|
NEOPETS Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kaido White Tiger Youkai
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imperium Agatejskie
|
Wysłany: Śro 19:46, 22 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Kaido była wstrząśnięta atakiem Raqee. A raczej Luthien. Smoczyca kontrolowana przez nią znikła zaraz po tym, jak na chwilę zamieniła się w czarny amulet. Skutki jej odwiedzin były jednak nadal dobrze widoczne - VolvE trzymała sie za ramię, a spod palców wypływały strużki krwi. W oczach miała łzy ale Kaido wiedziała, że to nie przez krwawiące rozcięcia.
"Jak ona mogła..." - powiedziała.
Kaido podeszła do towarzyszki i nie bez trudu odsunęła dłoń opierąjacej się demonicy, by przyjrzeć się ranie.
"Wyglądała jak Raqee, pachniała jak Raqee... ale te zimne, straszne oczy i chwiejny lot..." - ciągnęła dalej VolvE. Zauwazyła zmiany w zachowaniu i wyglądzie przyjaciółki.
Kaido se smutkiem pokiwała głową.
"Przynajmniej nie była sobą. Ale jak Luthien zamieniła ją w ten amulet? Smoka nie można przecież od tak po prostu zacza..." - urwała monolog, bo Kaido przerwała owijanie jej ręki opatrunkami znalezionymi w kieszonkach przy siodle karej klaczy. Podniosła głowę i spojrzała VolvE w oczy, takie podobne do jej własnych.
- „Istoty, które żyły, żyją i żyć będą...”
- „...zdolne są do odparcia niemal każdego ataku magicznego. Ich... ich umysły stanowią twory tak złożone, że żadna kontro..." - VolvE podjęła myśl i wyrecytowała jedną z wielu reguł, które zna większośc demonów.
Kaido przerwała jej wiedząc, jak długa jest ta zasada.
"Innymi słowy, na smoka niewielu masz mocnych... Ayiani rozumiał to po swojemu: Zaklęciem w smoka? Rzucisz, ale najwyżej kamieniem!" - dodała po chwili namysłu.
"Więc... gdzie jest Raqee?"
"Dracia mówiła, że poleciała gdzieś ze smokiem Da..."
Kaido zdała sobie sprawę, że smok cały czas siedział kilkadziesiąt metrów dalej, obserwując bacznie zdrowiejącego Dama.
"Co tu się na bogów dzieje?!" - wrzasnęła VolvE. Na jej twarzy malowała się wściekłość.
"Raqeee!" - krzyknęła głośno. Powtórzyła wołanie jeszcze kilka razy, ale nikt nie odpowiedział.
Dopiero po kilkunastu minutach z lasu wytoczyła sie zdezorientowana Raqee. Wyglądała, jakby nie wiedziała dlaczego tu się znajduje - rozglądała się nieprzytomnie na wszystkie strony. VolvE podbiegła do niej.
"Raqee! Gdzie ty byłaś? Czemu nie odpowiadałaś na wołanie?"
Smoczyca mruknęła i westchnęła ciezko, wypuszczajac powietrze przez nozdrza. Wygladała na wykończoną.
"Jak to: Nie wiesz?" - krzyknęła VolvE, ale na widok przepraszajacego wzroku przyjaciółki uspokoiła się i przytuliła się do jej szyi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Freya Lewiatan
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 714 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stare Czaple
|
Wysłany: Sob 12:25, 25 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Skrzydlate cielsko runęło z łoskotem na ziemnię. Lądowanie nie było zbyt eleganckie, ale kożdy by wylądąwał w ten sposób będąc zmęczonym, obolałym i krwawiącym.
Ogólnie Skha był nie w humorze, był wręcz w paskudnym humorze, zły, zmęczony i obolały.
To co miało być nie wielką wycieczką zakończyło się męczącą walką z drakoliczem.
Skąd się on wziął - nie wiadomo, co robił w okolicy - niewiadomo, i dlaczego akurat Skha go spotkał też nie wiadomo, ale jedno jest wiadome.
Cholernie trudno zabić coś co jest już martwe.
Fakt że to martwe coś było razkładającymi się zwłokami wielkoego smoka, też nie pomagał
[img][/img]http://i12.photobucket.com/albums/a235/freya21/Dracolich_by_mafagafa.jpg[url]
No.. ale całą walkę można skwitować w jeden sposób: Skha ją przeżył.
Przyleciał obolały i zmęczony, ale żywy.
Leżąć na ziemi w dość niewygodnej pozycji myślał że już gorzej być nie może.
Mogło być.
Wyczuł krew.
Otworzył oczy i rozejrzał się, zobaczył Kaido i Volve.
Obie wyglądały jak po przejściu hordy piekielnych ogarów (czyli źle).
"Urrgghh.... Mam wrażenie że to co się tu stało nie spodoba mi się...."
-------------------------------------------------------------------------------
Jestem deczko nie w temacie, dużo tego czytania, a czasu mało, Czy ktoś mół by napisać niewielkie streszczenie, w temacie streszczenie co się działo pod moją nieobecność
Drakolicza użyłam bo chciałam coś napisać a nie bardzo wiedziałam co :P
[/url]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
VolvE-chan
Dołączył: 22 Sty 2006 Posty: 107 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Musashi
|
Wysłany: Sob 19:00, 25 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
VolvE byla juz troche zdezorientowana. Z drogiej strony sytuacja byla tez troche komiczna. Jakas wariatka zabiera im krew, smoki znajduja swich blizniakow(niezbyt milych) nikt nie wie o co chodzi, luthien nie jest zla a zdradza, do tego smok morski ktory ma skrzydla i lata, a i jeszcze ona sama pijaca alkochol i przyjazniaca sie z innym demonem. Tego juz za wiele. To nie jest normalne. Nagle VolvE przytulona wciaz do szyi smoczycy zawyla glosnym (kocim, czyli lekki syk) smiechem. Kaido npopatrzyla na nia zaniepokojona i odeszla. VolvE wstala. spojrzala na ciemne niebo na polnocy.
-Idziemy? -Spytala reszte druzyny.
Nie czekala na nich. Wsiadla na grzbiet smoczycy i odbila sie od ziemi. Daleko wyprzedzila druzyne lecac w powietrzu. Sprawdzala droge. Nalrezal.o przeprawic sie przez gory. Tylko jak? Brama zamknieta. Ona mogla przeleciec na Raqee, Dam na swoim smoku, rusdalka na pegazie, skha moglby kogos wziasc na grzbiet, dracia sama poleci, smok dama bylo wielki, moglby jeszcze dwie osoby wziasc, a raqee jeszcze jedna. Byl jeszcze smok ktory przybyl wraz z dracia. On moglby wziasc tez ok. trzech osob. Powinni spokojnie moc przeleciec przez gory, ale konie musza zostac. Przynajmniej te ktore nie maja skrzydel. No i Fedur. no, ale moga poczekac, na razie najwazniejsze jest porozmawiac z resezta o sposobie przedarcia sie przez te gory. Bo juz za dlugo siedza po tej ich stronie... po niewlasciwej stronie!! VolvE wyladowala przed skha.
