprawił, że niejednemu na jej widok ciarki przebiegłyby po plecach.
Stali tak około pięciu minut. Wreszczie Kaido usunęła się z drogi, ale poszła za elfem. Patrzyła, jak kładzie on nieprzytomna elfkę do łóżka. Dopiero gdy wyszedł i zamknął za sobą drzwi, Kaido odeszła.
-"Chodź, zobaczymy, jak sobie radzi Egeusz i reszta" - Raiell zabrała ją do stajni.
*****
Tap, tap, tap...
Demonica usłyszała zbliżający się odgłos maleńkich stópek, najprawdopodobniej ludzkiego dziecka. Nie odwracała się jednak. Wrzask dziecka, tego im jeszcze trzeba było po dniu pełnym wrażeń. Powróciła do usuwania śladów ich spotkania. Gdy zaczęła jednak przesuwać łóżko Skha na właściwe miejsce, po prostu nie mogła się nie odwrócić...
"Kicia!" - wrzasnęło coś na wysokości jej kolana. Po chwili poczuła uścisk delikatnych rączek na swoim ogonie.
Spojrzała w dół i ujrzała malutką dziewcznkę, która zdawała się dopiero co nauczyć się chodzić. Na widok miny Kaido dziecko zapiszczalo z uciechy.
-"Gdzie kicia?" - szkrab zdawał się nie zauważyć swojej pomyłki.
Kaido nie wiedziała co powiedzieć.
-"No więc.... ee..."
Przestraszyła się, gdy oczy dziewczynki zalśniły łzami.
Nie... tylko nie to... zaraz!
Kaido przykucnęła i nachyliła się do dziecka. Nie wiedząc, co robić, zaczęła cicho mruczeć.
"Kicia?" - dziecko okrążyło demonicę w poszukiwaniu źrodła dźwięku. Kaido odetchnęła z ulgą.
Gdzie są rodzice, pytam się. Żadnej opieki...
Wzięła dziewczynkę na ręce. Dziecko zarechotało i położyło swój maleńki paluszek na nosie Kaido.
-"Kicia."
-"Tak, tak..."
Tygrysi demon wyszedł na korytarz. W tej samej chwili po schodach wbiegła zadyszana kobieta. Na widok dziecka w rękach Kaido wrzasnęła dziko.
-"Błagam, nie!"
Demonica zmarszczyła brwi.
-"Proszę jej więcej nie zostawiać! Mogła mieć mniej szczęścia i trafic na kogoś, kto nie omieszkałby..."
Kaido wzdrygnęła się. Nie mogła nawet sobie tego wyobrazić.
Przerażona kobieta wzięła dziewczynkę i pospiesznie się oddaliła. Dziecko wyciągnęło raczkę ponad jej ramieniem i pomachało demonicy na pożegnanie.
Kaido postanowiła dokończyć sprzątanie. Weszła do pokoju Skha, ale wszystko było już poustawiane. Leviathan stał przy oknie i wpatrywał się w księżyc.
-"Gotowe? No to... dobranoc" - Kaido wetknęła głowę do pokoju.
-"Dobranoc... Kiciu." - zachichotał.
Mimo szacunku, jakim Kaido darzyła Skha, oberwał on od niej poduszką na pożegnanie.
Kaido szła ciemnym korytarzem, mijając pozamykane już drzwi. Przetarła oczy i ziewęła potężnie. Na myśl o łóżku uśmiechnęła się. Kiedyś nie mogła pojąć, jak Ayiani może spać na dworze. Teraz dzieliła jego los.
Weszła swojego pokoju. Omiotła wnętrze spojrzeniem - łóżko, stolik z krzesłami, skóra jakiegoś blizej niezidentyfikowanego zwierzęcia na podłodze. Po prawej okno. Sufit podpierany potężnymi belkami. Jeszcze raz wyjrzała dla pewności na korytarz, po czym zamknęła drzwi. Postanowiła porzadnie się przespać.
