|
NEOPETS Forum gildii Twierdza Chaosu - ale zapraszamy wszystkich! :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
trenerka Rachel Dark
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1062 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wydaje mi się, że Łódź
|
Wysłany: Czw 18:45, 31 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Rachel nie do końca rozumiała co się dzieje. Stworzenia pojawiały się i kłóciły. Nie podobało jej się to. Chciała chociaż częściowo zrozumieć co się dzieje. Kolejne stworzenia. Krzyki. Groźby. Wokół niej stali jacyś dziwni ludzie i celowali w nich... czymś. Rachel nie wiedziała co to. Już miała zamiar się zapytać, gdy nagle rozległ się wybuch. Rachel przewróciła się i uderzyła głową o najbliższe urządzenie. W jej oczach pojawiły się łzy. Łzy bólu i wściekłości. Wydała z siebie głośny nieartykułowany odgłos, coś pomiędzy krzykiem, a jękiem. Światła zamigały. Skoczyło gwałtownie napięcie i doszło do krótkiego spięcia. Wysiadła większość systemów. W ciemności jaka nastała po spięciu w instalacji elektrycznej słychać było tylko krzyki dziewczyny:
-Rachel boli! Rachel nie podoba! Rachel zła!
A potem rozległ się płacz.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
pandunia Półkocica
Dołączył: 29 Maj 2006 Posty: 710 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie sen staje się jawą...
|
Wysłany: Pią 13:02, 01 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Pand wstała. Przeleciec obok tak obrzymiego statku i pozostac niezauważonym? To miało szanse powodzenia. Zephyr dałby radę.
Pani kapitan wyszła z pokoju i ruszyła w kierunku głównego centrum dowodzenia. Drew z uwagą obserwował radary, Nikko, siedząc pochylony, sprawdzał położenie niszczyciela.
Pandi podeszła do nich.
-Jak sie sprawy mają?
-Jesteśmy blisko. - Nikko podniósł głowę, po czym spojrzał na Drew. Ten zas odparł:
-Jeszcze chwila.
Nagle potężny mech, Terr, pojawił się w drzwiach prowadzących w głębiny Zephyra.
-Wszystko działa sprawnie. - wyskrzeczał. Półkocica skinęła głową, dziękując za ten krótki, zdawkowy raport.
Spojrzała ponownie na radar, po czym rozesmiała się.
Drew zdębial, natomiast Nikko rzekł do niego:
-Cos mi się wydaje, że nasza pani kapitan zwariowała.
Pandi przestała się śmiac, spojrzała na niego i dodała:
-Nie zwariowałam. Lecmy w prawo, przelecimy koło niszczyciela szybko i sprawnie.
Statek zwiększył swą szybkośc. Półkocica obserwowała niszczyciela na radarach. Miała nadzieję, że nic im sie nie stanie.
Nagle Drew zaraportował:
-Osłony radarowe działają. Raz próbowano nas rozszyfrowac.
Półkocica odetchnęła, kiedy Zephyr przeleciał koło niszczyciela.
-Co to za statek? - spytała, kiedy już odlecieli nieco dalej.
-Leviathan. - dodał Nikko, obserwując swoją zwierzchniczkę.
Pand wiele słyszała o tym olbrzymim statku. Wiele niezwykłych rzeczy.
Otrząsnęła się, po czym zauważyła, jak mały robot Fran taszczy coś do swojej kabiny. Usłyszeli też ryk Terra:
-KABLE!
Fran znieruchomiał, po czym nagle zaczął szybciutko zasuwac do swojej kabiny.
Terr wypadł z maszynowni, po czym złapał robocika i warknął:
-Oddasz kable, prawda?
Oczka Frana zamigotały.
-Weź je. - skrzeknął smętnie, widząc jak Terr bierze zwój kabli w swoje mechaniczne łapy, po czym opuszcza Frana na pokład.
Pand zwróciła się do Nikko:
-Przypomnij mi, że jeśli gdzieś zadokujemy, musimy dokupic trochę kabli...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
darigiana Ta mała z ogonem
Dołączył: 30 Mar 2006 Posty: 212 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:14, 01 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Wszyscy się bezradnie patrzyli na Rachel. Niektórzy z obecnych mieli przeszkolenie wojskowe. Niektórzy znali się na przemycie. Ale nikt nie wiedział co zrobić w tej sytuacji. I kiedy Ankea chciała wykorzystać tą sytuacje i sięgnąć po swój "scihon", rozległ się alarm. Rachel zdziwiona przestała płakać. Na ekranie komputera głównego pojawił się ciąg znaków w dziwnym języku. Rodezja zerknęła na nie.
- Autostopowicz.* - mruknęła pod nosem - Tylko tego jeszcze brakowało.
Jednak jej słowa zagłuszyły dziwne dżwięki dochodzące zza drzwi.
- Duszę się, duszę się! Czym jest to co na mnie le... *cough* ...ży? Argh... Therek, złaż ze mnie! Uff... Teraz jest dużo lepiej. Ale wszystko mnie boli. Nie wiedzialam, że autostop jest taki bolesny... - ktoś krzyczał - Therek, gdzie są wszyscy? Tam? To idziemy do nich.
Drzwi się otworzyły.
- Nazywam się Darigiana Darsin i mogę zaoferować państwu usługi w zakresie: sprzątanie, gotowanie, pomoc techniczna i wiele innych. - wyrecytowała to z zamkniętymi oczami młoda, niebieskowłosa dziewczyna. Dopiero po powiedzeniu tego otworzyła oczy i rozejrzała się. Jej wzrok zatrzymał się na jeszcze zaczerwienionej od płaczu twarzy Rachel.
- Opieka nad dziećmi też może być w zakresie moich usług. Kto jest tutaj kapitanem?
Dopiero wtedy Sasani się otrząsnęła.
- Rozbroić ją - krzynęła do tych swoich małych-dziwnych-ludzików-których-nazwy-nie-pamiętam. Jednak może i Sasani się otrząsnęła, ale ludziki nie. Stały dalej patrząc się w Darg.
- Mówię po raz drugi i ostatni: poddajcie się! - krzyknęła twarz z ekranu.
- Rozbroić ją! - powtórzyła Sasani
- Niedobrze. - Darg rozejrzała się, zwracając szczególną uwagę na uzbrojenie wszystkich. - Nawet bardzo niedobrze. Therek podaj jakie są szanse na przeżycie wszystkich. - szepnęła do robota który właśnie wyszedł zza drzwi. Po chwili w polu jej widzenia pojawiły się czerwone napisy**
Jak uciekniemy:
Ty: 100%
Jak ucieczka się nie powiedzie:
Ty: 37%
Jak ten kot i ta, która przed chwilą mówiła do tej armii, użyją magii
Ty: 3%
Ta z ogonem: 1%
wszyscy z tej armii: po 27%
Dziewczynka: 0%
Ten...