-Musimy wsdzyscy pogadac. Mozemy przedostac sie przez gory.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Dracia Cień
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 351 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Gildii
|
Wysłany: Nie 13:54, 26 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Dracia z wielką satyswakcją wysyczała za Raqee "Raqee kocha smoka Dama"
Smoczyca zawarczała.
Pół-smoczyca stwierdziła podem,że była baardzo głupia. Nie zauważyła tak oczywistych rzeczy...
***
Sto lat temu było bardzo podobnie.
Sto lat temu ogniste smoki zaatakowy Północ.
Sto lat temu ziemia była spalona tak bardzo,że miejscami zmieniała się w szkło.
Sto lat temu zabito Strażnika Północy.
Sto lat temu pewien młody smok zaatakował najpotężniejszego z ognistych jaszczurów....i wygrał.
Sto lat temu ten młody smok wierzył,że wygra.
Teraz miał co do tego wątpliwości.
Ale zawsze warto spróbować.
***
-Musimy przedostać się przez góry!
To było oczywiste.
Tylko dlaczego go nie poprosili? Przecież widzieli tamte konie.
Tworzenie z cieni było takie łatwe...
***
Księżyc świecił jasno.
Grupa cienistych koni wylądowała po drugiej stronie gór.
Wszyscy polubili ten pomysł. Naprawdę wygodnie się na nich jechało.
Nawet ich zwykłe wierzchowce były w miare zadowolone, chociarz dziwiły się swoim nowym półprzeźroczystym skrzydłom.
Po chwili wszystkie te rzeczy rozpłyneły się.
"Nie dotykajcie ziemi"-ostrzegł ich Durel
To było jego miejsce.Był jego Strażnikiem. I nie miał zamiaru dłużej tolerować tego wszystkiego.
Stanął na popiele.
***
Każdy rejon ma jakiś rodzaj stworzeń, które go chronią.
Morza mają Lewiatany.
Wschód smoki wschodnie, zwane przez niektórych Lungami.
Daleka Północ miała białe jaszczury.
I tak dalej, i tak dalej.
Nie wiadomo, dlaczego zazwyczaj są to smoki.
Pólnoc też miała swój rodzaj tych jaszczurów.
Cienisty.
Zawsze pomiędzy światłem i mrokiem...
***
Wszyscy oprócz dwóch osób widzieli tylko rozszerzający się aż po horynzont krąg mroku z Durelem w środku.
Dracia widziała więcej.
Z ziemi podrywały się cienie istot zabitych w walce. Unosiły się w powietrze i odlatywały na północ.
Ciemność zasłaniająca ziemię znikła...
Dracia wxieła do ręki kupkę popiołu. Tym razem nie parzył.
Dobrze,że Durel wyleczył jej ranę.
Ale zostały czarne blizny.
***
Dookoła wszyscy szykowali swoje posłania.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
ell_postritee Zdradliwa rusałka
Dołączył: 23 Sty 2006 Posty: 186 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baza PonySport
|
Wysłany: Pon 10:08, 27 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Rusałka przez cały czas była cicho. Luthien nie zawracała sobie nią głowy... w końcu kto by się przejmował motylem? Próbowała zwrócić na siebie uwagę Leviathana, ale szybko zrezygnowała. Kiedy Luthien użyła strzał u pioraniła rumaki, szybko dała Egeuszowi wskazówki. Domorosłe pegazy uciekły za jego przywództwem do lasu i wróciły, kiedy wszystko troche ucichło. Potem Raiell pomagała opatrywać rany, lecz kiedy zauważyła, że dzieje sie coś dziwnego i Kaido powoli podnosi nóż do swego ramienia, oddaliła się wraz z Pegazem. Zauważyła już Drakolicze, Smoki Cienia i inne ciweniste stworzenia. Zauważyła już, że w rękach drużyny jest silną bronią - ale oni o tym nie wiedzą. Zauważyła, że jeśli im to powie, nie uwierzą i pozostawią ją w niezręcznej sytuacji... Przecież bez ich zgody nie może tego zrobić. Jeśli ją zlekceważą - znikną, zostaną wchłonięci, skończą swoją egzystencję, a raczej rozpoczną życie w nicości... w najlepszym przypadku - po prostu nie przeżyją. Raiell dokładnie rozmyślała na ten temat. Nie chciała jednak nawet w myślach dojść d sedna sprawy - nie mogła przełknąć żadnego słowa dotyczącego samej przyczyny tej śmierci, słowa dotyczącego rzeczy - a raczej pustki - jaka pochłonęłaby te wszystkie okropności. Rusałka wiedziała, że może to wykorzystać tylko w 7 sekund, inaczej... sama stanę się cieniem.
Usiadła na gałęzi i z jej oczu popłynęły łzy. "Luthien!" - zawołała. Musiała ją zwabić jak najdalej od obowiska. Nie podjęła jeszcze decyzji, ale tak czy siak Luthien musiała zostawić drużynę w spokoju. Raiell skupiła się. Ziemia lekko zatrzęsła się. Ostatnie myśli. Ziemia, powietrze? Czy... ŚWIATŁO! Z jej ramion wyrosły kilkunasto metrowe, pokryte świetlistymi łuskami skrzydła. Jej zgrabne ciało zaminiło się w postać olbrzymiego, naprawdę olbrzymiego smoka. (fota będzie dzisiaj wieczorem najprawdopodbniej. podjęłam się narysowania owego stwora xD - przyp. autor) W żyłach smoka nie płynęła krew tylko czysta woda. Luthien nie była w stanie nad nim zapanować. Nie była w pełnym tego słowa znaczeniu. Rusałka podniosła głowę i zawyła głośno; "Luuuuuthien, miarka sie przebrała!".
---
Luthien, możesz mnie pokonać w tej postaci... ale wymyśl cos cielawego, strasznego i bolesnego i zeby druzyna sie przyłączyła... pozatym knuję bardzo ryzykowny plan, mam nadzieję ze wezmiecie mnie na serio, ale tego robic zbyt wczesnie bo to by znacznie zastopowało akcje i zniszczyło te wszystko xcieniste potwory... wykorzystam w czasie jakiejs wielkiej bitwy (mam nadzieje ze zastosujecie sie wtedy do polecen xD). a ogólnie to chyba właśnie nadrobiłam straty po feriach. I UWAGA! Przypominam, że wasze konie mają skrzydła ! ! ! W razie niebezpieczeństwa Gucio sie nimi zajmie.