Ale gdy odwróciła się od drzwi i spojrzała na belkę pod sufitem poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła...
-------
*Dosłownie: z piskiem. Bose stopy + czysta, drewniana podłoga = Aj aj, moje uszy! XD
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
domka191 Leśny Elf
Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:26, 10 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
- Nin dol...*
- Ha! Niezłego masz kaca, nie? - wtrącił, nie bez satysfakcji, Maeglin, stojąc w drzwiach.
- A ty co tu robisz? Wyjdź natychmiast! Tak się składa, że wolałabym być sama. Ile spałam?
- Jakieś dwie godziny. Jesteś mokra, bo karczmarz oblał cię wodą. Lepiej się przebierz, bo mokre ciuszki są prześwitujące. - zaśmiał się ironicznie, a Cenedess oblała się rumieńcem i podciągnęła kołdrę pod brodę. - I nawet mi nie podziękujesz?
- Ciekawe za co? Za kpiny? Idź już sobie.
Maeglin zszedł po schodach, słysząc podniesiony głos Kaido.
"Czy wszystkie baby zawsze muszą się drzeć?"
Minął tę dziwną rudowłosą dziewczynę, która wyrzuciła go wtedy ze stajni.
- Hej, poczekaj chwilę! - zawołał do niej. Zdziwiona Raiell odwróciła się. - Mogłaś sobi o mnie coś źle pomyśleć, ale dla twojej wiadomości konie szanuję bardziej niż ludzi. I na pewno potrafię si nimi opiekować. Pegazami również. Dlatego nie zawracaj sobie głowy stajnią, już ja dopilnuję, żeby waszym podopiecznym było dobrze.
Rusałka kiwnęła głową, ale na jej twarzy nie było uśmiechu.
Cenedess natomiast osuszyła trochę za pomocą magii wąskie, krótkie spodnie i koszulkę i przebrała się. Popatrzyła na księżyc za oknem, ale ból głowy był dokuczliwy i w końcu musiała coś z tym zrobić. Przygotowała na stoliku zioła na napar. Zeszła na dół, zobaczyła Martensitę w najlepsze pijącą już drugi kufel piwa (jedne pusty stał przed nią na ladzie). Poprosiła karczmarza o garnek wody. Spojrzał na nią dziwnie, ale dał to, o co prosiła. Idąc do pokoju minęła Kaido stojącą w drzwiach pokoju Skha.
- Gotowe? No to...dobranoc.
Elfka weszła do pokoju i rozpaliła mały ogień w powietrzu, po czym zagotowała wodę i wrzuciła do niej zioła. Jakieś pięć minut pilnowała mikstury, po czym usłyszała niezbyt głośny krzyk z pokoju Kaido. Zerwała się na nogi.
- Auuu! - złapała się za głowę, bo gwałtowne wstanie wcale nie pomaga na kaca.
Pobiegła szybko do Kaido, otworzyła drzwi.
- Co się stało?! - jej wzrok padł na miejsce, w które wpatrywała się Tygrysica i nie wrzasnęła, ale tylko dlatego, że głos zamarł jej w gardle.
-----------
* "moja głowa..."
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Kruk Kadawer
Dołączył: 16 Lut 2006 Posty: 387 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: siedziba szatanaXD
|
Wysłany: Pią 17:02, 10 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Kruk znał się na muzyce, chociaż się z tym nie obnosił. Potrafił grać na lutni, basetli, bębnach i wielu innych instrumentach, wiedział kiedy muzyka jest dobra, a kiedy zła, więc kiedy usłyszał niesamowitą melodię, taką piękną, jakiej nie słyszał jeszcze nigdy w życiu, to pomyślał, że umarł, bo jak inaczej wytłumaczyć tą muzykę? Jednak kiedy usłyszał czyjś, nieco zniekształcony przez Znamię, głos mówiący "Chcę, żeby on przeżył!", to już wiedział co się stało.