- Stój. A w innym przypadkach jakie szanse na przeżycie ma ta dziewczynka? - szepnęła Darg
We wszystkich: 0%
Darigiana popatrzyła się na Rachel, która najwyraźniej szykowała się do ponownego przypomnienia o swojej obecności.
- Ech... Zostajemy. - powiedziała do robota.
Nie zwracając uwagi na to, co robią inni, podeszła do ekranu i powiedziała:
- Wstrzymajcie ogień. Możemy negocjować. A wy połóżcie na ziemi ta rzecz zwaną "magia", bo inaczej wszycy zginiemy. - dodała patrząc się na Sasani i Móriego.
------------
* - oglądał/czytał ktoś "Autostopem przez galaktykę"? Ja zaczęłam oglądać, ale potem wyłączyli mi prąd :/ Ale początek widziałam i pochwyciłam główną idee ^^
** - chipy fajne są! ^^ I jeszcze jedno: zapożyczone od Freyi, wszelkie prawa zastrzeżone XP
Jak ktokolwiek ma jakieś zastrzeżenia to pisać na PW ^^
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Sasani
Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Pią 18:09, 01 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Sasani się zdziwiła. Sasani miała wybuchnąć śmiechem. Sasani się opanowała. Jak można nazwać ognistą moc demona ognia MAGIĄ? Lekko szturchnęła Móriego.
-Połóż magię na ziemi- zażartowała
-Się robi- roześmiał się Móri. Nagle przed nim pojawiła sięmała błyszcząca kuleczka. Potoczyła się w stronę Darigiany i... zninęła.- Jestem rozbrojony- powiedział z rozbrajającym uśmiechem kot. \
-Taaaaak.... skoro mamy z nimi tam negocjować, to może rozważymy naszą sytuację. - demonica spojrzała na obecnych. Miny mieli raczej dość niechętne. Sasani coś mruknęła. Tarifnatowie podnieśli wyżej miotacze ognia. Obecni ochoczo pokiwali głowami.- A więc jakoś się tak stało że wszyscy zaatakowaliśmy...- zerknęła na Rachel i Darigianę- lub znaleźliśmy się na tym samym statku. Mimo że w przestrzeni są ich miliony. To jest jakby dzieci wyrywały sobie zabawkę. Jak będziemy negocjować? Podzielimy łupy?- demonica zerknęła na Ankeeę i Rod.
Tymczasem 'Demonik' ledwo usuną się przed przelatującym tuż obok statkiem. Dowódca Tarifnatów westchnął. Duże Istoty nie są w dzisiejszych czasach tak bystre jak kiedyś...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Freya Lewiatan
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 714 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stare Czaple
|
Wysłany: Pią 21:23, 01 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Arias cicho siedział za skrzyniami i wsłuchiwał się w rozmowę.
No, to ciekawe, wygląda na to że nie jestem jedynym jeńcem na tym statku.
Niewielki mech dostrzegł kontem oka małą dziewczynkę, opartą o ścianę. Siedziała przez nikogo nie zauważona na podłodze, a w jej małych oczkach zbierały się łzy
Oho, chyba ktoś tu wybuchnie płaczem[/]
To co się potem wydarzyło zwykły człowiek mógłby nazwać spięciem. Arias nazwał to mechanicznym zawałem. Utrata świadomości trwała zaledwie kilka sekund, lecz kiedy wrócił do siebie, przed oczami migał mu tylko ostrzegawczy czerwony napis
Energia życiowa – 17%
[i]Wielki Procesorze, ta mała ma niezwykłe zdolności, samym umysłem udało jej się zakłócić bieg całej elektroniki, zupełnie jak Fazowy blaster Heliona, tylko na mniejsza skalę. Odpowiednio wyszkolona ta mała może się stać groźnym wrogiem………albo doskonałym sprzymierzeńcem.
Energia życowa -16%
Urghhhh… mam tylko jedną szansę. Spojrzał na obecną załogę. Dobrze, kobieta i mężczyzna tu byli. To znaczy, że statek jest kierowany auto pilotem. To moja jedyna szansa. Aries skupił się na rozmieszczeniu statku. Czerwone wizjery będące jego oczami, pociemniały powoli. Niewielki mechanizm wewnątrz jego ciała zaczął pobierać energię. Był to wynalazek Heliona, który uwielbiał usprawniać mechy, a jego młodszy brat okazał się doskonałą świnką doświadczaną. Energia wewnątrz urządzenia sięgnęła maksimum. Niewielka zapadnia kliknęła, słychać było tylko krótki odgłos podobny do migawki aparatu. Rzeczywistość w jednym momencie się rozdarła z hukiem przypominającym grzmot burzy.
Na miejscu gdzie przed chwilą był młody mech pozostał jedynie ślad świeżego płynu hydraulicznego i burzowy zapach ozonu.
Na szczęście dla Ariasa kokpit był pusty. Teleport był przydatnym urządzeniem choć niesamowicie głośnym. I zżerał sporo energii, nawet jeżeli skok miał tylko kilka metrów (tak jak ten)
Energia życiowa – 6% - czerwone światełko w jego oczach migało jak szalone.
Arias nie tracił czasu. Włączył nadajnik, nastawił na wszystkie częstotliwości i wysłał sygnał pomocy wraz ze swoim kodem i danymi gdzie się znajduje statek. W duchu modlił się do wszystkich znanych mu bóstw żeby sygnał ten został odebrany przez Lewiatana, zanim odbierze go ktoś niepowołany.
Energia życiowa – 5%
Rozpoczęto program oszczędzania energii.
Wszystkie systemy z wyjątkiem podtrzymywania życia zostaną wyłączone.
Arias osunął się na podłogę. Pole widzenia powoli się zaciemniało kiedy system oszczędnościowy zamykał kolejne systemy. W ciemnościach kokpitu dwa czerwone światełka powoli zgasły.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Freya włączyła silniki myśliwca.
- Za dwie godziny dolecicie do tunelu podprzestrzennego. Dałem ci namiary. Zabierze was w okolice Virionu.
- Nie ma sprawy Komandorze. Startuję.
Łowca spokojnie patrzył jak Freya wraz z ranną Fiską na pokładzie odlatują małym myśliwcem. Niestety opieka medyczna nie była doskonała na Lewiatanie (przyczynił się do tego ostatni eksperyment Heliona) więc Fiska musiała być operowana w przygotowanym do tego miejscu.
Łowca opuściła hangar myśliwców i skierował się w stronę czkającego na niego Heliona
- Raport.