A może by wkręcić w akcję jakiegoś lunga azjatyckiego (aczkolwiek chińskie są ładniejsze)? xD
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
trenerka Rachel Dark
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1062 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wydaje mi się, że Łódź
|
Wysłany: Pon 18:45, 27 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Zaklęcie wyraźnie osłabło. Jeszcze trochę wysiłku… Kot otworzył oczy. Szybko zdała sobie sprawę, że jest związana. Nie był to problem, w końcu miała pazury. Teraz rozejrzała się wokoło. O tym, że jest sama wiedziała już wcześniej, ma się ten węch. Teraz stwierdziła, że znajduje się w jaskini. Najwyraźniej ktoś wcisnął ją do wnęki w ścianie. Szybko sprawdziła swój stan. Nic poważnego, parę drobnych ran, kilka siniaków… normalna świadomość urwała wyliczanie, gdy wzrok przemienionej dziewczyny spoczął na ranie na ręce. Na pewno jej wcześniej tu nie było, zatem zrobiono to podziałaniu zaklęcia, tylko po co. Odpowiedź nadeszła dość szybko, ciosu na pewno nie zadano go w celu zrobienia krzywdy, było tylko jedno wyjaśnienie. Koci mózg niezbyt rozumiał takiego zdenerwowania mózgu normalnego. Krew! Po co jej krew! A zresztą, mózg odprężył się, czy to ważne. Nikt nie pokona jej kopią, żadna nawet najlepsza kopia jej nie dorówna. Gdyby nie przemiana dziewczyna wybuchnęłaby śmiechem. Twórzcie sobie kopie, ile chcecie! Ale pamiętajcie, że nie mają szans z oryginałem. Zwłaszcza takim jak ja.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaido White Tiger Youkai
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imperium Agatejskie
|
Wysłany: Pon 19:37, 27 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Kaido miała tej nocy dziwny sen.
Była sama. Znalazła się przed ogromnym wejściem do lodowej jaskini. Zadarła głowę do góry próbując dostrzec sklepienie, ale ginęło ono w mroku. Bez wahania postąpiła krok do przodu, ostrożnie stawiając bosą stopę na tafli lodu tworzącej podłogę.
Coś ciągnęło ją do środka.
Mocny podmuch od wejścia uderzył ją w plecy. Spojrzała za siebie.
Nawet wiatr nie wydaje tu żadnego dźwięku...
Zrobiła drugi krok. I następny. Nasłuchiwała.
Cisza.
Zaczęła iść przed siebie. Węszyła.
Nic.
Chód zamienił się w bieg. Zastanawiało ją to, że wiedziała, którędy biec. Przerażająca cisza wdzierała się do jej czaszki.
W lewo, w prawo, w prawo... wydawało jej się, że biegnie juz dobre pół godziny.
Nagle zatrzymała się, bo coś usłyszała.
...Szloch?
Znowu szła. A raczej skradała się, licząc w duchu na kolejny odgłos.
Ścisnęła mocniej swoją włócznię. Powoli wysunęła się zza zakrętu korytarza, gotowa do obrony.
Weszła w krąg światła saczącego się przez otwór w sklepieniu. Stała na krawędzi ogromnego dołu, który stanowił centralną część okrągłej groty. Dopiero po chwili dostrzegła postać, której łkanie słyszała przed chwilą.
Kaido cofnęła się, uderzając plecami w lodową ścianę.
To... tygrys... A może człowiek?...
Istota spojrzała ze smutkiem na Kaido i zasłoniła oczy, wyciągając przed siebie ramię w geście mówiącym "Nie patrz na mnie". Łzy spływające po jej policzkach mieniły się tysiącem świateł odbijających się od lodowych murów.
Kaido otworzyła usta, chcąc nawiązać z nią jakikolwiek kontakt.
"Nic nie mów... Odejdź..." - powiedziała istota, odwracając głowę w bok.
Kaido zamarła, po czym osunęła się na kolana. Z dwóch powodów.
Tygrysica przemówiła do niej jej własnym głosem.
Na jej szyi zamigotał Amulet Tygrysa.
Kaido nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku. Przybliżyła rękę do szyi żeby sprawdzić, czy jej skarb znajduje się na swoim miejscu. Cofnęła ją jednak, przerażona.
Nie była sobą.
Ostatnią rzeczą, którą zobaczyła przed przebudzeniem, było potężne, męskie ramię, przeorane na całej swojej długości okropną, czerwoną blizną, błyszczącą złowieszczo w promieniach jasnego słońca.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
domka191 Leśny Elf
Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:45, 01 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Cenedess miała wsiąść na dziwnego, cienistego konia.
- Ech, nie podoba mi się to... a co z Anarionem?
- Wiesz, Egeusz może pomóc Anarionowi... - powiedziała niepewnie Raiell.
- Tak, wiem, widziałam konia Luthien - uśmiechnęła się elfka. - Tylko nie wiem, czy nie byłoby dla niego bezpieczniej zostać po tej stronie gór... No, ale gdzie by się podział? Kaido powiedziała mi o jedynm kitsune w wiosce niedaleko stąd. Podobno był miły. Mogłabym mu podesłać Anariona.
- Hej, może dla nich był miły, ale dla samotnego, nieznanego konia już taki miły być nie musi...Zresztą nie wiadomo, czy ma warunki do opieki nad końmi.
- Ma stajnie, dziewczyny powiedziały...ale o czym jaw ogóle myślę. Podsyłać nieznajomemu demonowi konia - to już zakrawa na szaleństwo. Nie, chyba poproszę twojego pegaza o pomoc, choć nie wiem czy Anarionowi spodoba się pomysł latania.
Cenedess podeszła do pegaza, który szykował się już do odlotu. Szepnęła mu coś na ucho. Nie była pewna, czy przemówił, może przesłał jej tylko myśl, ale na pewno usłyszała:
- Jasne, da się zrobić. Ale tak bez przygotowania chcesz na niego wsiąść? Może trochę bujać. Nie jest przyzwyczajony.
- Spokojnie, nie spadnę.
Pegaz przytruchtał do białego konia, który sprawiał wrażenie nieco zdenerwowanego.
- Hej, a w razie czego da się to odwrócić? - zawołała Cenedess do Egeusza.