***
Avirail bał się jak nigdy dotąd. Ostatnio już kilka razy gonili go Elleni, ale zawsze był w stanie im uciec, albo zmusić ich do zaprzestania pościgu. Tym razem było inaczej. Poczuł jakąś dziwną, nieznaną mu wcześniej, złą moc, a Elleni opierali się jego zaklęciom bez większego trudu.
Czuł, że już długo nie pobiegnie, gdy nagle usłyszał odgłos upadającego ciała olbrzyma, potem drugiego i zaraz jeszcze jednego. Jakiś zakapturzony człowiek dogonił go, wepchnął mu coś w ręce i odwrócił się w kierunku, z którego napływał ta straszliwa moc. Co ten obcy mówił?? Coś o jakiejś Akademii. Zbliżająca się czarna mgła na pewno nie była dobrym znakiem, ale przypomniała chłopcu, że ma uciekać. Wbiegł więc do jakiegoś budynku, popędził po schodach i dostał się na dach. Ten obcy uratował go, ale Avirail nie chciał, żeby ktoś przez niego zginął, dlatego chłopak postanowił zobaczyć co się stanie, a w razie czego pomóc tamtemu.
Ulicę, na której stał obcy spowiła głęboka ciemność, która zdawała się pochłaniać całe światło. Wtedy pojawił się olbrzymi, kilkunastometrowy potwór, cały czarny, a Avirail zobaczył jak obcy odrzucił pelerynę i z obnażonymi mieczami rzucił się na potwora. Tymczasem chłopak spojrzał na amulet i doznał olśnienia. Widział już kiedyś taki przedmiot, u wędrownego mordercy czarnoksiężników i dzikich bestii. Obcy był kadawerem! To było bardzo pocieszające, bo Avirail słyszał o nich wiele opowieści i wiedział, jak trudno kogoś takiego zabić.
Kadawer dzielnie walczył z potworem, unikał jego zabójczych czarów i wykonując karkołomne skoki dopadał do stworzenia i ranił je kilkukrotnie. W końcu jednak potwór trafił nieznajomego, z którym działo się coś dziwnego. Wykrzyczał jakieś dziwne słowa i zaczął płonąć.
Ta płonąc postać jeszcze zacieklej zaatakowała potwora, od którego dało się teraz wyczuć strach, jednak nie dał za wygraną. Dwa razy zrzucił z siebie to, co kiedyś było kadawerem, próbował to przydeptać i za drugim razem mu się udało. Ten się już nie poruszał, a Avirail poczuł, że musi coś zrobić. Zacisnął w ręce amulet i wypowiedział Słowa Życzenia
Chcę, żeby on przeżył. On ma PRZEŻYĆ!
Amulet rozjarzył się fioletem, a chłopiec usłyszał własny głos mówiący słowa w jakimś dziwnie brzmiącym, obcym języku.
Poczuł straszliwy ból kościach, trzewiach i głowie, ale nagle to ustało. Wiedział co ma zrobić; uniósł obie ręce w kieronku obcego i zaczął wymawiać jakieś śpiewne zaklęcia, których przecież nie mógł się nauczyć i nagle zobaczył, że kadawer znów się porusza. Usłyszał jego myśli i poczuł, że ten potwór, zwany Niszczycielem lub Veigotem, boi się jak nigdy w życiu.
Zaatakuj go Znamieniem, ja też to zrobię i wtedy go wykończę.
Avirail po raz kolejny uniósł ręce, ale tym razem jego własny głos brzmiał jeszcze inaczej, jak jakaś potępieńcza muzyka, niczym chóry piekielnych demonów. Kadawer zrobił to samo, a z ich rąk wystrzeliły identyczne czerwone promienie i uderzyły w Veigota, przewracając go.