- Właśnie poskładałem Star’a w funkcjonująca całość. Rozpocząłem także naprawy silników, za godzinę powinniśmy być już sprawni w 100%. Niestety większość radarów nam też nie działa.
- Więźniowie?
- Są w hangarze 3. Sun’ ich pilnuje.
- Stan?
- Nie są zbyt ranni jeżeli o to ci chodzi. Wszyscy przemieszczają się o własnych siłach, a niektórzy są nawet za bardzo wojowniczy. – mówiąc te słowa Helion zaczął grzebać w rozdartym ramieniu. Rana była spora, jakby zadały ją jakieś szpony lub pazury, lecz nie stanowiła zagrożenia dla mecha. – Na wszelki wypadek posłałem tam Nubi.
- Nubi? Czyś ty zgłupiał? Co sobie o nas pomyślą?
- Całkowicie rozumiem twoją panikę, jednak jej obecność często ma zbawienny wpływ na istoty mięsiste, a trzeba ich jakoś uspokoić.
- Uspokoić??? Jak??? Podsyłając im kurtyzanę???
Helion tylko wzruszył skrzydłami (albo próbował, bo uszkodzone mechanizmy odmówiły mu posłuszeństwa)
- Nigdy nie zrozumiem was, istot miękkich, a teraz wybaczysz, musze zreperować sobie skrzydła.
Łowca przez chwilę zastanawiał się co robić dalej, aż w końcu stwierdził ze warto jednak uratować ich niedoszłych ‘gości’ z rąk tej nimfomanki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nubi uwielbiała poznawać nowych znajomych. Zwłaszcza mężczyzn, a z tego co zdążyła usłyszeć była tam ich co najmniej dwójka. Ubrana w swoją najlepszą bardzo delikatną i bardzo przezroczystą spódniczkę i wianek na głowie weszła do hangaru 3.
Usłyszała tylko ciche
*gasp*
Zawsze ją bawił fakt, że wszyscy tak dziwnie reagują na jej ubiór składający się zwykle ze spódniczek lub przepasek na biodra. Albo nawet bez.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Helion właśnie próbował zlutować sobie skrzyło. Co wcale nie było proste kiedy się ma tylko 2 i to dość krótkie kończyny, a skrzydła znajdują się na plecach. Właśnie robił dość ciekawy manewr odchylania głowy i prawej ręki, kiedy jego monitor rozbłysł życiem.
Na ekranie pojawił się sygnał pomocy, koordynaty i kod liczbowy.
Znał ten kod na pamięć. Różnił się tylko jedną cyferką od jego własnego kodu.
- Arias…..
Zapisał koordynaty miejsca i popędził w stronę mostku.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaido White Tiger Youkai
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imperium Agatejskie
|
Wysłany: Nie 1:59, 03 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Załoga Babci siedziała w hangarze rządkiem pod ścianą. Cała czwórka spętana była w kolejności Shirius - Kaido - Raakshi - Morian łańcuchem z kajdanami, które każde z nich miało zaciśnięte na jednej kostce. Całość była natomiast przymocowana do metalowej obręczy wystającej z podłogi. Kaido jeszcze przed pojmaniem zabroniła załodze jakicholwiek form oporu. Siedzieli tak i siedzieli... pod czujnym okiem ogromnego Mecha.
Shirius, niemal półleżąc, dyndał skrępowaną nogą sprawiając że kostka Kaido co chwila wędrowała w górę.
- Zaraz cię dyndnę, zobaczysz - mruknęła demonica, która z nudów oparła głowę o ścianę i postanowiła się zdrzemnąć.
- Nuudzę się! - Raptor spojrzał żałośnie na Kaido.
- Czasami zachowujesz się jak dziecko... - pani kapitan zwróciła ku raptorowi nieprzytomny wzrok.
- Nie doceniasz mnie - Shirius nonszalancko majtnął dłonią wskazując siebie. - Tak w ogóle to oni też mnie nie doceniają.
- Oni?
- Głupcy zakuli mnie na zewnątrz, HA! - szepnął patrząc na mecha. - Mam najwięcej swobody i przy najbliższej okazji...
- Ci "głupcy" przewidzieli, że będziesz się rzucał i skrępowali nas tak, żebyś w razie czego zabił najwyżej jedną osobę która ci się nawinie pod ręce, czyli mnie. Pamiętaj że jesteśmy dla nich cenni jako grupa i każdy z osobna.
- ._. ... A tak w ogóle, to czemu chcesz paktować?
- A masz inny pomysł? Miałam fajny wybór: Albo zostać pojmanym i czekać na cud albo zginąć w trupie Babci.
- A ty w ogóle masz coś do zaoferowania w tym pakcie?
Kaido spojrzała wymownie na raptora, który uśmiechnął się paskudnie.
- Uooo... będzie zabawa... - szepnął.
Tygrysica westchnęła i znów zamknęła oczy.
- Wiesz co... nawet gadać mi się z tobą nie chce.
- To pogadaj sobie z Raakshi. - syknął raptor szyderczo.
Kaido odwróciła głowę ku wilczycy.
- Tylko tu podejdź konserwo, a przerobię cię na śrubki i blaszki - mruczała Raakshi, wpatrując się zawistnie w mecha. - Przetnę każdy kabelek w twojej imitacji ciała... każdą rurkę... rozwalę...
Demonica wychyliła się do przodu.
- Morian, jak tam, w porządku?
Olbrzym siedział z założonymi rękami i gapił się nieprzytomnie w podłogę. Oznaczało to tylko jedno - Morian myśli i najprawdopodobniej nie kontaktuje.
Kaido oparła się z rezygnacją o ścianę. Shirius przestał majtać łańcuchem.
- Widzisz? Jesteśmy na siebie skazani.
Przez chwilę oboje patrzyli się przed siebie w milczeniu. Po chwili demonica uśmiechnęła się do siebie i chciała coś powiedzieć, ale z toku myśli wyprowadziło ją dziwne zjawisko... Niemal naga postać pojawiła się w hangarze i zaczęła się do nich zbliżać.
*gasp*
- wyrwało się Morianowi, który prawdopodobnie się speszył. Reszta załogi także wyraziła swoje zdanie na ten temat, ale każdy na swój sposób.
- Ubierz się dziecko! - zagrzmiała Raakshi. Wilczyca zawsze mówiła do kogoś per "dziecko", gdy go ganiła.
- Widzisz? Już nas torturują! Trzeba było walczyć! - Shirius udał że coś wypala mu oczy, łapiąc się za twarz i wierzgając nogami.
Kaido nic nie powiedziała. Jej pełen obrzydzenia wzrok mówił sam za siebie.
Kobieta uśmiechnęła się słodko, jakby ich zdanie mało ją obchodziło. Milczący Morian, który z grzeczności odwrócił wzrok najwyraźniej zainteresował ją o wiele bardziej niż konający na ramieniu tygrysicy raptor, więc powędrowała w stronę Moriana.