- Ja tego nie potrafię. Ale da się.
- No dobra.
Cała drużyna okazała znikome zainteresowanie jasnobłękitnym światłem, które rozbłysło wokół dwóch stworzeń. Potem światło zgasło.
Przez chwilę nic się nie działo, a potem...jak w zwolnionym tempie Cenedess zobaczyła wyrastające z białego grzbietu skrzydła. Troche to było podobne do wyrastania z ziemi drzew, choć oczywiście dużo szybsze.
- No, stary, masz teraz skrzydła. - uśmiechnął się niezwykłym, bardzo pegazim uśmiechem Egeusz.
***
- No, to ruszamy! - zawołała Dracia.
Cienie i pegazy wzbiły się w powietrze, miarowo poruszając cienistymi skrzydłami. Określenie 'miarowo' nie dotyczyło Anariona, który, strasznie zdenerwowany, wznosił się parę stóp, po czym opadał, co powodowało, że po chwili Cenedess czuła się jak po wyścigach smoków. (tak, brała w takim udział ;))
Niewiele czasu zajęło im przedostanie się na drugą stronę gór.
***
Cenedess zbudziła się z niepokojącego snu, by zobaczyć, że sen Kaido jest chyba jeszce gorszy. W pewnym momencie Tygrysica krzyknęła cicho, a po chwili zerwała się z (bardzo niewygodnego, trzeba przyznać) posłania.
- Och...to nic takiego, tylko zwykły sen. - wyjąkała na widok przestraszonej miny elfki. - Tylko sen...
- Skoro tak uważasz...Słuchaj, czuję coś dziwnego. Jakbym czasem, bardzo rzadko, miała przebłyski...no...nie wiem jak to ująć. Jakbym widziała inne miejsce, jakbym BYŁA gdzieś tam...Jakbym była w dwóch osobach.
- To ty jeszcze nie wiesz? Nie wiesz, czemu masz na ramieniu tę ranę? Hehe, ja ci nie powiem. Ale pomogę zgadnąć. Lubię zagadki. Podpowiedź brzmi: nie ma z nami Luthien. - tygrysia dziewczyna mimo późnej pory zmusiła mózg elfki do działania. O nie.
- Eee...nic mi to nie mówi... - wyjąkała zmieszana Cenedess. Myślenie nie było jej mocną stroną :)
"No dobra. Rana + brak Luthien + uczucie bycia w dwóch osobach =..."
- Skopiowała nas! - wykrzyknęła w nagłym olśnieniu elfka.
- No brawo. - mruknęła Kaido. - Tylko te odkrycia to rób trochę ciszej, bo wszystkich obudzisz - uśmiechnęła się nieznacznie.
- Hehee... Ale po co jej to?
- Nie jej...komuś znacznie potężniejszemu.
Po tej zagadkowej uwadze Kaido powiedziała askoczonej Cenedess 'dobranoc', zwinęła się w kłębek w baardzo koci sposób i zasnęła.
Tej nocy Cenedess miała o czym mysleć.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
ell_postritee Zdradliwa rusałka
Dołączył: 23 Sty 2006 Posty: 186 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baza PonySport
|
Wysłany: Śro 16:19, 01 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Luthien nie było w okolicy. Tyle wysiłku na nic - no cóż. Raiell wróciła do zwykłej postaci i wkrótce zaproponowała Cenedess, żeby poprosiła Egeusza o skrzydła dla Anariona... Z początku An miał z tym duże, naprawdę duże problemy, ale w końcu nauczył się wykorzystywać uskrzydlony dar i z trudem drużyna przeszła na drugą stronę gór. Egeusz nie miał najmniejszych problemów, góry były na wpół jego ojczyzną. Tak, Egeusz był prawdziwym pegazem - nie jakimś tam arabem bez rodowodu, któremu dzięki dobrej woli kolegi wyrosły skrzydełka, ale prawdziwym pegazem, koniem bogów. Opowiadał kiedyś Raiell o swojej stajni w chmurach - mnóstwo przestrzeni, soczyste chmury do skubania - chmury, nie kłębowiska zanieczyszczonej pary, jaką widzimy na naszym niebie - i mnóstwo innych pegazów. Gutek był jednak odmieńciem, bo jak na boskie rumaki przystało, inne pegazy były bielsze od śniegu, on jeden był po prostu gniady. No i stało się, Egeusz został "wyrzucony" ( w tym wypadku wykopany przez innego pegaza ) ze stada. Oczywiście bogowie cieszyli się z tak wyjątkowego wierzchowca i nie ograniczali mu niczego, wręcz przeciwnie, był uwielbiany przez wszystkich, ale wolał mieć przyjaciół wśród zwykłych koni niż wrógów wśród pegazów... W każdym bądź razie fakt, że spłynął z obłoków na ziemię. Przeraził się jednak wszystkimi obcymi stworzeniami i otoczeniem, jedyną rzeczą która przypominała mu coś przyjaznego, był rozległy ocean. Głupi Egeusz więc zaczął topić się w wodzie i pomogła mu Raiell, po czym zaopiekowała się pegazem i tak właśnie zostali przyjaciółmi (od tego czasu Egeusz boi się wody, pokochał więc góry). Pegaz przez cały czas wykonywał obroty, najróżniejsze salta i zawijasy w powietrzu, od czasu do czasu uderzając kopytami w twarde skały. Powietrze było tam rześkie, czyste i ostre, było pięknie, wspomnienia rozwiewały rude włosy rusałki oraz czarną grzywę Egeusza. Raiell wychowywała się na uboczu gór w tych włąśnie okolicach. Była wychowywana przez pewną "amazonkę" - całe dnie spędzały wierzchcem jeżdżąc pomiędzy szczytami Late Angel i innych łańcuchów górskich w tych stronach świata. Ale rusałka kochała wtedy łucznictwo i kiedy tylko jej nauczycielki nie było w domu, wyciągała z jej schowka łuk i wychodziła na polowanie. Wspinała się na najwyższe drzewa i z wysokości kilkudziesięciu metrów celowała do rysi, lisów, a nawet myszy. Najbardziej jednak lubiła strzelać do ptaków - napinała cięciwę i czekała, aż jastrząb zamknie kolejny krąg - odmierzała milimetry jakie dzieliły ją do doskonałego strzału, wystrzeliwała jedną strzałę po drugiej. Teraz nie wiele osób mogło się jej równać, łucznictwo było jednym z jej zapomnianych talentów. Teraz, siedząc na grzbiecie Egeusza, przypominała sobie kolejne wycieczki konne, polowania i miała ochotę zatrzymać pegaza, zeskoczyć z niego, wyciągnąć z plecaka łuk po czym wspiąć się na drzewo i delektować oczekiwaniem na kolejne okrążenie drapieżnego ptaka. Nie uległa jednak pokusie aż do czasu, kiedy kazano jej wyczarować po raz kolejny namioty dla każdego członka drużyny. Ona swój namiot dzieliła z Cenedess i Kaido. Kiedy tylko wypakowała rzeczy, pomknęli z Egeuszem do lasu. Zrobiła wszystko to, o czym marzyła - cwałem objechali kilka szczytów (Egeusz nareszcie się wyszalał, jak już mówiłam, wolał jeździć normalnie niż latać odkąd znalazł się na ziemi) po czym Raiell upolowała dużego daniela i z pomocą swojej magi wygarbowała jego skórę a mięso przypiekła na ogniu. Zjadła trochę, a resztę zostawiła dla towarzyszek. Ze skóry zrobiła derkę dla Egeusza.