Nagle w kierunku obcego poleciały jego miecze, wylądowały mu pewnie w dłoniach i nasyciły się jadowitą, jaskrawą czerwienią. Wbiegł na ścianę, odbił się kilka razy, skoczył z wyciągnietymi ostrzami w stronę Niszczyciela i po rękojeść wbił je w twarz potwora.
Miecze eksplodowały z ogłuszającym hukiem, oświetlając całe pobojowisko, a Veigot konał na oczach dwóch Demonów Kaina.
Kadawer podbiegł do Aviraila, wziął amulet, wyszeptał jakieś tajemnicze słowa i powrócił do ludzkiej postaci, po czym powtórzył je odczarowywując chłopca.
***
Kruk postanowił uczyć chłopca samemu, więc mógł zająć się szukaniem kainitki. Był tylko problem. Trzeba było przebyć jezioro. Łodzią. To była jedna z tych rzeczy, których Kruk nienawidził. Dla niego nawet najkrótszy rejs po spokojnej tafli jeziora był koszmarem. Najpierw uprzedził wioślarza, że jesli wpadną do wody, to kadawer zabije go tak, że przez lata będą o tym opowiadać w karczmach, a potem przez całą podróż, która dla niego wlokła się godzinami, a trwała dwadzieścia minut, głosem drżącym od z trudem skrywanej paniki zasypywał Aviraila i wioślarza pytaniami:
-Czy nie sądzicie, że ta łódź się za bardzo chyboce??
-Czemu tu jest tak mokro??
-Czy to nie przecieka?
***
Kruk zdobył w jakiś sposób dwa miecze: dla siebie paskudny, zakrzywiony z poszarpanym ostrzem, a dla Aviraila krótszy, prosty, ale bardzo lekki. Podczas postojów uczył chłopca szermierki, a szło mu to o tyle łatwiej, że ten miał do tego prawdziwy talent.
***
Kadawer telekinetycznie otworzył okno pokoju, w którym mieszkała demonica, kazał swojemu uczniowi tam wejść, następnie zrobił to samo.
Wskazał chłopcu, że ma stanąć przy drzwiach, żeby w razie czego mógł je szybko zamknąć, rzucił na Aviraila Zaklęcie niewidzialności i kazał mu oczyścić umysł, żeby go nikt nie wyczuł, zaś sam odbił się miękko od ściany i wylądował na belce pod sufitem, skąd zwisł do góry nogami i czekał.
Minęło kilkanaście minut, a Kaido weszła do pokoju i wrzasnęła na widok Kruka. Zanim Avirail zamknął drzwi do pokoju weszła jeszcze jakaś inna osoba i zamarła widząc opadającego na ziemię kadawera. Ten błyskawicznie zabezpieczył zaklęciami pokój tak, by żaden nieproszony gość do niego nie wszedł ani nic nie podsłuchał, a potem spokojnie podszedł do barku, wyciągnął najdroższe wino, pociągnął tęgi łyk i powiedział:
-No drogie panie, porozmawiamy sobie trochę...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kruk dnia Czw 0:03, 28 Wrz 2006, w całości zmieniany 4 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
trenerka Rachel Dark
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1062 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wydaje mi się, że Łódź
|
Wysłany: Pią 17:26, 10 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
krótka wstawka
-----
Kot ruszył do przodu, przeczucie mówiło mu, że cel jest gdzieś w pobliżu. Intuicja wskazywała kotu wysoką górę królującą nad okolicą. Tak, ta góra. Musi na nią dotrzeć. Kot zeskoczył z kamienia i ruszył w dalszą wędrówkę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Kaido White Tiger Youkai
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imperium Agatejskie
|
Wysłany: Pią 21:44, 10 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
-"KAINITKA?!"
Kaido wysłuchała opowieści dziwnego mężczyzny. Mówił o Znamieniu Kaina, które Kaido ponoć posiada, o Amulecie Tygrysa, który jest ze Znamieniem ściśle związany oraz o Niszczycielu, który sukcesywnie odradza się co kilka dni i o jakimś Panu, który ma nad nim kontrolę.