- Umm... nie jest ci zimno?... Znaczy... - jak na dżentelmena przystało próbował nawiązać z nią rozmowę, gdy usiadła przy nim i zaczęła się w niego wpatrywać (a nawiązanie takiej rozmowy było nie lada sztuką, zważywszy na złorzeczącego Shiriusa za plecami połączone ze stałym wgapianiem sie w sufit samego nawiązującego).
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kruk Kadawer
Dołączył: 16 Lut 2006 Posty: 387 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: siedziba szatanaXD
|
Wysłany: Nie 3:22, 03 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
We Wszechświecie było miejsce prawdziwego szczęścia, do którego nigdy nie dotarły choroby, śmierć, czy poborcy podatkowi. Wszyscy szukali tego miejsca, ale niewielu potrafiło podać jego lokalizację, bo niewielu z tego miejsca wracało, w końcu kto chciałby opuścić raj? Trzeba by jednocześnie mieć niezwykłe szczęście, jak i wspaniałe umiejętności, by tam dotrzeć, ale opłacało się to stukrotnie. Ten, kto tam dotarł, nie zaznał już nigdy złego losu, czy smutku.
Sądząc z opisu, Kapitan Raven... no cóż, na pewno był ostatnią osobą, która mogła się tam znajdować.
I faktycznie go tam nie było.
Był za to na zadupiu Wszechświata, gdzieś, gdzie nie dotarły nie tylko kultura i higiena osobista, ale i wysokogatunkowe trunki, taki jak jamajski rum.
Kapitan, znajdujący się na granicy totalnego delirium(spowodowanego zbyt niskim poziomem rumu we krwi) wrzeszczał właśnie na właściciela podrzędnego baru(bo jaki inny lokal mógłby się tam znajdować), dając upust swej ironii, złości i cynizmowi, przy okazji pogrążając się jednocześnie w czarnej otchłani rozpaczy.
Została mu ostatnia beczka rumu! Jeśli nie zdarzy się jakiś cud, to Raven zapadnie w śpiączkę, z której nie wybudzi go nawet koncert orkiestry symfonicznej z gościnnym udziałem naprędce zaimprowizowanego chóru Moherowych Beretów.
Nie sięgał nawet pamięcią(a raczej, zważając na jego stan, niepamięcią) do tak strasznej chwili, gdy musiał pilotować statek choćby na pół trzeźwo; nie potrafił sobie wyobrazić takiego koszmaru.
O powadze sytuacji świadczył fakt, że podczas wizyty kapitana w barze nie ucierpiał nikt, oprócz barmana, na którym skupiła się cała złość Ravena, i który usłyszał wiele barwnych uwag na swój temat, w tym, że jest kretynem o IQ człowieka świeżo wydymanego przez marabuta, oraz kilka jeszcze ciekawszych, których jednak nie godzi się powtórzyć.
Kapitan dotarł do statku praktycznie na oparach z butelki, co przekładało się na coraz gorszy stan psychofizyczny, postanowił jednak ustalić kurs na 98-65/8-44-1.
Zawsze się zastanawiał, co tam jest.
Chwile po tej decyzji były dla niego prawdziwym piekłem. Musiał ściśle racjonować rum, co najwyżej szklanka na godzinę, a przecież na negocjacje ze sprzedawcą, którego miał nadzieję w końcu spotkać, muiał zostawić przynajmniej butelkę, żeby jakoś wyglądać!
Niewytłumaczalnym cudem, po dwóch dniach lotu zobaczył na radarze statek. Nie był do końca pewien, czy ten statek istnieje, bo chwilę wcześniej widział, jak po kokpicie przemaszerowało 16 różowych chomików niosących mu butelkę rumu marki "Kwiat Karaibskiej Jabłoni".
Na szczęście alarm zbliżeniowy, jaki usłyszał po kilku minutach nie był złudzeniem.
-Zbliżamy się do "Leviathana", Kapitanie.- miłym głosem statek podał Ravenowi nazwę tamtego statku, czekając na decyzję, co robić.
-Dokujemy. Łowca na pewno będzie miał trochę rumu. - odpowiedział Kapitan tylko trochę niewyraźnym głosem. Wiedział, że przemytnik będzie się próbował targować przez godzinę, a potem obniży cenę do rozsądnej wysokości. Wiedział też, że pozytywne działanie butelki rumu utrzymuje się przez około dwie i pół godziny co wystarczy, żeby zrobić zakupy u szmuglera, oraz oddalić się od niego na wystarczającą odległość, ale ten rum trzeba wypić szybko.
Z tym akurat Kapitan nigdy nie miał problemu.
Kilkanaście minut później, już po dokowaniu, kroczył dumnie, acz nieco kołysząc sie na boki, przez korytarz "Leviathana". Był tu już kilkukrotnie i za każdym razem pierwszą osobą, jaka do niego podchodziła była Nubi. Niestety, ta zakręcona nimfomanaka nie miała do niego szczęścia, gdyż mijał ją nie zaszczycając nawet spojrzeniem, szedł od razu do Łowcy.
Tym razem Nubi miała jeszcze mniej szczęścia.
Podeszła do niego i z promiennym uśmiechem powitała go:
-Witaj, Kapitanie Raven!
Odpowiedziało jej zdziwione spojrzenie, połączone z dziwnym grymasem, ni to zaskoczenia, ni to obrzydzenia. Kapitan wyglądał, jakby zobaczył gadającego karalucha. Po chwili spytał:
-Jesteś wieszakiem na ubrania? - nie doczekawszy się odpowiedzi, kontynuował- i to, jakby tego było mało, gadającym wieszakiem. Super! Potrzymaj mój płaszcz!- powiedział i rzucił w nią swoim okryciem.
Następnie bez wahania poszedł do kabiny Łowcy i zaczął:
-Ile masz jamajskiego rumu? Pytam o beczki.
-Dużo. Wystarczy, żeby zapełnić całą twoją ładownię.
-Dobra. Słuchaj, potargowałbym się tak jak zwykle, ale mam mało czasu. Płacę ci 95% tego, co ostatnim razem.
-Co? To ledwie 80% wartości! Zapłacisz pełną cenę, jak każdy uczciwy obywatel.-Przemytnik Nie dawał sobie w kaszę dmuchać.
-Nigdy w rzyci. Po pierwsze, to dasz mi rabat po starej znajomości. Po drugie, niewiele osób odbiera od ciebie ten ładunek, w zasadzie tylko ja i ci, których znam, a jak stracisz mnie, to stracisz ich. Po trzecie, ja nie jestem każdym uczciwym obywatelem. Nie jestem w ogóle żadnym obywatelem, a już na pewno uczciwym. Kapewu?-Słowa te były bardzo lekkie, ale było w nich i we wzroku Ravena coś, co doradzało przemyśleć ich sens jeszcze raz.