***
Wieczorem rusałka usiadła z Kaido i Cenedess na bambusowych matach. Zjadły resztę mięsa i Raiell zaproponowała, że przyniesie coś do picia. Wyszła poszukać strumienia - zostało jej jeszcze trochę magicznego napoju, który miał niestety działanie pobudzające, więc rozcieńczyła go górską wodą i sokiem jagodowym. Egeusz również napił się wody i zanurzył się w niej do kostek. Strumieni się nie bał, szczególnie tych górskich, bo były piękne, zimne i - górskie. Do obozu wrócili z zapasem wody na kilka dni. Raiell zasnęła szybko, była pełna wrażeń, wspomnień i pomysłów na kolejny dzień. Poza tym przykro było jej patrzeć na poranione ciała przyjaciółek - szczególnie na nacięcia na ramionach. Spało się tak dobrze, że ani przez chwilę nie myślała o Luthien ani o broni, jaką miała zamiar ją pokonać.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
VolvE-chan
Dołączył: 22 Sty 2006 Posty: 107 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Musashi
|
Wysłany: Śro 17:58, 01 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Druzyna przedostała sie przez gory na cienistych wierzchowcach, skrzydlatych koniach, czy jak w przypadku dama i jej na grzbietach smokow, lub jak skha i smoki cienia na wlasnych skrzydlach. (rusalka na pegazie oczywiscie). Fedur musial zostac. VolvE namyslala sie nad przyprawieniem mu skrzydel, ale po chwili wyobrazila sobie skrzydlatego fedura. O, nie!! Pomyslala ze wlasciwie niepotrzebne jej to stworzenie, bo ma raqee, ale jednak szkoda jej bylo zostawiac tak wspanialego wierzchowca aby znow zdziczal. Postanowila co zrobi. Wieczorem przed odlotempojechala na nim do wioski. VolvE wjechghala do wioski i oczywiscie natychmiast przywwital ja zaprzyjazniony lis. VolvE poszla do kitsune.
-Usiadz -rzekl.
VolvE usiadla i przeszla do sedna sprawy.
-No wiec przyszlam z powodu fedura -Lis tylko sie usmiechal. -no wiec, chce przejsc przez gory a on nie moze z nami leciec... tak mamy zamiar przeleciec. Wiec... przyszlam tu aby ci go dac. -Wyrzucila jednym tchem.
Kitsune byl lekko zdziwiony. W koncu jest to najlepszy wierzchowiec jaki moze byc. Szybki, zwinny, przywiazany i wygodny. no i silny. Przydaje sie w walce. VolvE powiedziala co miala, wyszla z domu, podziekowala za herbatke i poszla do stajni. Poglaskala zwierza po lbioe i pokazala kto bedzie jego nowym wlascicielem.
Potem wyszla z domku. Kitsune zaproponowal jej jakiegos rumaka aby mogla wrocic, ale VolvE go wysmiala. w koncu po co by zostawiala fedura, skoro by wziela nastepnego ktory nie moze przejsc przez gory. Lis byl zdziwiony myslac ze ma zamiar isc na nogach, ale dziewczyna tylko gwizdnela i na choryzoncie pojawil sie czarnozloty cien. To raqee uslyszala umowione wezwanie. Demony przerazone, chyba pierwszy raz widzialy smoka, przynajmniej pierwszy raz nad ich wioska. Niektore byly na tyle glupie ze zaczely do niego strzelac z luku. Oczywiscie nie robilo to na smoczycy wrazenia. Kitsune zdziwiony chcial aby VolvE sie schowala w domu, a sam da sobie rade z "bestia". VolvE znow go wysmaiala i stala dalej. Gdy Raqee wyladowala przed nia, kitsune strasznie sie zdziwil, a gdy ta na nia wsiadla, jeszcze bardziej.
-To czeeesc!! -Zawolala VolvE i wzniosla sie w gore.
********
Po drugiej stronie wszyscy polozyli sie spac. Bylo pare namiotow. Cenedess z Kaido i Raieell byly w jednym, w drugoim krasnoludka z jakas ludzka dziewczyna, w innym Garrox i Dam a reszty VolvE nie spamietywala. Na dworze zostaly tylko ich rumaki, smoki i Skha... no i ona oczywiscie ona. Nie chciala isc do namiotu. Wolala sie polozyc pod skrzydlem smoczycy. Nagle uslyszlaa krzyk z namiotu Cenedess i reszty. Ktos zapalil tam swiece, ale chyba ktos mial zly sen bo swieca zgasla i wszyscy polozyli sie z powrotem.
****
Nastepnego ranka VolvE wstala wyjatkowo pozno. Wszyscy juz byli na nogach. Wszyscy juz wiedzieli ze maja jakieds klony, gdzies daleko... i ze zapewne czeka ich walka z nimi. Kazdy czul jakby sie rozdwoil. VolvE tez, a co najdziwniejsze i Raqee i smok Dama takze, ale pegaz rusalki nie. Zle zrobila Luthien ze nie zwrocial uwagi na pegaza. Bardzo zle., Pewnie myslal ze to tylko glupi skrzydlaty kon, a nie wiedziala jak wielka moc maja pegazy. Nie maja mniej magicznej mocy od przecietnych smokow. Od tych dwoch stworzen tylko jednorozce mialy wiecej, ale te stworzenia trudno bylo zobaczyc, a nikomu nie udalo sie ich do tej pory nawet dotknac. VolvE wstala i przeciagnela sie. Druzyna ruszyla dalej. Na polnoc. Niedlugo powinni zobaczyc hatke starca dio ktorej na razie zmierzali.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaido White Tiger Youkai
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imperium Agatejskie
|
Wysłany: Śro 21:09, 01 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Kaido nie mogła zasnąć po koszmarze. Zastanawiała sie nad jego sensem... ale sensu nie było. Czuła się źle. Musiała jak najszybciej wyjśc z namiotu. Czuła się ograniczona.