Po każdym kolejnym jego słowie źrenice Kaido powiększały się coraz bardziej. Człowiek dał jej do zrozumienia, że wiele spraw muszą jeszcze omówić. Spojrzał na Cenedess. Miało to oznaczać: "Spraw tylko dla twoich uszu".
-"Z całym szacunkiem, nie jestem żadną..."
-"Kainitką"
-"Tak... nią. Pomylił mnie pan z kimś innym" - Kaido miała nadzieję, że ma rację.
Jegomość zaśmiał się, ale bardziej przypominało to przeraźliwe chrypnięcie.
-"A Znamię?" - spytał z chytrym uśmieszkiem.
Chłopiec stojący obok niego od jakiegoś czasu wpatrywał się w ramiona Kaido. Bardzo ją to irytowało. Spojrzała na swoją dłoń, jakby było na niej coś dziwnego.
-"Jakie znamię? Przecież mówię, że ja nie..."
-"Wewnętrzna strona dłoni. I nie ta ręka."
Kaido prychnęła i spojrzała tam, gdzie jej polecił. Wprawdzie na jej nadgarstku była cieniutka, podłużna blizna którą miała od zawsze. Kaido zamurowało.
-"Urosło, prawda?" - mężczyzna uśmiechnął się triumfalnie. "Według mnie powinno być trochę większe, ale zważając na to, że jesteś demonem..."
-"Ale... ale... dlaczego?"
Kaido nie wiedziała, co mysleć. Wszystko wskazywało na to, że ta zaskakująca opowiesć jest prawdziwa.
-"Uzdrowiłaś kogoś ostatnio. Kto to był?"
Kaido przypomniała sobie o Ukalim, który teraz najprawdopodobniej spał sobie w najlepsze obok łóżka Raiell.
-"No właśnie." - Kruk wyczytał przerażenie z oczu demonicy. "To było tak zwane Życzenie.. Wiedz, że..."
Tego było już za wiele.
-"Nie wiem, o czym pan mówi! To chyba jakiś żart!"
Kaido podeszła do otwartych drzwi i wskazała palcem na przezroczystą warstwę migoczącej mgiełki, która zakrywała wyjście.
-"Życzenie, tak?" - wrzasnęła. "Moim życzeniem jest, żeby TO znikło!"
Zapanowała cisza. Kaido wpatrywała się wściekłym wzrokiem w Kruka. Wytrzymała spojrzenie, mimo trzech czerwonych bruzd przechodzących skośnie przez jego twarz.
Mężczyzna westchnął i machnał niedbale reką. Czar prysł i Kaido stanęła w progu.
-"Idę do siebie. Dobranoc i żegnam" - rzuciła w jego stronę, po czym wyszła, pełna furii.
-"Ale... ale to jest przecież JEJ pokój..." - powiedziała przerażona Cenedess. Jeszcze nigdy nie widziała Kaido tak wściekłej.
Kruk spojrzał na chłopca.
-"To będzie trudniejsze niż myślałem..."
Po czym zwrócił się do elfki:
-"Ona tak zawsze?"
-"Nie, proszę pana..."
-"Zaraz "Pan"... Jestem Kruk. I coś czuję, że trochę tu pobędę..."
Pociagnął zdrowo z butelki, którą cały czas trzymał w dłoni i wyjrzał przez okno. Ulicą kroczyła wstrząśnięta Kaido, która tak naprawdę nie wiedziała, dokąd idzie...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
VolvE-chan
Dołączył: 22 Sty 2006 Posty: 107 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Musashi
|
Wysłany: Pią 22:30, 10 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Kruk patzrząc przez okno widział Kaido, ale po chwili dopiero zauważył następną sylwetkę czającą sie nad demonicą. Ta nic sie nie spodziewala. Byla zbyt rozwcieczona by myslec o swym bezpieczenstwie. Kruk juz mial sie rzucic, wyskoczyc przez okno, powstrzymac tajemnicza postac, ale na chwile zdziwniona Cenedess powstrzymala go w ostatniej chwili. -Stój. Nic jej nie zrobi, znają się.