Łowca poczuł się dziwnie nieswojo, wiercony spojrzeniem oczu tego zapijaczonego świra. Miał blisko kilkunastu ludzi, rozsądek mówił , że wystarczyłaby tylko jedna komenda, aby świat na zawsze pożegnał Kapitana Ravena, ale Łowca miał jeszcze instynkt, który pomagał mu przeżyć podczas budowania własnej przemytniczej potęgi,a teraz instynkt mówił mu: uważaj! Stąpasz po bardzo cienkim lodzie!
Łowca czuł, że ten ledwo trzymający się na nogach człowiek mógłby mu nieźle napsuć krwi, gdyby chciał. W końcu by zginął, ale przed śmiercią wyrządziłby bardzo nieopłacalne szkody.
-Zgadzam się. Niech będzie po twojemu.-wyciągnął w kierunku rozmówcy prawicę, którą ten energicznie uścisnął.
-Wiedziałem, że się zgodzisz. Przyznaj, 90% to najlesza oferta, jaką od dawna dostałeś.
-90%? myślałem, że...
-Ale zapomniałeś, jak bardzo mnie lubisz, oraz, że mojemu urokowi osobistemu nie sposób się oprzeć.-Kapitan Raven, wyraźnie weselszy niż przedtem, zarzucił lewą rękę na kark Łowcy i zmusił go w ten sposób do oprowadzenia się po statku:
-Chodź, zanim oni to wszystko załadują, to ty pokaż mi, co się zmieniło w "Leviathanie" od mojej ostatniej wizyty.
Ravenowi podobały się wszystkie zmiany, a to ulepszony pancerz, a to nowe działo. Komentował oczywiście wszystko, co widział, ale niezbyt zgryźliwie.
W końcu doszli do pomieszczenia z więźniami.
Kapitan nie okazał zdziwienia, wiedział, że Łowca handluje niewolnikami.
Podszedł do raptora i siedzącej obok dziewczyny, tak jakby oceniał towar. Nad dziewczyną nachylił się nieco bardziej, na co jej towarzysz zareagował błyskawicznym skokiem i atakiem pazurami, a przynajniej próbował to zrobić, bo lufa jednego z blasterów Ravena znalazła się nagle dziwnym trafem przed czołem raptora.
-Oj, oj. Nieładne zwierzątko. Niegrzeczne. Niech się cieszy, że nie ma dziury w głowie, bo wtedy już nie mógłby bronić przyjaciółki.
Kapitan wstał, zostawiając więźniów nieco wstrząśniętych, gdy nagle zobaczył wchodzącą do pomieszczenie Nubi. Raven podszedł o Łowcy, wskazał ją lekko chwiejącą się ręką i spytał:
-Masz chodzący wieszak na ubrania?
***
Chwilę później Kapitan, już na własnym statku, usiłował sobie przypomnieć położenie pewnej planety, ale zrezygnował i spytał Vilertha, którego ramię nadal było na temblaku.
Obrali nowy kurs, z ładowniami pełnymi rumu
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Freya Lewiatan
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 714 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stare Czaple
|
Wysłany: Wto 20:55, 05 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
- Masz chodzący wieszak na ubrania?
- Nubi!! – Szakalaica była jak zwykle ubrana w to co zwykle, czyli w nic. – Masz iść do kajuty i natychmiast się ubrać!
- Ale…
- Żadne ale! Skafander kosmiczny. Natychmiast!
- Ech, nie musisz tak krzyczeć to tylko wieszak.
Nubi posłała w kierunku Łowcy buziaka i w podskokach pobiegła do swojego pokoju.
Po odlocie pirata Łowca maił zamiar w spokoju przesłuchać jeńców. Ale nie było mu to dane. W zamyśleniu wsłuchiwał się w informacje od Heliona.
- Slag! Mamy okrojoną załogę i tylko częściowo sprawny statek
- Nie wiemy kto może go przetrzymywać. Równie dobrze może to być pułapka.
- Nie…. Arias nigdy by nas nie zdradził.
- Więc co robimy?
- Hmmmmmmm… mam plan.
Łowca wpatrywał się w jeńców.
- Mam okrojoną załogę, a potrzebni mi są sprawni wojownicy. Daję wam szansę na udowodnienie że nie jesteście zwykłymi bandziorami. Jeżeli odmówicie, zabijemy was tu i teraz. Jeżeli pomożecie nam odbić Aariasa – dam wam wolność i odstawię na wybranej przez was planecie. Ale ostrzegam. Misja nie będzie łatwa. Nie wiemy nawet z kim mamy do czynienia. Co wy na to?
Tygrysica spojrzała na Łowcę przenikliwym wzrokiem.
- A co z tego my będziemy mieć?
- Przeżyjecie. To po pierwsze. Weźmiecie udział w podziale łupów. Jeżeli Arias będzie cały i zdrowy, możecie mieć moją dozgonną wdzięczność i immunitet. Żaden z naszych statków i klientów nie będzie mógł was tknąć. Możemy także naprawić wasz statek na planecie.
Tygrysica nie odpowiedziała.
Łowca nie czekał na odpowiedz. Rzucił na podłogę klucz do łańcuchów i wyszedł nie oglądając się za siebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Czy to aby rozsądny pomysł – Helion nie krył niezadowolenia – nie znamy ich.
- Czasami trzeba ryzykować.
Łowca wkroczył na mostek. Zignorował kompletnie siedzącego za sterami Star’a. Zignorował także fakt że StarDast trzymał nogi na konsoli i popijał z puszki coś co wyglądało na wysokoenergetyczne paliwo rakietowe.
Na mostku co prawda był całkowity zakaz jedzenia i picia wszystkich substancji klejących, kruszących się i łatwopalnych. Jednak wiedział że zwrócenie uwagi mechowi zakończyłby się długą i ciekawą dyskusją o wyższości związków ropopochodnych nad związkami białek, tłuszczy i cukrów.
- Star, daj na ekran Raven'a.
Po chwili na ekranie pojawił się lekko zataczający się kapitan.
- Taaak… Jeszcze coś masz dla mnie?
- W sumie mam. Propozycję współpracy.
- Tak…..
- Potrzebuję ludzi, dobrych ludzi i statku do misji.
- Jakiej?
- Przechwycenie i uwolnienie zakładnika. Otrzymaliśmy niedawno sygnał od zaginionego członka załogi. Chcę go odbić.
- Za ile?
Łowca zastanawiał się przez chwilę.
- Hangar 5 i 6 nadal są pełne rumu.
- I….