Wyśliznęła się zwinnie spomiędzy Raiell i Cenedess. Przeciągnęła się przed namiotem i cicho zamruczała.
Noc... wymarzona pora na spacer... Moja pora.
Przeszła cicho obok towarzyszy, którzy noc spędzali na zewnątrz. Zauwazyła VolvE, która spała pod skrzydłem Raqee. Nie dziwiła się, że nigdzie nie ma fedura. Zastanawiała się tylko, gdzie VolvE go zostawiła...
Chata.
Starzec.
Luthien siedząca przed chatą.
Luthien wskazująca jej jakiś kierunek.
Mimowolny ukłon i szybki sprint we wskazaną stronę.
Kaido zachwiała się. Znowu wizje, w których nie była sobą? Nie... przed chwilą widziała swoją fioletową szarfę łopoczącą przy biegu... Ale wtedy miała tą okropną bliznę i... sztylety?
Rozmyślałaby o tym dalej, gdyby nie usłyszała cichego szelestu za jej plecami. Kaido odwróciła się i ujrzała Raiell wychodzącą z namiotu.
"Wybacz, pewnie obudziłam cię krzykiem, ale..." - wyszeptała.
Mimo nocy zauwazyła błysk w oczach rusałki.
-"Gdzie idziesz?" - spytała cicho.
-"Co powiesz na odpowiedź: Nie mam pojęcia?"
-"To najlepsza odpowiedź na to pytanie" - Raiell już miała przy sobie łuk i kołczan pełen strzał. Podeszła do Kaido i stanęła na skraju polany.
"No to... prowadź."
Kaido usmiechnęła się i puściła pędem między drzewa. Raiell zmaterializowała swoje skrzydła i leciała ponad drzewami. Tygrysi demon lawirował pomiędzy roślinami wszelkiego rodzaju. Wreszcie wypadł na ogromną polanę. Na drugim jej skraju Kaido dostrzegła srebrnobiały błysk niknący powoli wśród zarośli. Raiell delikatnie opadła na ziemię obok niej.
-"Widziałaś to?"
Kaido pokiwała głową. Podeszła do miejsca, gdzie błysk zniknął i poczuła rozkoszne ciepło dobrej aury, rozchodzące się po całym jej ciele. Amulet zawibrował delikatnie.
-"Co to było?"
Raiell usmięchneła się zagadkowo.
-"Wracajmy już."
Podczas drogi powrotnej nietypowo umilały sobie czas: Raiell miała za zadanie zestrzelić podłuzny liść uwiązany na końcu włóczni Kaido. Mimo dzikich pląsów, uskoków, uników, niespodziewanego zmieniania kierunku biegu i półobrotów trafiała za każdym razem. Kaido przyznała, że strzelanie z łuku Raiell ma w małym palcu.
Dotarły do obozu. Rusałka wróciła do namiotu, Kaido usadowiła się zaś na konarze drzewa i kontynuowała swoje rozmyślania...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
ell_postritee Zdradliwa rusałka
Dołączył: 23 Sty 2006 Posty: 186 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Baza PonySport
|
Wysłany: Czw 14:07, 02 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Kilka godzin po północy - jakaś kobieta podnosi rudą dziewczynkę z posłania i prowadzi nad rzekę. Kilkuletnia dziewczynka trzęsie się z zimna, boi się wszystkich cieni pałętających się leniwie dookoła, coś błyska w zaroślach, dziewczynka przewraca się. Kobieta niesie w rękach łuk i dwie strzały, konie zostały przy namiocie. Wkłada dziewczynkę na plecy i razem wchodzą na drzewo. Tam siada na gałęzi. "Raiell, siadaj koło mnie". Wciąż przestraszona Raiell ostrożnie schodzi z pleców swojej nauczycielki i siada na gałęzi. Całe drzewo chwieje się od ostrych, zimnych podmuchów wiatru. Nauczycielka podaje Raiell strzały a sama napina cięciwę łuku. Tłumaczy Raiell wszystkie kroki, jakie trzeba podjąć przed strzałem. Raiell jest podniecona i nie zwraca uwagi na to, że jej pośladki powoli zsuwają się z gałęzi. W ostatniej chwili nauczycielka chwyta ją za rękę - jest to jednak jedyna pomoc z jej strony, a Raiell krzycząc wisi bezradnie. Spogląda z przerażeniem w dół. "Wejdź na gałąź i słuchaj mnie." - mówi nauczycielka. Z oczu Raiell płyną łzy, nie ma już siły krzyczeć, robi wszystko, aby nie puścić ręki nauczycielki, swoją ręką zaś próbuje schwycić gałąź. Nie udaje się jej jednak, a jej dłoń powoli wyślizguje się z objęć palców nauczycielki...
Te wspomnienia nawiedzały Raiell kiedy w środku nocy wyszły z obozu. Kaido jak kot przemykała się pomiedzy krzakami, tak bezszelestnie, że nawet Raiell nie byłaby w stanie jej upolować (oczywiście nie miała zamiaru tego robić).
Biała klacz pędzi przed siebie na oślep, ale nauczycielka nie zwraca na to uwagi. Puszcza luźno wodze, wyjmuje nogi ze strzemion i z podniesionymi do góry rękami śmieje się głośno i szczerze aż do łez. Raiell, już piękna, dorosła dziewczyna próbuje robić to samo, ale za każdym razem opiekuńczy wałach, Sejdon, zatrzymuje się, aby młoda amazonka nie zsunęła się z siodła. Wreszcie Raiell naciska mocno łydki i Sejdon przechodzi do galopu. Wjeżdżają na wzgórze i gubią nauczycielkę z oczu. Raiell próbuje zawrócić, ale Sejdon zapomina o swoim celu - ochronie jeźdca - i z radością przyspiesza. Dziewczyna przypuszcza, że na końcu skały rozpoczyna się zjazd na polanę więc jedzie pewnie przed siebie... w ostatniej chwili zauważa, że przed nimi płynie rwący, górski potok i dociska łydki, aby Sejdon przygotował się do skoku... Raiell zamyka oczy. Sekunda. Dwie sekundy. Trzy... kiedy otworzyła oczy unosiła się lekko na wodzie. Sejdon również, tyle, że nie dawał znaku życia...
Na myśl o tym wydarzeniu oczy Raiell zaszkliły się lekko. Pamiętała o tym, jaka jest nieodpowiedzialna i nagle pomyślała, że kiedy tak zachwalała swoje umiejętności nad strumieniem - po prostu kłamała.