Cenedess byla zdziwniona obecnoscia tej postaci i jej zachowaniem. Przeciez VolvE mowila ze nie rusza sie z lasu i dala to wyraznie znac ze nie ma zamiaru zmieniac zdania. Uslyszala ryk docierajacy z lasu, odwrocila sie i zostawila Kruka z chlopcem wychodzac z pokoju.
***************************************************
Kaido nie wyczula obecnoci demonicy gdy szla przez ulice. VolvE zaczajona byla na dachu najblizszego domu i nagle zwinnym skokiem wyladowala tuz przed Tygrysica. Ta zapomniala na chwile o zdenerwowaniu i spojrzala zdumiona na odmieniona (na zle) ostatnio przyjaciolke.
-Co ty tu... -Wysapala, ale VolvE wykonala ruch jakby chciala zakryc jej usta ale po chwili ujrzala w oknie gospody postac jakiegos mezczyzny, za ktorym stala Cenedess, wiec tylko przylozyla palec do ust.
-Spokojnie. Kaido. -Spojrzala dziwnie na dawna przyjaciolke. -Czemu mialabym tu nie byc?? -Wydawala sie zdziwiona -Przeciez wszyscy tu jestesmy.
Kaido dobrze wiedziala ze nie bylo czlowieka-kota i Skha ktory niedawno gdzies zniknal, wiec te slowa wydawaly jej sie dziwne, jakby VolvE nic nie wiedziala o ostatnich dniach. Wrocily do gospody, a VolvE zachowywala sie w pewnym sensie normalnie. W pewnym sensie, bo to nie bylo normalne zachowanie dla VolvE. Byla mila, spokojna, grzeczna. Nie taka ja ostatnio widziala. Kaido spojrzala dziwnie na kotke. Wszyscy gdy ujrzeli volve lekko sie zdziwili, wygladala jakos tak inaczej, obco, groznie, nieswojo, ale jednak calkowicie jak VolvE, nawet tak pachniala. Nagle wszyscy uslyszeli ryk, ryk smoka.
-Przeciez to Raqee, mialas z nia byc! Co sie dzieje!! -Kaido wyraznie poznala ze byl to ryk Raqee
-Gdzie Raqee... -VolvE machnela lekcewazaco reka. -Bym poznala. Rozmyslilam sie. -Spojrzala troche niepewnie w strone lasu. Zostaje z wami.
Kaido musiala przyznac ze kto jak kto ale kotka poznalaby swoja smoczyce. Jednak niepokoila ja. Nie poznawala VolvE, choc pachniala jak ona, wygladala tak samo, ale czula sie przy niej tak, jakby widziala ja pierwszy raz, jakby jej nie znala. Znowu bylo slychac ryk i wycie. Ciche. Dochodzilo z lasu. Druzyna widocznie uznala ze to w lesie dziekie zwierzeta, ale Kaido wyraznie slyszala ze ryk nalezal do Raqee, a wycie do... VolveE?? Przeciez to bylo wycie wilka. Wycie tak przypominajace glos VolvE, ktory byl przeciez tak koci a nie psi, wilczy, jak ten. "glupota" pomyslala. Przeciez VolvE stoi tu, obok mnie, spojrzala niepewnie na demonice, a poza tym, zeby VolvE walczyla z Raqee?? Bzdura! Uslyszeli jeszcze pare wyc i skomlen, ale dosc cichych. Wiekszosc druzyny poszla spac. VolvE nie miala pokoju, wiec ulozyla sie na podlodze u Kaido, a Kruk zniknal, jak sie potem okazalo nocowal u Skha, ktorego juz nie bylo.