- Jeżeli Arias będzie cały, Obydwa hangary będą twoje. Rób co chcesz. Znasz moją propozycję. Wysyłam ci wszelkie dane i namiary. Zrobisz jak zechcesz.
Ekran zgasł. Łowca spokojnie spojrzał na StarDusta.
- Co ci mówiłem o piciu paliwa na mostku?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
mrumrando Wampir
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 689 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: fioletowa krypta in Goleniów
|
Wysłany: Nie 12:04, 17 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Mrumensia biegła...była już przy zsypie.. i nagle... poczuła ciężar u prawej nogi. Stanęła, gwąłtwonie obróciła głowę do tyłu. Było pusto.
-Interesujące...
Popatrzyła na swoją nogę. Ogromne cos, co pod odpowiednim kątem przypominało kocura usiłowało przegryźć się przez jej skafander.
-No nie.. ty chyba nie gadałeś!?
Zaczełą potrząsać nogą, kot jednak nie poddawał się.
-Odczep się... znów słyszę głosy w głowie..szlag... zostaw mnie!
Zaczęła uderzać kota ręką, czuła się jakby uderzała o głaz. Jednak poskutkowało. Kot popatrzył na nią.
-ijiumiju..kici kici..slicny kociek telaz se idzie, dobzie?
Kocur nastroszył się i uciekł. Słodkie słówka zawsze przeganiają koty. Mrumensia westchnęła i ponownie ruszyła do zsypu. Pewna siebie popchnęła klapke.
-Ooooo...nieee
Klapka stawiała opór. Co oznaczała zsyp odpadków z wyższych pięter.. i tym samym zamknięcie tej klapki. Przyłożyła ucho do ścianki. Słychać bło uderzanie o nie.
-To może trochę potrwać... tu nie ma czasu.
Rozgląda się w koło, w poszukiwaniu wyjścia. Grunt to spokój....wdechh...wydech. Ha! Po drugiej stronie ujrzała sporych rozmiarów metalową kratkę. Popatrzyła na siebie i na kratkę.
-Wejdę i odczekam.
Popatrzyła no worek...Podniosła go do kratki, mierząc czy się zmieści.
-Spokojnie.. to do roboty.
Oparła worek o ścianę, rozejrząła na boki. Skoczył chwyciła się kratki i zaczęła ją odkręcać.
**************************
W tym samym czasie na "Krwawym Skellingtonie".
Winksel wstał z podłogi i usiłował sobie przypomniec gdzie jest... czym jest, czy napewno gatnukiem ludzkim i czy chodzenie to umijętność którą nabył. Zrobił krok i zniosło go cztery kroki dalej. Kolejny, przeszkodziła mu ściana.
-ssshhhss..
Zrobił parę kroków w lewo i wtoczył się do sterowni.
-Shhh..ale tu błyszcząco...
Z głupi uśmiechem patrzył się w mrygające przyciski i przelatujące ptaki (oczywiście ptaki były częścią jego wydumanego światka). Zrobił krok i upadł. Po krótkim namyśle, stwierdził iż nie opłaca się wstawać. podcżłogał się więc do przycisków. Podciągnął się ręką, a pustą butelkę położył koło przycisków.
-Piękneee...
Wpatrywał się w nie... a ręką coraz bardziej zsuwała się w stronię małego zielonego kalwisza.....zsuwała...zsuwała... kilk.
Łączę z wszystkimi statkami znajdującymi się w zasięgu sygnału podstawowego"
-UUuuu...yyy.. że co?
Połączono, proszę mówić
-Że co? Mam mówić.. taki występ? No dobra...
Winksel trochę nie pewnie podciągnął mikrofon. Co by tu....
-No..nazywa się winksel.... butelka już jest pusta. -Pomachał butelką przed ekranem.- I jesteśmy najlepszą ząłogą. Arrrgh! Nie ma równym mnie.. a teraz.. Yo,ho- i zaczął śpiewać.
Vincred stał u wejścia do sterowni i był tak zdziwiony, że stał i się gapił z niedowierzaniem.
-WINSKEL TY DURNIU!
Podbiegł czym prędzej do panelu i rozłaczył go, gdy Winksel usiłował przypomnieć sobie jak szła druga wzrotka.
-Doobry występ nie? He,he.- po czym osunał się na podłogę i zaczął gapić w sufit.
-Co ja mam rboić, co ja mam robić- Vincred chodził w kołko i machał ręakmi- Juz po nas! Gdzie Mrumensia?-Vincred wybiegł ze sterowni i zaczął krzyczeć na cąłym okręcie. Bang. Upadł gdy uderzył o coś twardego.
-Cicho. Mrumensia jest na tym dużym okręcie... załtawia wam jedzenie.-To był Mecharrow.
-NIe! I co teraz!? Winksel własnie połaczył się z okrętami w koło i zaśpiewął im piosenkę!
-Jaką?
-A TO WAŻNE!?
-Chwila.
Analizuje problem:
skutki-atak,śmiech,zignorowanie,namierzenie
rozwiązanie-ucieczka-odpada. Kapitan wciąż na okręcie.
-Walka- brak szans
-nadzieja- 100% powodzenia.
-biegnij do zbrojowni i przygotuj się. Może będziemy walczyć. Kapitan zaraz powinna wrócić a wtedy się zmyjemy. Trzeba mieć nadzieję.
-a ty?
-idę ocucić Winksela.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Freya Lewiatan
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 714 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stare Czaple
|
Wysłany: Nie 16:10, 17 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Lewiatan mknął przez przestrzeń w wybranym przez pilotów kierunku (mknął nie było najlepszym słowem, bo miał spore uszkodzenia w silnikach, ale powiedzmy że się poruszał dość szybko). Łowca wraz z Helionem doglądali myśliwców.
Drzwi po cichu się rozsunęły. StarDust rozglądnął się, wyprostował i ruszył w kierunku swoich dowódców.
- Eeeeeee…. Ummmm… Sir!
Helion zerknął znad skrzydła myśliwca. Star wyglądał na dość roztrzęsionego. Jeżeli takie słowo można użyć w przypadku mecha.
- Czego….
- Ummmm Sir. Otrzymaliśmy wiadomość…… i …. Sir, myślę że powinniście ją wysłuchać.
- Nie widzisz, że jesteśmy zajęci, nie możesz nam jej powiedzieć…
- Uspokój się Helion. Z chęcią wysłucham – Łowca zgrabnie ześlizgnął się po skrzydle myśliwca - Idziemy. Możemy się dowiedzieć wiele witalnych informacji. Odgrywaj Star, co tam nam przesłali.
***
-No..nazywam się winksel.... butelka już jest pusta. I jesteśmy najlepszą załogą. Arrrgh! Nie ma równym mnie.. a teraz.. Yo,ho Yo Ho! A pirate's life for me.