Jej przemyślenia przerwał skrzeczący odgłos donoszący o bliskiej obecności sokoła lub jastrzębia. Przygotowała łuk do strzału, była gotowa wypuścić strzałę w niebo, kiedy przebiegło przed nią coś srebrzystego. Otworzyła usta ze zdumieniem... wiedziała już, że nie ma sensu tutaj dłużej pozostawać - nie są mile widziani. Ale nigdy nie domyśliłaby się że mogą zniszczyć coś takie pięknego jak... Ukali.
Kilka słow o Ukalich, białych smokach - nie są to olbrzymie monstra ani piękne bestie, jak Leviathany czy smoki ogniste. Są to małe (max. 50cm długości), białe i lśniące (wręcz świecące) stworzenia podobne do skrzydlatych węży lub jaszczurek, podzielone na rasy. Są więc morskie, leśne, pustynne i wiele innych. Tutaj jednak żyły te najpiękniejsze, bowiem smok jakiego widziała Raiell to Ukali Górski (Ukal Gotiavo Seref), którego na całym swiecie jest naprawdę niewiele, najwyżej kilkadziesiąt okazów.
Raiell byłą szczęściarką, nie mogła powiedzieć o tym nikomu, musiała też zmusić drużynę aby założyła obóz gdzieś indziej. Tak więc kiedy Kaido zaytała, co to było, uśmiechnęła się tylko tajemniczo i zarządziła powrót do namiotu. W drodze powrotnej bawiły się w strzelanie do liścia a końcu dzidy Kaido, tak samo jak Raiell bawiła się ze swoją nauczycielką, ale o tym kiedy indziej.
Rankiem Raiell obudziłą się pierwsza i wybrała się na przejażdzkę z Egeuszem, a potem polowanie. Przyrządziła śniadanie dla wszystkich a potem poszła z Kaido do namiotu. Raiell postanowiła, że powie jej o Ukalim, a może nawet porozmawiają o swoich wspomnieniach z tych gór...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
VolvE-chan
Dołączył: 22 Sty 2006 Posty: 107 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Musashi
|
Wysłany: Czw 19:36, 02 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Druzyna jechala dalej. Volve siedziala na Raqee, Kaido rozmawiala z Raiell, Skha szedl samotnie rozmyslajac. Dam lecial w odleglosci 8 metrow od niej.
Wszyscy przechodzili przez las wiec VolvE wyladowala i szla u boku smoczycy bo las byl na tyle gesty ze nie bylo widac druzyny z gory. Dam tez wyladowal, ale jego wielki smok nie miescil sie miedzy dzrzewami wiec zostal w powietrzu i wyczuwal Dama wiec wiedzial gdzie ma leciec. W lesie bylo ciemno. Nikt nawet nie zauwazyl jak nastala noc. Chatka ktorej szukali musiala byc juz coraz blizej. Czulo sie narastajaca z kazdym krokiem zla energie. Nagle cos przebieglo miedzy drzewami. Druzyna scisnela sie w zwarta grupe. Nic wiecej nie bylo widac. Szli dalej.
Po godzinie znowu zobaczyli ze cos przebiega obok nich. Tym razem blizej. Cos w miare duzego. Demony i smoki, majac dobry wech zanieruchomialy na chwile, po czym spojrzaly po sobie. Skha kazal reszcie druzyny nie ruszac sie z miejsca i wybiegl razem z Kaido, VolvE, Raqee, Dracia i czarnym smokiem bedacym razem z Dracia w glab lasu. Bylo tu ciemno. Teraz bylo wyraznie czuc. Wilkolak... Paskudne stworzenie. Skha dobrze zrobil ze kazal reszcie zostac. Nie kazdy jest za zabijaniem wilkolakow, w koncu to ludzie, ale w nocy, przy pelni sa bardzo niebezpieczne. Mogl zagrazac druzynie. Dlatego wzial osoby ktore wyczuly go i nie mogl go przed nimi ukryc. Musieli go zabic. Nie mogli pozwolic sobie na takie zagrozenie. Znowu cos sie poruszylo wokol nich. Skha zaszedl wilka od tylu i ten wybiegl z rykiem miedzy smoki i demonice. Kaido przygotowala wlocznie, volvE miecz. Przez chwile wilk przygladal sie wszystkim, po czym rzucil sie na najblizej stojaca Dracie. Ta zrobila unik i Raqee rzucila sie na wilka. Ten sie od niej wyslizgnal i sie na nia rzucil. Zaczely sie grysc. Po chjwili Skha sie dolaczyl. Wilk odbiegl lekko poraniony i zdyszany ale sapiacy rzadza krwi. Rzucil sie tym razem na Kaido stojaca obok VolvE. Zadrapal jej ramie pazurami, ale uchylila sie w pore by uniknac ciosu. Po chwili wbil jej zeby w to samo ramie. Zaszedl ja od tylu. VolvE rzucila sie na niefgo i podciela mu nogi mieczem. Wilkolak zawyl i rzucil siue na nia. Volve walczyla przez chwile z wilkiem sama, po czym reszta rzucila sie jej pomoc. Raqee drapala i rwala wilka na kawalki by sie dostac do Volve lezacej pod nim. Skha przewrocil go na grzbiet. Ten sie odwrocil. Ledwo ziupal. Caly byl poraniony, ale druzyna nie byla w lepszym stanie. Wilkolak to silny przeciwnik. Po chwili Skha i demonice odsunely sie, a smoki zionely na wilka ogniem, ale wypalily czesc lasu, a wilk zfolal tego uniknac rzucajac sie ponownie na VolvE. Ta zaczela sie szamotac, ale niewiele mogla zrobic pod mocnym uciskiem wilkolaka. Raqee rzucila sie na niego pierwsza. Potem Dracia. VolvE ledwo oddychala. Udalo jej sie wyjac spod cielska potwora reke z mieczem i jednym machnieciem podciela mu gardlo. Zwierz zaryczal i runal na ziemie. Jeszcze dyszal. VolvE odturlala sie z tamtad. Skha rzucil sie i dobil wilka. Walka byla skonczona. Wszyscy byli poranieni, ale rany od wilkolaka dla ludzi i slabszych istot, a takze dla elfow i rusalek (z tych silniejszych) oznaczaly przemienienie sie w wilkolaka, dla tak magicznych istot jak smoki i demony nie stanowily zagrozeniam, wiec sie tym nie przejeli. Wracajac inna droga do reszty znalezli strumyk, gdzie przemyli swoje rany i gdy wrocili do reszty wygladali juz jak po porzadnej przeprawie ale nie po walce. Po drodze umowili sie ze nikomu nie powiedza co zrobiloii, bo u niektorych mogloby to wywolac wstret. VolvE szla dziwnie posepna. Druzyna rozbila oboz obok strumyka, a smok Dama wyladowal obok nich. Kaido podeszla do volvE, chciala pogadac, ale ta spojrzala na ia i tylko ja ofuknela i podeszla do Raqee. Nie chciala z nikim rozmawiac. Wszyscy byli szczesliwi ze sa juz coraz blizej celu, ale Volve zrobila sie niespotykanie markotna. Nie chciala z nikim rozmawiac i przebywala tylko w towarzystwie Raqee.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Dracia Cień
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 351 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Gildii
|
Wysłany: Pią 8:19, 03 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Dracia zatęskniła za domem.Właściwie, to nie miała już domu...Ale przecież zawsze można odwiedzić swoją rodzinną wioskę. Rozłożyła skrzydła i poleciała na wschód.