*************************************************************
Noc byla spokojna, tylko co jakis czas slychac bylo pochukiwanie puchacza, wycie wilka i ciche ryki. Ksiezyc, teraz w pelni swiecil jasno nad gospoda i lasem. W cieniu dzrew czaila sie wielka postac. Wybiegla, ale po chwili zostrtala chwycona przez jeszcze wiekszy cien. Rwalo sie tylko ciche wycie, ktore mogloby brzmiec "ratunku" gdyby bylo ludzka mowa... i nie wydawalo sie by postac potrzebowala ratunku przed bestiaa ktora ja zaatakowala. Gdyby ktos mogl wejsc w jej dziki umysl zzauwazyl by ze w ogole sie nie leka atakujacej ja postaci. Ze chce sie uwoolnicc... Zyskac wolnosc od samej siebie. Puchacz znowu zachuczal. Dwie wielkie sylwetki potworow zniknely w lesie, miedzy blokowaniem i uciekaniem przed soba nawzajem, niby dwa kotki awiace sie w chowanego, a zarazem jakby dwaj przyjaciele ktorzy za duzo wypili, nie wygladalo to na walke wrogow...
tylko skad tu krew??
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
ell_postritee Zdradliwa rusałka
Dołączył: 23 Sty 2006 Posty: 186 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baza PonySport
|
Wysłany: Pią 22:52, 10 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Raiell nie poszła spać, kiedy zapadł zmrok. Nakarmiła Ukaliego i stanęła przed drzwiami Kaido, które spowite były czarami. "Jeśli Kaido sobie tego nie życzy, nie mam zamiaru tam wchodzić" - szepnęła sama do siebie. Z lasu słychać było dziwne ryki. Raiell łyknęła napoju i wyszła do lasu, na polowanie. Wolała dziczyznę niż piwo z karczmy, więc upolowała dużą łanię i upiekła ją na ognisku. Było smaczne. Później wyprowadziła Egeusza, ignorując elfa, który nakazał jej pozostawić wierzchowca (który rzekomo był zmęczony). Pojeździli trochę po lesie, kiedy Raiell zauważyła jakiegoś człowieka w oddali... Po chwili zobaczyła jednak, że to bardzo duży człowiek, a im bliżej niego była, tym więcej dostrzegała jego wielkości. Miał kilka metrów wysokości... był jeden z Ellenów, o których było tak wiele legend. Był sługą Niszczyciela. Na myśl o tym imieniu Raiell postanowiła sobie przypomnieć wszystko co o nim wiedziała - wszystko, co wiedziała o tym cienu. Słyszała kiedyś, ze mówią na niego Veigot, ale teraz ta plotka stała sie dla niej dziwna. Ktoś kto niszczy jest tylko i wyłącznie kimś, kto niszczy - pomyślała. Kazała egeuszowi wrócić do stajni, a sama sprawdziła, czy ma wystarczającą ilość strzał. Wspięła się na drzewo i napięła cięciwę - grot strzały przeciął powietrze z ostrym świstem... trafiła Ellena w lewą pierś, jak zamierzała. wystrzeliła kilka kolejnych strzał i Ellen z głośnym hukiem upał na ziemię. Jęknął. Raiell namknęła oczy i oparła się o pień drzewa - zapragnęła zanocować w nocy. Usłyszała wycie wilka... poszła za ym dźwiękiem i wkrótce zobaczyła skulone z bólu zwierzę - wpadło w sidła. Podeszła i zaryzykowała - wyjęła łapę wilka z ostrych, żelaznych szczęk, ten jednak przestraszony chwycił w zęby jej dłoń. Krzyknęła głośno z bólu, a wilk natychmiast puścił jej rękę. Szybko pobiegła do miasta, gdzie opatrzyła ranę. Miała po prostu pecha, Skha zniknął, a Kaido gdzieś poszła. Tak, Raiell czuła się bez Kaido bardzo samotna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|