We pillage, we plunder, we rifle and loot.
Drink up me 'earties, Yo Ho!
We kidnap and ravage and don't give a hoot.
Drink up me 'earties, Yo Ho!
Yo Ho, Yo Ho! A pirate's life for me.
We extort, we pilfer, we filch and sack.
Drink up me 'earties, Yo Ho!
Maraud and embezzle and even hijack.
Drink up me 'earties, Yo Ho!
Yo Ho, Yo Ho! A pirate's life for me.
Yo Ho, Yo Ho! A pirate's life for me.
We kindle and char, inflame and ignite.
Drink up me 'earties, Yo Ho!
We burn up the city, we're really a fright.
Drink up me 'earties, Yo Ho!
We're rascals, scoundrels, villans and knaves.
Drink up me 'earties, Yo Ho!
We're devils and black sheep, really bad eggs!
Drink up me 'earties, Yo Ho!
Yo Ho, Yo Ho! A pirate's life for me.
We're beggars and blighters and ne'er-do-well cads.
Drink up me 'earties, Yo Ho!
Aye! But we're loved by our mommies and dads!
Drink up me 'earties, Yo Ho!
Po chwili piosenka się skończyła, kiedy ktoś szybko wyłączył mikrofon. Na mostku zapadła cisz, przerywana co chwila cichymi piknięciami radarów i innych urządzeń.
Łowca nadal nie mógł oderwać wzroku od ekranu, jakby to co widział (i słyszał) było jakimś dziwnym snem. StarDust starał się skupić uwagę na swoim blasterze, bawiąc się przełącznikami.
- Nooooooo….ja wyciągnąłem wiele witalnych informacji…….. – Helion był pierwszym który przerwał ciszę. - Ciekawy ton……….. choć w grupie by lepiej brzmiało…
c.d.n.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Aniaaaaaaaaa Dark Angel
Dołączył: 25 Lip 2006 Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z twierdzy chaosu :D
|
Wysłany: Nie 19:20, 17 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
-Chyba nic z tego nie będzie - przerwała cisze Semina - Nie odpowiadają. Miejmy nadzieje że kapitanowi nic nie jest.
- O to się nie musimy martwić- zaśmiał się Akren.
-Wracaj do ładowni!! To nie pora na śmiech!!- odpowiedziała kapitan zastępcza, wskazują mu droge ręką.
Nagle na Ekranie monitora pojawił się młody męszczyzna.
-Że co? Mam mówić.. taki występ? No dobra... No..nazywam się winksel.... butelka już jest pusta. I jesteśmy najlepszą załogą. Arrrgh! Nie ma równym mnie.. a teraz.. Yo,ho Yo Ho! A pirate's life for me...
- Chyba komuś się nudzi!! Dobierzemy mu się do skóry potem, najpierw odzyskamy kapitana. - w statku zabrzmiał donośny głos Seminy.
-Na radarach widać jakiś statek!! O ile mi się zdaje to statek do którego kierowana była wiadomość, tego robota ze statku, gdzie przebywa Ankeea.
-A może by tak połączyć siły w odzyskaniu zakładników?? - odpowiedział Derten.
- Dobry pomysł Derten. Dobry pomysł.....
Kobieta wcisła pare przysisków na panelu ekranu. Mechaniczny głos opowiedział : Połączono, prosze mówić
Podniosła mały mikrofonek.
- Witajcie tu załoga statku Sjej 0.7. Chcemy zaproponować współprace. Niedawno przejeliśmy wiadomość od członka waszej załogi ze statka wroga. Znajduje się tam równierz nasz kapitan z paroma członkami. Łącząc siły moglibyśmy odzyskać członków. Co wy na to???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
darigiana Ta mała z ogonem
Dołączył: 30 Mar 2006 Posty: 212 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:46, 18 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Taaaaak.... skoro mamy z nimi tam negocjować, to może rozważymy naszą sytuację. - demonica spojrzała na obecnych. Miny mieli raczej dość niechętne. Sasani coś mruknęła. Tarifnatowie podnieśli wyżej miotacze ognia. Obecni ochoczo pokiwali głowami.- A więc jakoś się tak stało że wszyscy zaatakowaliśmy...- zerknęła na Rachel i Darigianę- lub znaleźliśmy się na tym samym statku. Mimo że w przestrzeni są ich miliony. To jest jakby dzieci wyrywały sobie zabawkę. Jak będziemy negocjować? Podzielimy łupy?- demonica zerknęła na Ankeeę i Rod. |
- Przede wszystkim miło, że się dogadaliśmy - odpowiedziała z promiennym uśmiechem Darg - Prosiłam o odłożenie Magii na ziemie, bo domyślam się, że jest to rzecz niezwykle wybuchowa... A takich nie możemy mieć na statku w tej chwili, ponieważ może doiść do ostrzału i wtedy zginiemy wszyscy - dokończyła Darg, patrząc się z coraz większym zwątpieniem na Sasani, która najwyraźniej powstrzymywała się od śmiechu - I chciałam poinformować panią, że to nie pani tu będzie stawiać warunki - powiedziała pewniej - Poznajcie moich znajomych.
Darg podeszła do czegoś w rodzaju okna, wychodzącego na zewnątrz statku i wskazała skinieniem ręki na ogromnego niszczyciela lecącego w stronę statku Rod. Miał ogromne działa po obu stronach, jednach nie to zwracało najbardziej uwagę. Bardziej przykuwał wzrok ogromny napis "Leviathan" na jego dziobie*
---------------
No cóż... Krótkie i z beznadziejną stylistyką, bo zostało skrobnięte w kilka minut. Aha, i Darg nie zna nikogo z Leviathana. Ona po prostu wykorzystuje sytuacje ^^'
* - a jak właściwie się nazywa przód w Niszczycielu? Dziób? O_o
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez darigiana dnia Wto 20:21, 21 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sasani
Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 15:57, 19 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Odziały Tarifnatów ledwo skręcił powstrzymując Leviatana przed zniszczeniem Demonika. Czasami to, że drugi statek cię nie widzi nawet na radarze jest ciężkie...
---
Sasani popatrzyła na nowo przybyłego Niszczyciela.
-I co z tego? - zapytała zdziwiona.- Nie tylko wy macie na zewnątrz swój statek. I wcale nie miałam zamiaru dyktować warunków, po prostu chcę najpierw posłuchać waszych propozycji zanim się wypowiem. Powinniśmy dojść do porozumienia, nie? -Demonica czuła się tak, jakby wytłumaczała małemu dziecku że jeśli się urodził w czerwcu, to nie jest starszy od dziecka które suięurodziło w styczniu. Małe dziecko jednak uparcie liczyło miesiące na palcach, bo czerwiec jest szósty, a 6 jest większe od 1. Móri zniecierpliwiony machnął ogonem. Rachel patrzyła z jednej osoby na drugą.