***
Durel patrzył jak Dracia odlatuje.
Pewnie do domu...
I nagle przypomniała mu się pewna stara piosenka. Stworzona sto lat temu podczas Czasu Płomieni.Zaczął śpiewać po smoczemu...
"Moja Pani, co mogę dla ciebie zrobić?
Skoczyć w ogień?
Przez płomienie przeszłem już
Więc nie zda się to na nic.
Moja Pani, co mogę dla ciebie zrobić?
Przejść przez bramy piekła?
Już w nim byłem, zabiłem demony
Więc co mogę ci ofiarować?
Chyba tylko moje serce..."*
***
Dracia wylądował na placu. Wieś była naprawdę duża. Mogła nawet aspirować do miana małego miasteczka.
Wszyscy wieśniacy od razu uciekli i pochowali się w chatach.Obserwowali ją czujnie zza dzwi.
Dlaczego się boją? Nie poznają mnie?
Postanowiła,że pójdzie do gospody. Usiadła przy stole, i poprosiła właściciela o kufel najlepszego piwa.
"D-dobrze p-p-pani"-wyjąkał oberżysta.
Naprawdę mnie się boją
Po paru chwilach kufel stanął przed nią.Upiła trochę.
O ile pamiętam, to zawsze podawał wooolno.A teraz to co?
Zauważyła,właściciel rozmawia z jedną ze służących.
"Mówię ci, to jedna z takich, co zabijają bez mrugnięcia okiem!"
"I w dodatku jest półsmokiem, tak jak nasza Dracia..."
"Masz rację...To jeszcze gorzej."
"Ale przecież nie wszystkie półsmoki są takie silne. Pamiętasz Dracię?"
"Pamiętam.Wszystko tłukła...Straszna z niej była ciamajda.Aż dziw,że tamci poszukiwacze przygód ją przyjeli."
"Masz rację,to nie może być ona"
Dracia naprawdę bardzo się zmieniła, od kiedy dołączyła się do tamtej grupy.Była teraz wyższa. Wyglądała...Silniej.
Dopiła piwo i wyszła z gospody.
***
Staneła przed jaskinią.Wzieła glęboki wdech, i weszła do środka.
Wyglądała tak samo,jak wtedy,gdy opuściała to miejsce.Dotkneł spieczonej skały...
I nagle zrzumiała dlaczego zginął.
To był Niszczyciel.Chciał zabić ją. Ale nie była tam. Niszczyciel był wściekły,i zabił jej ojca.
Wyleciała z jaskinii jak strzała...
***
Wylądowała w obozowisku. Durel popatrzył na nią.
"Coś ci się stało?Płakałaś?"
"Nie...Nic...Zupełnie nic..."
----------------------------
*Tłumaczone ze smoczego...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dracia dnia Pią 15:46, 03 Mar 2006, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaido White Tiger Youkai
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imperium Agatejskie
|
Wysłany: Pią 8:43, 03 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
- "Ukali? A niech to!"
Byli w drodze. Źrenice Kaido rozszerzyły się, mimo dnia. Własnie dowiedziała się od Raiell, że tym błyskiem w lesie było najpiękniejsze stworzenie, jakie widział jej dziadek. Opisywał jej wszystko, ale po opowieści o Ukalim Kaido również zapragnęła go zobaczyć.
"No cóż... przynajmniej wyczułam jego moc!"
Kaido i Raiell wybuchnęły śmiechem.
Nagle Kaido skrzywiła się i syknęła. Ramię, które rozszarpał jej wilkołak zabolało, jakby było przypiekane ogniem. Na widok miny rusałki postarała się o uśmiech.
"Wiesz... ramię. Boli. Znowu."
Znowu...
Było to prawdą, jednak... Nie chciała kłamać, ale obiecała coś smokom i VolvE. Teraz patrzyła uważnie na Raiell modląc sie w duchu, by wzięła to za odnowienie bólu z rany po strzale.
Rusałka zerknęła podejrzliwie na jej czysty, cały rękaw, ale nic nie powiedziała.
Kaido podeszła do VolvE. Chciała porozmawiać, pośmiać się, zrobić cokolwiek, by VolvE nie była taka smutna jak ostatnio. Demonica wydała z siebie krótki, ostrzegawczy syk. Reszta nie wiedziała, co się dzieje. Popatrzyli na nią dziwnie, po czym wrócili do swoich zajęć.
Ale Kaido zrozumiała.
Sama prawie nigdy nie używała tego języka, chyba że była rozwścieczona. Z VolvE najwyraźniej działo się coś niedobrego. Kaido uszanowała jej wolę i oddaliła się.
Grupa powoli podążała naprzód. Kaido odłączyła się od reszty i pobiegła przed siebie. Zatrzymała się u podnóża pagórka i delikatnie odwinęła rękaw. Poszarpane ramię zapiekło niemiłosiernie. Wyglądało jednak coraz lepiej.
Spojrzała na swoje ubranie. Żadnych śladów walki. Podziękowała w sercu matce, która do jego wykonania wykorzystała tkaninę o magicznych właściwościach. Jakby wiedziała, że znikanie dziur, zaschniętej krwi i zrastanie poszarpanych części ubrania bardzo przyda się Kaido.
Demonica odwróciła się, bo usłyszała rozmowy nadchodzącej grupy. Opuściła rękaw i wskoczyła na pagórek. Razem z innymi ujrzała piękny widok rozciagajacej się przed nimi doliny. Na jej końcu, hen daleko, znajdował się punkt spowity gęstą, srebrnobiałą mgłą.
"Tam jest kamienny krąg" - szepnęła Dracia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|