-Raaany, oni wyglądają tak jakby nigdy nie widzieli trawy. Albo jakby nie było czegoś takiego na ich planecie.- mruknął Móri.
----
Po jakiś 10 minutach nadal wszyscy stali w milczeniu. Każdy czekał, aż inny się wypowie o 'dzieleniu łupów'. Demonica pokręciła głową zrezygnowana.
-No dalej, ja już mówiłam że wypowiem się ostatnia....
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kaido White Tiger Youkai
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Imperium Agatejskie
|
Wysłany: Śro 20:46, 20 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
- Jak ją spotkam jeszcze raz to ja zabiję.
- Nie, to JA ją zabiję!
Raakshi warknęła na Shiriusa, który pokazał wilczycy środkowy palec, korzystając z tego, że był poza zasięgiem wzroku Kaido. Drużyna wędrowała właśnie ku centrum dowodzenia krążownika, ale nawet jeśli Kaido znała się na budowie takich statków, to odnalezienie drogi nie było wcale takie łatwe. W duchu dziękowała Morianowi za jego milczenie. Natomiast Raakshi i Shirius cały czas kłócili się o Nubi.
- Zabijecie ją oboje, dobrze? - jęknęła tygrysica, gdyż te wrzaski odbijały się echem po korytarzu i jej wrażliwe uszy połączone ze zmęczeniem tworzyły nieciekawą mieszankę.
- Czyli możemy? - raptor zatrzepotał rzęsami.
- Tak... chyba...
Kaido wydawała się być nieobecna duchem. Jej umysł galopował gdzieś poprzez niezliczone galaktyki, ku pewnej niewielkiej planecie...
- Paphos - powiedział Raven, gdy nachylił się nad nią wtedy w hangarze. Shirius także to usłyszał. Demonica wiedziała, że on i Raven nie pałają do siebie sympatią, ale użycie blastera w tej małej scence nie było najlepszym pomysłem...
Kaido spojrzała ukradkiem na raptora. Ten ciagnął właśnie wilczycę za ogon, opierając potężną stopę na jej plecach.
... Nie. Blaster był jak najbardziej w porządku.
...Ale w takim razie Kruk leci na Oblivion... Zorganizują akcję ratunkową... a my jesteśmy wolni... prawie.
Demonica powróciła myślami do przemowy kapitana niszczyciela.
Jeżeli odmówicie, zabijemy was tu i teraz.
A jednak dał nam klucz. Odmowa od początku nie wchodziła w rachubę.
Daję wam szansę na udowodnienie że nie jesteście zwykłymi bandziorami.
Raven opisze chłopakom sytuację... Paphos będzie wściekły... Kaido złapała się za głowę.
Co robić?...
Daję wam szansę...
Nagle Shirius wyprzedził demonicę i zaczął iść tyłem, wpatrując się w nią.
- O czym myślisz?
- O kapitanie tego statku...
Raptor wydał z siebie bliżej nieartykułowany dźwięk i zatrzymał się.
- A ja? Chociaż raz pomyśl o mnie!
Kaido odwróciła się i spojrzała na niego pobłażliwie.
- Idiota. Myślałam o tym, co nam powiedział.
*******
Tygrysica westchnęła cięzko. Tuz za następnymi drzwiami usłyszała głos Łowcy.
- Tylko potraktujcie to poważnie, dobrze? Nie chcę, żeby wzięli nas za wyjętych spod prawa bandytów, którzy sami do końca nie wiedzą co robią ze swoim życiem.
- ... a wiemy? - Shirius doskonale udał zdziwienie.
Kaido zignorowała go. Drzwi rozsunęły się z cichym piknięciem i demonica po cichu wśliznęła się do środka.
"Załoga Oblivionu do usług. Jakie są pańskie rozkazy?" - tak mu powiem, a co. A potem będzie co było nam pisane.
Tygrysica zrobiła krok w stronę Łowcy i już otworzyła usta, ale mech stojący kilka kroków dalej wcisnął własnie jakiś guzik w konsoli głównej.
-"No..nazywam się winksel.... butelka już jest pusta. I jesteśmy najlepszą załogą. Arrrgh! Nie ma równym mnie.. a teraz.. Yo,ho Yo Ho! A pirate's life for me!"
*******
Nagranie dobiegło końca. Wszyscy stali zbaraniali i wgapiali się w wygasły już ekran.
Nagle Łowca odwrócił się w stronę Kaido. Demonica ocknęła się.
- Ja... ja chciałam... - wyjąkała, starając się pod żadnym pozorem się nie rozesmiać, ale gdyby tylko powiedziała jeszcze jedno słowo, na pewno ryknęłaby śmiechem. Stała więc tak i chrząknęła, by ukryć cichot.
Kapitanowi chyba nic nie było trzeba wyjaśniać. Klucz zawieszony na szyi demonicy mówił sam za siebie.
- Cholera, zepsuli nam wejście! - zawołał wesoło Shirius, po czym zaczął nucić piracką piosenkę.
---------
KLUCZ. Popadam w kult klucza XD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kaido dnia Wto 4:10, 01 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
trenerka Rachel Dark
Dołączył: 21 Sty 2006 Posty: 1062 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wydaje mi się, że Łódź
|
Wysłany: Czw 20:42, 21 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Rachel przestała płakać. Ale zaczynała mieć dosyć. Ci ludzie tylko stali i milczeli. Rachel była poirytowana. Zaczęła spacerować po hangarze. Większość osób nie zwracało na nią uwagi. W końcu dotarła do panelu sterowania. Jej uwagę przykuły te wszystkie lampki i przyciski. Dla dziecka to był po prostu raj. Jakiś mężczyzna obok przerwał nagle ciszę:
-Mamy przekaz!
Na ekranie pojawił się mężczyzna. Rachel patrzyła na niego nieco zdziwiona.
-No..nazywam się Winksel.... butelka już jest pusta. I jesteśmy najlepszą załogą. Arrrgh! Nie ma równym mnie.. a teraz.. Yo,ho Yo Ho! A pirate's life for me.
We pillage, we plunder, we rifle and loot.
Drink up me 'earties, Yo Ho!
We kidnap and ravage and don't give a hoot.
Drink up me 'earties, Yo Ho!
Dalej piosenka szła mniej więcej w tej samej tonacji. Rachel słuchała uważnie. Przekaz się skończył. Wszyscy milczeli. Rachel pociągnęła mężczyznę przy panelu sterowania za płaszcz.
-Ty puść jeszcze raz! Rachel nie spamiętać wszystkich słów!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|